Nie przepadam za opowiadaniami – to dla mnie forma niedokończona, w pewien sposób wybrakowana... Ledwo zaczniemy jakieś czytać, a już nadchodzi koniec. Z takim podejściem rozpoczęłam lekturę zbioru opowiadań kanadyjskiej pisarki Alice Munro – „Zbyt wiele szczęścia”. Z każdym kolejnym opowiadaniem moje początkowe uprzedzenie odchodziło na dalszy plan, ustępując miłemu zaskoczeniu.
Książka „Zbyt wiele szczęścia” pokazuje jak dużym potencjałem dysponuje autorka – w każdym opowiadaniu potrafi nas czymś zaskoczyć, każde pokazuje, jak doskonale Munro czuje się w tej krótkiej formie. Z mistrzowską niemal precyzją buduje małe światy. Do dyspozycji ma słowa, emocje i coś jeszcze, co sprawia, że nie można się im oprzeć; coś, co przyciąga nas jak magnes - każdym kolejnym opowiadaniem bardziej i bardziej. A przecież historie jakie nam serwuje nie oferują nam nic dobrego, wręcz przeciwnie – ból i cierpienie obecne są w każdym opowiadaniu znajdującym się w tym zbiorze. I to jest chyba to coś, co sprawia, że mimo wszystko tak chętnie je czytamy – problemy i przeciwności losu, które nie są nam obce, a o których pisze Munro. Możemy potraktować te opowiadania jako pewnego rodzaju lustro – przyglądamy się bohaterom, a potem sobie... Wnioski mogą być zaskakujące. Napisałam "bohaterom", aczkolwiek bardziej trafne byłoby słowo "bohaterkom", bowiem właściwie w każdym opowiadaniu to problemy kobiet wysuwają się na pierwszy plan. Munro skupia się na tych zwyczajnych kobietach i ukazuje nam ich dramaty.
Bez wątpienia Munro dysponuje niesamowitym warsztatem pisarskim, co potwierdza Międzynarodowa Nagroda Bookera 2009. To, co zauważam w tym tomie, to niesamowity dar obserwacji i wnikliwości, która pozwala spojrzeć na daną osobę z różnych stron, dzięki czemu ten zbiór opowiadań jest jednym z lepszych, jakie miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie. Opowiadania kanadyjskiej pisarki mogą wydawać się nieco przygnębiające czy smutne, ale o to w tej książce i historiach chodzi. Alice Munro pokazuje, że życie to nie sielanka, a natura ludzka jest bardziej złożona niż mogłoby się nam to czasem wydawać. Duża dawka emocji jaką możemy odnaleźć we wszystkich tekstach, może nas w pewnym momencie zmęczyć. Najlepszym rozwiązaniem jest czytanie Munro na raty – opowiadanie po opowiadaniu, z przerwami pozwalającymi na zdystansowanie się wobec ich treści.
Ubolewam, że koniec lektury opowiadań Alice Munro przyniósł mi tak wielki niedosyt, który powołał do życia nieodpartą chęć na zapoznanie się z innymi książkami tej autorki. Całe szczęście, że Munro ma całkiem spory dorobek literacki. Już nie mogę się doczekać wydania kolejnego zbioru opowiadań – „Widok z Castle Rock”, który aktualnie znajduje się w przygotowaniu.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...