Kolejna powieść Katarzyny Kwiatkowskiej to lektura na kilka wieczorów. Zawiła intryga, celowe wprowadzanie czytelnika w błąd, niełatwe tło historyczne mogą zapewnić intelektualną rozrywkę. Powieść została uzupełniona o ciekawostki historyczne, jej osnowę stanowi sprawa założonego w 1900 roku Związku Ziemian, mającego wspierać polskich administratorów majątkami ziemskimi i tym samym zapobiegać działaniom pruskiej Komisji Kolonizacyjnej, która dążyła do nabywania podupadających gospodarstw i przekazywania ich w pruskie ręce.
Fabuła wydaje się prosta. Dziedziczka Jezioran, panna Helena, przygotowuje się do ślubu z Andrzejem Ostrowskim. Rodzina jest na skraju bankructwa, za które w dużej mierze odpowiada ojciec Heleny – Jerzy, niepoprawny romantyk i szalony konstruktor. Zadłużony majątek może w każdej chwili przepaść, chyba że odnajdzie się skarb przodka, majątek, za który będzie można wykupić Jeziory z rąk chciwego Józefa Szulca. Tymczasem w majątku pojawia się niejaka Ewelina, druga żona brata Jerzego, wraz z pasierbicą, Laurą. Jej przybycie oznacza kolejne kłopoty. Kiedy zapada noc, pada strzał. Ginie jeden z gości Jezior i mogłoby się wydawać, że każdy z przebywających w majątku miał motyw, aby dopuścić się zbrodni.
Nietrudno odszukać w powieści nawiązania do Chandlera i Agaty Christie, a także do Kornela Makuszyńskiego i jego Szatana z siódmej klasy. Portrety przodków zerkają ze ścian a wynajęty przez Jerzego detektyw – Jan przekopuje majątek, ogląda skrywane przed jego oczami dokumenty i zagląda do pustych pokoi. O ile w Szatanie z siódmej klasy pretekstem do powstania historii była opowieść o odwrocie Napoleona spod Moskwy, u Kwiatkowskiej tło dla wydarzeń stanowią rozważania o działalności wspomnianego już Związku Ziemian. Dodatkowo nie brakuje w powieści wielu drobiazgów odzwierciedlających codzienne życie mieszkańców wielkopolskiego majątku. Bez wątpienia autorka dokonała tu rzetelnego researchu i postarała się o bardzo dokładne opisanie przedmiotów charakterystycznych dla Wielkopolski początku XX wieku. Warto zauważyć, że Kwiatkowska postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko, zupełnie, jakby starała się połączyć powieść sensacyjną, romans i przewodnik po Wielkopolsce z początku stulecia. Stworzyła ambitną powieść, jednak poniosła tego oczywiste koszty. Starając się zachować równowagę pomiędzy intrygą a obyczajowością, utraciła dynamizm akcji związany z poszukiwaniem rozwiązania zagadki i zakłóciła narrację obyczajowej warstwy powieści poprzez nakierowanie fabuły na poszukiwanie zabójcy. Takie połączenie dwóch gatunków, niegdyś niedopuszczalne, od wielu lat funkcjonuje całkiem sprawnie, zyskując spore uznanie wśród czytelników zarówno kryminałów, jak i powieści obyczajowych.
Bez wątpienia Zbrodnia w szkarłacie zyska sobie uznanie czytelników, gdyż jest to jedna z ciekawszych realizacji całkiem popularnego w Polsce kryminału retro, realizowanego m.in. przez Marka Krajewskiego, Nadię Szagdaj i Marcina Wrońskiego. Odnoszę jednak wrażenie, że najlepsza powieść Katarzyny Kwiatkowskiej jest jeszcze przed nami.
Poznań, luty 1901 roku. Jan Morawski poszukuje znanego fałszerza banknotów, ale gdy dochodzi do morderstwa, zaczyna podejrzewać, że fałszerstwo to zaledwie...
Konstancja Radolińska, młoda Polka podróżująca po Europie, płynie do Neapolu na spotkanie ze swym prawie narzeczonym, Janem Morawskim, bohaterem Zbrodni...