Olga Zawierucha ma pecha. Nic jej w życiu nie wychodzi tak, jak by chciała (choć tak naprawdę nie wiadomo, jak by chciała). Ma dwadzieścia kilka lat, wciąż mieszka z rodzicami, choć ma samodzielną pracę, nadal zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka. Notorycznie spóźnia się do pracy. Obowiązki wykonuje z przerażającą opieszałością, nie mogąc przy tym się nadziwić, dlaczego szef ją nieustannie ochrzania. Oczywiście – winę za to w jej mniemaniu ponoszą inni, którzy uparli się, by jej dokuczyć (tylko – po co?). Do tego własny chłopak majstruje dziecko innej, a sama Zawierucha nie potrafi sobie poradzić z podstawowymi życiowymi wyzwaniami. Gdy wszystko przestaje jej się układać, postanawia zmienić swoje życie i wyjechać do Kanady, do starszej o wiele lat siostry. A więc po raz kolejny ktoś się musi nią zająć, zapewnić byt, mieszkanie i wyżywienie. Ona za to pozostanie przy swoim, czyli ciętym języku i nonszalanckim stosunku do ogólnie przyjętych norm postępowania. Ach, ta dzisiejsza młodzież - można by westchnąć, patrząc na jej poczynania.
Na okładce króluje kreskówkowa top-modelka, tymczasem w powieści rządzi uparta, nieco złośliwa i bardzo bezczelna dziewucha, która ani z urody, ani ze stylu nie przypomina laski z okładki. Zawierucha irytuje, choć nie można jej odmówić inteligencji, poczucia humoru i umiejętności szybkiego reagowania ciętą ripostą. Do czego to jednak doprowadzi naszą bohaterkę? Czy pozna kogoś miłego, godnego zaufania i wartego zachodu? To, oczywiście pytania, na które nie znajdziecie odpowiedzi w recenzji. Kto chce, może sam ich poszukać w książce. Może znajdzie...
Zawierucha w wielkim mieście to lekka i przyjemna lektura, nie wymagająca specjalnego wysiłku. Idealna na lato. Sztuką było w niej utrzymanie na stałym poziomie poczucia humoru. Językowych zabaw i żywych dialogów jest tu sporo, mogą stanowić niezłą rozrywkę. Jedyny problem stanowi fakt, że brak w powieści głównego, bardziej wyrazistego celu, konfliktu, spójnej linii fabularnej, problemu, z którą główna bohaterka powinna się zmierzyć. Chyba że jest nim życie samo w sobie...
A życie Zawieruchy rzeczywiście obfituje w wydarzenia. Tytuł nawiązuje do „Seksu w wielkim mieście” - i pod koniec książki, owszem, jest wielkie miasto, seksu tylko nieco mniej. Jest za to mnóstwo barwnych, zabawnych, często bardzo luźno powiązanych ze sobą scen, wymyślnych dialogów, jest też szczypta szaleństwa. Również imiona i nazwiska bohaterów to istny popis kreatywności. Książkę Krystyny Bartłomiejczyk z pewnością świetnie się czyta i dla miłośników zabawnych powieści obyczajowych będzie to wymarzona lektura.
Kiedy farmaceutka Janka Sokół otwiera stary kufer, należący niegdyś do jej prababki Marcjanny – nie wie jeszcze, że zapoczątkuje tym serię...
Zabawna, słodko-gorzka opowieść o małżeństwie, miłości i poszukiwaniu własnej kobiecości. Zuzanna Dołęga to żona prawnika, matka dwóch jedenastolatek oraz...