Problem z wymową u sześciolatków i młodszych dzieci jest znany większości rodziców. Kto z nas nie przerabiał z maluchami rozmów, zaczynających się od: Powiedz: „rower”, powiedz: „żaba”, powiedz: „czas”? Z większym lub mniejszym skutkiem udaje się u dzieci wyeliminować błędną artykulację, jednak zdarza się, że warto skorzystać z pomocy specjalisty z poradni logopedycznej, który pomoże dziecku ustawić aparat głosowy na tyle, że niewyraźna i błędna wymowa odejdzie do sfery dykteryjek przy niedzielnym obiedzie.
Książka Ewy Jeżewskiej-Krasnodębskiej, doktora nauk, neurologopedy, jest opisem problemu i wyraźnym, jasnym podziałem zdiagnozowanych zaburzeń w artykulacji spółgłosek u dzieci rozpoczynających naukę szkolną. Nie znajdziemy tu gotowych rozwiązań, ale warto zajrzeć do tej pozycji choćby dlatego, by uświadomić sobie, że zabawna wymowa sześciolatków może mieć podłoże społeczne lub zaburzeniowe. Fałszywy przekaz, często kierowany przez dorosłych do kilkulatków, może utrwalać wzorce nieprawidłowego wymawiania spółgłosek i tego kategorycznie powinno się unikać. Seplenienie do malucha jest fatalnym pomysłem. I choć co do tego wszyscy chyba pozostajemy zgodni, to często spotykamy się z taką właśnie formą komunikacji z dwulatkiem, który mozolnie usiłuje tworzyć swoje pierwsze zdania.
Jeśli jednak nie ma podstaw do przypuszczeń, że zaburzenia w artykulacji głosek u dzieci są efektem fałszywszych wzorców, przekazywanych dziecku przez otoczenie, należy zdiagnozować problem przy wsparciu specjalisty i zastanowić się, jak można go rozwiązać. Należy jednak pamiętać, że jeśli dorośli z otoczenia dziecka sami mają trudności z poprawną artykulacją głosek, ten fałszywy przekaz będzie kontynuowany.
Do najszerzej omówionych zagadnień w pozycji Jeżewskiej-Krasnodębskiej należy artykulacja spirantów (m.in. głosek s, sz, ż) i afrykatów (m.in. dz, cz, dż). Ich poprawna wymowa jest często zakłócona. Jednak przy wsparciu logopedy usunięcie problemu może być prostsze i łatwiejsze niż nam się wydaje. Istotne jest, aby problem poruszyć i zdiagnozować stosunkowo wcześnie. Moment rozpoczęcia nauki szkolnej jest tutaj na tyle istotny, że dziecko coraz więcej czasu zaczyna spędzać z rówieśnikami i zła artykulacja może się utrwalić ze szkodą dla niego samego.
Sporo uwagi poświęca Jeżewska-Krasnodębska zagadnieniu dyslalii, czyli niepoprawnej realizacji fonemów, zazwyczaj z powodu niewłaściwych norm społecznych, na które dziecko jest narażone. Dziecko, które nie jest odpowiednio zdiagnozowane, zacznie ulegać tym normom, na przykład unikając artykulacji niektórych głosek. To zwyczajowe zaburzenie mowy, gdzie człowiek cierpiący na dyslalię zamiast „lokomotywa”, powie: „komotywa”, najczęściej bez świadomości popełnianych błędów. Jakie to może mieć znaczenie dla przyszłości naszych dzieci? Łatwo sobie wyobrazić.
Ewa Jeżewska-Krasnodębska nie podaje prostych recept na rozwiązanie tego problemu. Należy zachować świadomość, że praca z dzieckiem wymaga uwagi i nie da się tego procesu przeprowadzić w ciągu jednego popołudnia. Prowadzenie ćwiczeń na własną rękę może przynieść kolejne zaburzenia, zatem należy unikać domowych sposobów, jak również wyrzucić z siebie przekonanie, że problem rozwiąże się sam. Uroczo przekręcający słowa czterolatek nie będzie już tak wdzięczny jako trzydziestolatek szukający pracy - zwłaszcza w dziedzinie, która wymaga czystej artykulacji głosek.
Odpowiedzialnych rodziców zachęcam do zapoznania się z pozycją Ewy Jeżewskiej-Krasnodębskiej. Jest to niełatwa praca o charakterze naukowym, jednak płynie z niej jasne przesłanie: jeśli zauważysz, że twoje dziecko ma trudności z artykulacją jakichś głosek, nie czekaj na cud. Idź do poradni logopedycznej. Jak najszybciej.
Diagnoza i terapia są ważnym tematem w dyskursie pomagania, wspierania rozwoju, zwłaszcza w odniesieniu do logopedii, pedagogiki czy psychologii. Treścią...
Z recenzji prof. dr hab. Anny Kowalskiej: Godną uznania cechą książki jest ścisłe powiązanie wiadomości teoretycznych z praktyką logopedyczną...