Z punktu widzenia kota Anny Onichimowskiej to wspaniała, relaksująca pozycja, której czytanie przynosi dużo radości. I chociaż nie jest przeznaczona tylko dla miłośników mruczących futrzaków, to właśnie ta grupa odbiorców będzie się przy niej najlepiej bawić. W końcu nikt lepiej nie zna charakterów i możliwości kotów niż ich posiadacze, wierni fani i oddani słudzy.
Głównym bohaterem powieści jest kot Albert, który zostaje w domu, podczas gdy jego właściciele wyjeżdżają obserwować zwyczaje chrząszcza. Pan domu prosi swojego kolegę, żeby zamieszkał w jego wilii i dokarmiał zwierzaka. Żona rozmawia na ten temat ze swoją koleżanką-malarką. Oczywiście nie konsultują tego ze sobą, więc jeden kot zyskuje dwóch opiekunów. A właściwie trzech, bo kolega przyjeżdża z żoną.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby Albert nie zachowywał się jak typowy kot. Złośliwy, nieokrzesany, wędrujący własnymi ścieżkami zwierzak stanowi wyzwanie dla najeźdźców – bo takim mianem określa intruzów panoszących się po domu. Swoje potrzeby załatwia w zlewie, gardzi suchą karmą, ukrywa się, znosi do domu myszy i niczego nie ułatwia. Tak już ma!
Zarówno Marco z żoną, jak i Sylwia świetnie odnajdują się w rezydencji, mogą do woli korzystać z basenu i żyć po królewsku. Albert i jego złośliwość to jedyny słaby punkt tych wakacji. Początki ich wzajemnej relacji nie są łatwe, bo panie nie pałają do siebie sympatią od pierwszego wejrzenia, ale w trakcie pobytu zbliżają się, nawet zaprzyjaźniają. Zazdrość przegrywa z żeńską solidarnością: chociaż pozornie są rywalkami, to znajdują wspólne tematy i zaczynają mieć wspólne tajemnice.
Wakacyjne romanse, marzenia o własnej wystawie, gangster–homoseksualista i pojawienie się kolejnych kotów – to tylko nieliczne z wątków, jakie przewijają się na kartach powieści. Urlopowicze i mieszkańcy miasteczka próbują odnaleźć wspólny język i miło spędzać razem czas. Słońce świeci jak oszalałe, a miłość wisi w powietrzu i atakuje znienacka.
Nie jest to jedna z tych książek, które mają trzymać w napięciu, wywoływać wielkie emocje, wzruszać czy zmuszać do myślenia. Autorka stworzyła niezwykle lekką powieść, w której panuje beztroska atmosfera, a wakacyjny nastrój udziela się też czytelnikom. Fragmenty pisane z perspektywy Alberta są zabawne, a jego zachowanie – typowo kocie. Autorka świetnie opisała i scharakteryzowała uroczo wrednego futrzaka, którego letnie uczucie też nie omija. Zakończenie nie jest do końca przekonujące, a wiele wydarzeń wydaje się zbyt oderwanych od rzeczywistości. Niektóre tematy – jak zdrada, wieloletnie staranie się o dziecko czy homoseksualizm są traktowane bardzo lekko, czasami zostają karykaturalnie przerysowane, dzięki czemu nie budzą kontrowersji czy nie przeszkadzają w czerpaniu przyjemności z lektury. W końcu nie o to chodzi, żeby roztrząsać podczas lektury kwestie etyczne i traktować tę książkę zbyt poważnie. To naprawdę bardzo przyjemna powieść na wakacje, którą pochłania się jednym tchem. Warto przeczytać i wejść w świat zwariowanych ludzi i rządzącego nimi kota.
Zbiór opowiadań dla wszystkich, którzy muszą czasem zmierzyć się ze smutkiem i problemami. Każda opisana tu historia niesie ze sobą mądre i głęboko humanistyczne...
Jarek lubi swój kąt za szafą w pokoju, który dzieli ze starszą siostrą. Można się tu skryć, usłyszeć to i owo, nie będąc wcale zauważonym...