To, przed czym nas ostrzegali twórcy fantastyki, w końcu stało się prawdą. Ziemię zaatakowali przybysze z Kosmosu, groźni Elgomajowie. Zdobyli nad nami znaczącą przewagę. Sytuacja stawała się coraz gorsza, wydawało się, że nasz glob będzie całkowicie opanowany przez Obcych. Na szczęście na odsiecz naszej planecie ruszyli inni kosmiczni przybysze - mieszkańcy Proximy Centauri, zwani w skrócie Proksami. Minęło 80 lat. Na Ziemi panują porządki wprowadzone przez Proksów (oczywiście wdzięczni za odsiecz ludzie nie mają nic przeciwko temu, więc naszym braciom pozostaje tylko dyskretnie kontrolować ze statków ich poczynania). Wszystkie dobra są rozdzielane po równo. Całość terytorium planety podzielona jest na kwadraty. W obrębie każdego z nich rządzi lojalny wobec Proksów człowiek - kwadratowy. Trudno zresztą znaleźć osobę, która byłaby wobec nich nielojalna. Przecież tyle zawdzięczamy naszym kosmicznym braciom... Na nielicznych, którzy myślą inaczej, czekają środki perswazji w postaci obozów pracy. Po paru latach pobytu tam łatwo nabrać rozumu i zmienić punkt widzenia. Nic też dziwnego, że nie zbuntowano się przeciwko wprowadzeniu w szkołach jedynie słusznej nauki. Historycy nauczają o bohaterstwie naszych kosmicznych braci, którzy ocalili Ziemię. Biolodzy pomijają milczeniem istnienie pewnych gatunków, przede wszystkim mrówek (z niewiadomych powodów Proksowie mają do mrówek awersję, więc oficjalnie owady te nie istnieją). Oczywiście uczniów, którzy odważą się samodzielnie myśleć i podważać dogmaty jedynie słusznej nauki, czekają poprawki... Lojalność wobec Proksów sięga momentami granic absurdu. Nie wolno palić cygar, grać w rugby (sprzętem jest tam jajowata piłka) czy jeść jajek, ponieważ statki kosmiczne naszych wielkich braci przypominają właśnie jaja oraz cygara. Nie jest to bynajmniej pomysł naszych sojuszników - to wdzięczni im ludzie wpadli na ten pomysł. Zaraz, zaraz! Chwileczkę! Czy ta historia nie jest nam przypadkiem skądś znana? Bohaterska armia, która wyzwala, dając później nowe zniewolenie? Wielki Brat? Obozy pracy? Jedynie słuszna nauka? Równy podział dóbr? Brzmi znajomo, prawda? Szczególnie że, jak dowiadujemy się z posłowia, autor pisał książkę w latach osiemdziesiątych...
Książkę można więc odczytać jako jedno wielkie ostrzeżenie. Ostrzeżenie przed tym, co się działo w bardzo niedalekiej przeszłości i może się jeszcze nieraz powtórzyć, ponieważ mechanizmy władzy są od wieków podobne. Kto wie zresztą - może to prorocza wizja? Wszechświat jest przecież tak wielki, że aż trudno uwierzyć, że nigdzie poza Ziemią nie powstały inteligentne istoty. Jeśli jacyś przybysze z obcych planet do nas trafią, nikt nam nie zagwarantuje, że nie zastosują wobec nas takich samych chwytów pozwalających na zdobycie władzy jak ludzie nawzajem wobec siebie. To jednak tylko drobna dygresja.
Książka bardzo dobrze napisana, zmuszająca do myślenia i przerażająca. Przypomina jako żywo słynny "Rok 1984" Orwella, tylko że mamy tutaj perspektywę kosmiczną. Wizja takiej przyszłości wywołuje u nas zimny dreszcz. Na świat opisany na kartkach lektury trudno byłoby się zgodzić. O taką właśnie postawę z naszej strony najprawdopodobniej autorowi chodziło.
Kalina Beluch
Opowieść ta rozpoczyna sie i kończy w Kosmosie. Nie jest kroniką kosmicznej wyprawy - jest tylko jej epizodem. Astrolot, gwiazdy, planety i kosmiczna...
Sztandarowa powieść twórcy nurtu fantastyki socjologicznej w Polsce. Główny bohater, Adi Cherryson, alias Sneer, wzorowany jest na postaci kolegi po piórze...