Nie spodziewałam się zbyt wiele po tak krótkiej książce. I jak bardzo się myliłam. W treści jest tyle emocji, tak prawdziwa. Książka bardzo przypomina mi inną książkę Ja maluch. Obie pokazują przemoc w domu, której nikt nie widzi a kończy się tragedią.
Basia młoda nastolatka z wielkim talentem artystycznym. Dziewczyna bardzo dobrze się uczy, nie ma z nią problemów. Problemy w niej widzi tylko matka, która próbuje ją zmienić-ustawić. Jej siostra jest idealna, Basia też jest dobra ale nie według rodziców. Wrony są dla niej bliskie, lubi je malować oraz widuje je cały czas z okna pokoju.
Ta książka boli. Musimy nauczyć się dostrzegać przemoc. Nauczycielki próbowały ale nie idol je tak jak by brakowało im empatii.
Polecam tę pozycję każdemu i niedługo biorę się za kolejną książkę tej autorki.
Wśród czytelników Wron duże kontrowersje wywołuje zakończenie powieści, otwarte i pozostawiające pole do interpretacji. Co tak naprawdę wydarzyło się w...
Zmęczony konfliktami z przełożonymi oraz stereotypowym myśleniem parafian ksiądz odchodzi z Kościoła i wprowadza się do zaniedbanego domu odziedziczonego...