Coraz bardziej mroczna saga o nadnaturalnych
Bywa tak, że pierwsza część jakiegoś cyklu jest najlepsza. Świeży pomysł, energia pisarza fascynują czytelnika i urzekają go jak dorodne kwiaty motyle. Bywa jednak i tak, że dopiero kolejne tomy serii nabierają pełniejszych barw, są dojrzalsze, bardziej przemyślane, lepiej napisane. Wydaje się, że tak jest w przypadku opowieści o Mercedes Thompson. Coś w pierwszym tomie było irytująco niedopracowane, świeże, lecz niedojrzałe. Wydaje się, że część druga cyklu jest zdecydowanym krokiem w dobrą stronę, czyli w stronę mroku.
Wyrazista postać Mercedes Thompson, głównej bohaterki, jest swoistą ikoną tych książek. To kobieta, która może się podobać, szczególnie młodym paniom. Heros w kobiecym ciele. Silna, wytrwała, samodzielna, niezależna, wysportowana, seksowna. Jednocześnie zaś romantyczna, ulegająca uczuciom, poddająca się emocjom chwili. Świadoma swoich słabości, ale chwilami odrzucająca całe racjonalne zachowanie na rzecz prostych odruchów serca. Ciekawe, pełne fantazji wyobrażenie Mercy zdobi okładki nowych wydań książek z serii, zwracając szczególną uwagę przedstawicieli płci brzydkiej. Wielu silnych i słabych facetów chętnie skorzystałoby z pomocy tak intrygującego mechanika samochodowego, nawet mając świadomość, że potrafi się on nagle przemienić w dzikiego kojota. Stety lub niestety, życie to nie literatura i Mercy nie zastąpi niezawodnego pana Franka ze śmierdzącym petem w ustach i w pobrudzonych, nigdy nie oglądających pralki ciuchach. Realność dostarcza nam może i mniej barwnych bodźców, za to większą i bardziej namacalną ich gamę niż fikcja. Świetne są też, jeśli idzie o okładki, błyszczące ślady łap wilkołaka, szczodrze po nich rozsiane. To element dobry dla wielbicieli paranormalsów, dzikiej przyrody i kociołapych.
Mamy zatem ciekawego życia Mercy Thompson ciąg dalszy. Opisywany świat nie zmienia się zbyt szybko, w każdym razie nie aż w takim tempie, w jakim Mercedes przybiera postać kojota. Świat ten łączy ze sobą magię i technikę oraz naukę, dobro i zło, ludzi i nieludzi oraz tych niesklasyfikowanych. Mercy jest zmiennokształtna i żyje w otoczeniu, w którym więcej jest wampirów, wilkołaków i innych istot mniej lub bardziej magicznych niż normalnych ludzi. Od ostatniego spotkania z naszą bohaterką nastąpiła tu jednak mała, choć ważna zmiana - ujawnienie się wilkołaków. Cóż, niektórzy ludzie i tak o nich wiedzieli, nauka miała twarde dowody na ich istnienie, ujawnienie się było więc tylko postawieniem kropki na końcu zdania. Przywódcy owych istot uznali, że lepszy jest kontrolowany przeciek, niż wymuszone odkrycie się. Tym pierwszym można bowiem sterować i starać się uzyskać odpowiedni, korzystny dla siebie efekt. br />
Podczas czytania książki jesteśmy świadkami rozbudowanego wykładu. Poznajemy zasady rządzące powieściowym uniwersum: obecność istot magicznych i ich częściową jawność; ukrywanie cech, które nie przysporzyłyby im sympatii; twarde zasady funkcjonowania grup wilkołaków czy wampirów w świecie ludzi. W drugim tomie mrok zaczyna wyraźnie pokazywać swoją nienormalną siłę, zło ujawnia swoją moc, i to nie tylko w czasie pełni księżyca. Jest to wszystko o wiele bardziej przekonujące niż w tomie "Zew księżyca". Wilkołaki budzą zmienne uczucia. Mają swoje zasady, kierują się nimi o ile potrafią panować nad swoją mroczną stroną. Nie są aniołami: zadawanie śmierci, żądza krwi, przemoc nie są im obce i nie budzą u nich większych oporów. Nie są złe, tak przynajmniej ocenia je Mercy, tylko mają taką, a nie inną naturę. Lepiej jednak nie patrzeć im w oczy, nie podnosić przy nich głowy, udawać słabą i pokorną istotę. Lepiej w ich obecności nie być rannym i słabym, nawet kiedy jest się ich pobratymcem. Litość jest im zasadniczo obca. Złe zaś są wampiry i demony, choć w przypadku tych pierwszych nie jest to bezwzględną regułą. Ot, wampiry nie kierują się podobno wyższymi uczuciami, są praktyczne choć zarazem porywcze, ulegające presji danej chwili i wrodzonym, pierwotnym żądzom. Światem magii tak jak nauki rządzi ogólna teoria względności. Wampir popijający ciepłego buraczkowatego drinka wprost z żył nieszczęśnika nie uważa tego zdrowego (według niego) sposobu odżywiania się za zły czy nieetyczny. Trochę inaczej odczuwa to umierający właściciel owej krwi...
„Demony są złe i paskudne. I bezsilne, chyba że trafi się im jakiś cholerny głupiec, na którym mogą pasożytować.”
Briggs od początku książki stara się zaintrygować. Wampir Stefan, znany nam już poprzedniego tomu znajomy Mercy, prosi ją o pomoc. W środku nocy wyrywa ją z ciepłej pościeli i uroczych snów, ale w końcu to najlepsza pora dla stworzeń pochodzących z mroku. Mercedes nie może powiedzieć mu „spadaj”, ma zaciągnięty wobec Stefcia dług wdzięczności. Wampir bierze ją ze sobą jako świadka (w postaci domowego zwierzątka - kojota), który ma bardzo ważną w tym przypadku cechę: jest przynajmniej częściowo odporny na magię. Spotkanie, na które się wybierają, jest bowiem pełne najczarniejszej magii. Okazuje się, że stają oko w oko z czarnoksiężnikiem, wampirem-czarnoksiężnikiem, Cory Littletonem. Od tego momentu robi się coraz bardziej mrocznie. Zapach świeżej krwi i śmierci unosi się nad wydarzeniami, w które zostaje zmieszana Mercy, wampiry i wilkołaki. Muszą oni stanąć do konfrontacji z demonem, który budzi grozę nawet u najstarszych wampirów. Który zamienia życie wszystkich w uciążliwą i niepewną egzystencję. Skąd się wziął ów wampir-czarnoksiężnik? Czy ktoś nim steruje? Dlaczego w sprawę zostaje wmieszana Mercy? Pytania stawiamy sobie bez ustanku, odpowiedzi zaś przychodzą powoli jak dochody na nasze konto.
Patricia Briggs nie buduje opisywanego świata pieczołowicie, z dbałością o każdy szczegół. Kreśli jego ogólny zarys, a potem, w miarę potrzeb uszczegóławia. Ukazuje sposób funkcjonowania wykreowanego uniwersum poprzez migawki, zdarzenia, sceny z poszczególnymi postaciami. Ci, którzy lubią poukładane, uporządkowane wizje, mogą nie czuć się komfortowo. Ten świat widzimy jakby przez rozcapierzone palce, nie wszystko jest zrozumiałe i wprost dostrzegalne. Czasami więcej jest pytań niż odpowiedzi. Znacząca w tym przypadku jest rola własnej wyobraźni czytelnika.
Postaci są wyraziste, budzące sympatię bądź odpychające. Opisy, dialogi coś o nich mówią, ale w taki sposób, że kolejna sytuacja może odwrócić ten osąd do góry nogami lub ujawnić coś, co zburzy nasze dotychczasowe myślenie. Nieprzewidywalność w tym nadnaturalnym świecie jest czymś jak najbardziej naturalnym. Autorka unika dogłębnej wiwisekcji, nie stawia na przenikliwą psychologię czy nowoczesne teorie socjologiczne. Pewnym wyjątkiem jest tylko Mercy, nasza narratorka. Tłumaczone jest przede wszystkim to, co jest niezbędne dla zrozumienia tła wydarzeń. Akcja nie wychodzi poza dość ograniczone miejsce i krąg zainteresowanych. Korzystnym zabiegiem dla tych, którzy nie czytali pierwszego tomu, jest rozsądne streszczenie wydarzeń i częste, choć krótkie powroty do przeszłości. Daje to dobry ogląd sytuacji nawet wtedy, kiedy zaczniemy lekturę cyklu od "Więzów krwi".
Ciekawa jest prezentowana w powieści teoria, którą śmiało można nazwać spiskową. Tajemniczy Szarzy Panowie - wiemy o nich mniej niż niewiele - manipulują informacją. Mówią, którzy nieludzie muszą się ujawnić, a którzy nie, co mogą poznać zwykli ludzie, a czego nie powinni. I nie liczą się wcale z prawami jednostki, prawami człowieka czy nieczłowieka. Przywódcy stad wilkołaków czynią podobnie. Niewielkie grupy reprezentujące różne mniejszości manipulują zatem opinią publiczną, ukrywają fakty, tuszują wpadki, obciążają swoimi zbrodniami niewinnych, stwarzają nieprawdziwy obraz świata, w którym żyją i zasad, którymi się kierują. Dla nich cel w pełni uświęca wszelkie środki. Kłania się tu specyficznie rozumiana polityka, na której zresztą wcale się nie znam, a która zbyt często jest sposobem dbania niewielu o dobro wspólne tych niewielu.
Warto zwrócić uwagę na specyficzny humor i przewrotną logikę zmiennoksztłatnej, który stale prezentuje nam urocza Mercedes. Króluje w nim spora przesada i działanie wbrew rozsądkowi, kwitowane zwykle uśmiechem. Oto jego próbka:
„Niech to szlag, pomyślałam, to było takie głupie. Nie wiedziałam o wampirach zupełnie nic, a miałam unicestwić takiego, którego nie powstrzymały dwa inne wampiry i para wilkołaków? Równie dobrze mogłabym od razu palnąć sobie w łeb. Zaoszczędziłoby mi to czasu i wysiłku.”
A jednak Mercy nie wypala sobie w łeb, nie oszczędza czasu i wysiłków, lecz dokonuje rzeczy niemożliwych. W myśl powiedzenia: gdzie wampir nie może tam kobietę-kojota pośle.
Ten tom jest bardziej mroczny niż poprzedni. Lepiej napisany i bardziej intrygujący. Tempo wydarzeń jest żywsze, choć mamy też nieliczne momenty spowolnienia. Sposób pisania uległ korzystnej ewolucji. Zamysł autorki okrzepł i dojrzał. Więcej jest też tu przemocy i zła ukazującego swoje koszmarnie krwiste uśmiechnięte oblicze. Teraz wreszcie czujemy, że jest to mroczne urban fantasy. Z drugiej strony pisarka nie rezygnuje z licznych romantycznych nutek. Niektóre dialogi i opisy nasuwają na myśl ich odpowiedniki z komedii romantycznych czy powieści dla poszukujących tanich namiętności kobiet. Cóż, to ukłon w stronę docelowego czytelnika owych książek czyli pań. Większość dialogów jednak pulsuje ironią, sardonicznym śmiechem, a nawet sarkazmem. Mercy nie żałuje swojego języka czy to w rozmowach czy w komentowaniu wydarzeń. To może się podobać czytelnikom przyzwyczajonym do popkulturowego sposobu wysławiania się, pełnego aluzji i odniesień do realnego czy medialnego świata.
Na koniec na wszelki wypadek przypominam, że nieludziom nie należy za nic wprost dziękować i zwracam uwagę na myśl, która bardzo mi się spodobała, a która wychodzi poza zakres czystej literackiej fantazji:
„Zło nie wchodzi do domu bez zaproszenia, to jedna z fundamentalnych zasad.”
Kolejny cykl Patricii Briggs - pisarki, niezwykle popularnej w Polsce wśród młodych czytelniczek urban fantasy, fanek ,,Czystej krwi". Poprzednia...
Her gift of sight has shown her visions of mayhem and murder. So, to save her village from ruthless raiders, Aren of Fallbrook strikes a bargain with the...