Laureat Paszportu Polityki 2012, nominowany do Literackiej Nagrody Nike nie może zawieść czytelnika. Ma zbyt wiele do stracenia. Autor Morfiny zdecydował się na niebezpieczny krok. Napisał powieść o odwiecznym konflikcie polsko-niemieckim. Jego symbolem jest tytułowy wieczny Grunwald.
Jeśm krolowic - tak zaczyna się opowieść. Paszko, nieślubny syn króla Kazimierza Wielkiego i szesnastoletniej córki norymberskiego kupca, nie ma łatwego życia. Ojciec umiera przed jego narodzinami, nie zdążywszy uznać go jako królewskiego bękarta. Dziadek umiera ze zgryzoty na widok ciężarnej córki. Osierocona dziewczyna z brzuchem trafia do krakowskiego domu publicznego. Tam mieszka przez kilka lat, zarabiając ciałem na utrzymanie siebie i syna. Umiera w końcu w mękach na atak ślepej kiszki. Paszko zostaje sam. Jedynym dowodem jego królewskiego pochodzenia jest batystowy płatek z inicjałami króla. Ale jakie to ma znaczenie, skoro jest tylko synem krakowskiej prostytutki. Nie będzie miał łatwego życia. W jego sercu moszczą sobie gniazdo czarni bogowie, żądne krwi bóstwa zła. Paszko znajdzie sens i cel swojego życia: zabijanie. Tylko to będzie potrafił robić. Rozpocznie szkolenia, by zostać rycerzem. Tak trafi na pola Grunwaldu, gdzie zginie, by odrodzić się znowu i znowu, i znowu, aż po kres czasu.
Tyle zarysu fabuły, odtworzonej z opowieści Paszka. Tak naprawdę trudno tu mówić o łańcuchu przyczynowo-skutkowym. Bohater żyje wiecznie. A raczej odradza się w kolejnych wcieleniach, zachowując fotograficzną wręcz pamięć o poprzednich bytach. W każdym z nich jest wojownikiem. Pamięta wszystkie swoje śmierci, jest mu to już obojętne, jak i kiedy zginie. Staje się zatem żołnierzem doskonałym, który nie zna strachu przed śmiercią.
Paszko jest kimś, kto stoi pośrodku odwiecznego konfliktu polsko-germańskiego. Płynie w nim krew królów, polsko-niemiecka wybuchowa mieszanka. Z jednej strony jest oddanym synem Matki Polski, z drugiej - służy Germanii. Przy czym Germania jest pierwiastkiem męskim, wojowniczym, inżynierskim, dobrze zorganizowanym tworem. Matka Polska jest żywą kobietą, która karmi swoje dzieci mlekiem ze swoich piersi, które wyrastają pośród żyznych łąk i pól.
Szczepan Twardoch tworzy niepokojącą wizję dziejów, w której wszystkie wątki - fikcyjne i prawdziwe - splatając się w jedno wielkie mrzenie. Takich jak Paszko jest wielu. Odradzają się, by walczyć. Słuchamy jego opowieści ze zdziwieniem i niepokojącym przeczuciem, że reinkarnacja może być przerażającym doświadczeniem dla jednostki. Za prawdziwe Paszko uznaje tylko swoje pierwsze wcielenie, które skończyło się pod Grunwaldem. To wtedy został wciągnięty w kołowrót kolejnych istnień. Co ciekawe, o każdym z nich opowiada w języku danej epoki. Czasem trudno zrozumieć poszczególne słowa, szczególnie, gdy mówi po staropolsku lub w dialekcie z dalekiej przyszłości. Jednak to wciąż polski język, choć wzbogacony kolejnymi naleciałościami z innych języków i nowomowy technologicznej. Jest Paszko średniowiecznym wojownikiem, idącym przez kolejne wieki z bronią w ręku, zabijającym z zimną krwią i umierającym bez specjalnego przejęcia po wielokroć. Ma przed sobą całą wieczność takiego "bycia". Dlatego przestał już sobie zadawać pytania o sens i cel: a wszechja wszechcę tylko jednego: wszechumrzeć, nie wszechbyć już więcej, wszechsobą wszechpragnę nie być więcej. Wyrwać się z kołowrotu wcieleń, roztopić w nirwanie - innymi słowy. O tym marzy wszechwieczny...
Powiedzmy, że Piontek to nowa, zaskakująca powieść Szczepana Twardocha! Nowa powieść Szczepana Twardocha to proza nietuzinkowa, odkrywcza, zaskakująca...
"Pokora" opowiada o władzy i uległości, o cenie jaką płaci się walcząc o własną godność, opowiada o wojnie i o następującej po niej rewolucji na ulicach...