Chołod to najnowsza powieść Szczepana Twardocha, która powstała za sprawą wyprawą dotychczasowych wypraw pisarza na Północ. W nowej powieści autor opowiada o losach Konrada Widucha.
Ślązak-komunista osadzony jest w sowieckim łagrze, jednak nie ma zamiaru odsiadywać swojej kary bezczynnie -- postanawia uciec wbrew wszelkim przeciwnościom.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2022-10-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Język oryginału: polski
Już od dłuższego czasu zamierzałam skonfrontować się z twórczością Szczepana Twardocha, ale przyznaję, że miałam pewne obawy…
Jakiś czas temu oglądam serial "Król" na podstawie książki autora i przyznaję, żę był bardzo dobry, choć poruszający trudną tematykę, ale o co chodziło z tym wielorybem na początku i na końcu? Cały czas stanowi to dla mnie zagwozdkę, a może doszukuję się czegoś, czego zupełnie nie ma?
W końcu postanowiłam spróbować… i na pierwszy ogień poszła najnowsza książka Chołod.
Moje uczucia są totalnie pomieszane i poplątane….
Zaczęło się wybornie, poznałam wiele tajników żeglugi, słów branżowych, pomyślałam sobie: „to będzie świetna przygoda” i wtedy bach… pojawia się opowieść w opowieść, taka trochę Incepcja (swoją drogą uwielbiam ten film!) Szczepan „zatapia się” w dzienniku Konrada Widucha, który ma stać się idealnym materiałem na kolejną książkę. Co prawda autor w pewien sposób próbuje nakreślić czytelnikowi, dlaczego został użyty taki właśnie język w zapiskach Widucha, to były momenty, że wątpiłam sama w siebie, czasami trudno było mi przebrnąć przez kolejne zdania. W opowieści dotarłam w końcu do opisów Chołodu…. nigdy, ale to nigdy nie chciałabym się znaleźć w takim miejscu, na szczęście to miejsce poza czasem i historią, więc trudno tam trafić, a może w ogóle nie istnieje…
Miałam wrażenie jakbym cofnęła się w czasie, kiedy wszystko było prymitywne, surowe, a człowieczeństwo zaczynało się dopiero rozwijać. Przebrnęłam przez lody, śniegi, morza i na końcu znalazłam… no właśnie… wiele niedopowiedzeń, bo czy przedstawiona historia mężczyzny, którego spotkały okrutne rzeczy, a i sam potrafił być złym „czełowiekiem” wydarzyła się naprawdę?
Do tej lektury potrzeba wiele cierpliwości, nie mówię, że to była zła książka, ale bardzo specyficzna i w zasadzie takie miałam przeczucie od samego początku, kiedy tylko po nią sięgnęłam. To jakby jednocześnie czuć niepokój, braku zrozumienia, ale z drugiej strony ogromną ciekawość i mimo pewnych wątpliwości chęć poznania o co w tym wszystkim chodzi.
Autora chyba nie trzeba przedstawiać! Szczepan Twardoch od tej pozycji należy do grupy jednych z moich ulubionych pisarzy. To było moje pierwsze spotkanie z jego twórczością i na pewno nie ostatnie. Szkoda, że nie miałam więcej pozycji w domu, bo macie tak, że przy pierwszym spotkaniu z twórczością jakiegoś autora chcecie więcej i więcej? Tak mam w tym przypadku, lecz muszę przyznać się, że momentami nie było łatwo przez język, jakim napisana jest książka, lecz podkreślam, że w niczym nie ujmuje treści. Tak jak czytasz pozycje, przy których sprzątasz, jeździsz samochodem, tak tutaj na spokojnie w domu czytałam na przemian ze słuchaniem w wersji audio, bo dana chwila z przygodą Konrada Widucha wciąga na maksa, ale też tego, czego nie mogłam zrozumieć czytając to ratowała mnie w wersja elektroniczna. Kim jest Konrad Widuch i co przeżył tego już musicie dowiedzieć się sami.
Książka to taka forma pamiętania z jego wypraw, jakie sprawiały, że nie było łatwo, ale… Język, jakim się posługuje nie należy do łatwych (to jeden z argumentów, które przekonały mnie do formy audio niż forma czytana) Nie wiem, czy spotkaliście autorów, którzy daną pozycją sprawili, że odczuwaliście wszystko to co nasi bohaterowie. Mróz, głód, poniżenie, walka o życie, walka o jutro. Bolały mnie wszystkie mięśnie, było mi zimno. Zastanowiło mnie to ile byłabym w stanie wytrzymać i jaki jest mój próg wytrzymałości? Jestem pod wielkim podziwem dla autora za cały ten obraz nie tyle bohaterów ile klimatu, miejsc, jakie poznacie, historii danych postaci, ale w szczególności języka, jakim posługują się bohaterowie. To jak życie człowieka z dala od cywilizacji, od tego, co znał wpływa na jego psychikę.
Podoba mi się forma zwrotu „nieistniejąca czytelniczko”, bo dzięki temu ma się wrażenie, że bohater Konrad szczerze jak przy spowiedzi opisuje wszystko to, co go spotkało. Forma pamiętnika jest fantastyczna. Chołod to miejsce, w którym można stracić człowieczeństwo, ale też miejsce, w którym wszystko i nic nie ma znaczenia. Opisów książki jest pełno więc z całego serca polecam zapoznać się i gwarantuje, że gdzieś w połowie książki chociaż raz zastanowisz się nad własnym życiem i to, co masz. Nie potrafię pisać tak jakość mądrze, nie potrafię analizować bohaterów czy treści, ale potrafię opisać własne uczucie, jakie towarzyszyły mi podczas czytania, czy słuchania lektury i opisałam wcześniej więc z czystym sumieniem polecam. Jeżeli będziesz miał trudność to uwierz żeby nie rezygnować bo ta historia jest tego warta.
Proza Szczepana Twardocha ujęła mnie w każdej wydanej przez autora książce, każda z nich jest odrębną historią, opowieścią która przedstawiła mi cechy i charakter powieści, postaci, fabuła, opisana w niewybrednym stylu, z zaciągiem który wymaga zrozumienia dla treści, buduje obraz bohatera i pozwala wczuć się w klimat, a atmosfera powieści ; Chołod ; sięga wysokich szczytów. Niebanalna, trudna, miejscami niewiarygodna, ukazuje klimat polarny, surowe życie, walkę o przetrwanie, ale tak wciągająca narracja może spowodować że wpadniecie w karty historii od 1946 r. poznając głównego bohatera Kondrada Wilgelmowicza, innymi słowy Innosrańca, który dotarł do Chołodu przez śniegi, mróz, lody, z brakiem nadziei, z drwiną, z niebywałą wiedzą poruszania się po takich ziemiach opuszczonych i nie zamieszkanych przez ludzi, niby obcy dla innych, mąż dla Sofie, ojciec dla dwójki dziewczynek, które w raz z matką uciekły by szukać schronienia przed wojną. Władający kilkoma językami, bolszewik który budował ustrój w Rosji Sowieckiej, miłośnik komunizmu oddany rewolucji. Aresztowany i skazany w latach 1937, resztkami sił ucieka z łagru. To był człowiek silny, były marynarz niemieckiej marynarki wojennej podczas pierwszej wojny światowej, Widuch był ambitny, zawistny, niby nie czynił szkody a oddawał za sprawiedliwość tym co nadepnęli mu na odcisk, wyrusza w drogę z pewnym Gabaidze, worem w zakonie, napotkawszy po drodze Ljubow. Co spotykają po drodze, jak zakończy się ta opowieść wręcz nie wiarygodna, mosiężna, okrojona śmiercią, z lekką ironią wiary. Czy Konrad odzyska spokój, wolność? Całą tę historię spisaną do zeszytu jako forma pamiętnika, dostaje Szczepan Twardoch który mając dosyć szarej rzeczywistości udaje się na wyprawę do Spitsberga, gdzie tam poznaje tajemniczą kobietę. Ta znajomość przyniesie wiele znaków zapytania.
Czytając powieści autora zawsze mam wrażenie że mało jest pisarzy którzy potrafią tak zbudować obraz, tak go przedstawić scenicznie, z tak bogatą treścią, bo język którym posługiwał się autor makronem języka chołodzkiego, czytając śmiało wyobraziłam sobie czełowieka który w gołodzie i chołodzie lazł przez żywot, z lekkim zaciągiem, wracając wątkami do przeszłości, opisując charakter chwil i momentów w którym brał czynny udział, przetrwanie które opisał było jakby wyrwane z kontekstu, nierealne, acz graniczące z cudem, a jednak surowość przyrody arktycznej, posługiwanie się tym co posiadał przy sobie, kanibalizm który jest odrażający a jednak wyciągało się rękę w ostateczności, w obronie własnej przed śmiercią głodową, sceny upadku człowieczeństwa czy heroiczna walka o przetrwanie, nikła nadzieja która była tą wielką iskrą wiary, dawała ostatnie tchnienie by iść na przód. Mocna, dosadna powieść o wnikaniu w głąb siebie, bez pardonu, z wielkim przytupem, nie sztampowa, nie banalna, szczera i mądra, przenikająca w głąb duszy, bo ta historia jest symbolem ludzi którym udało się uciec z warunków nie ludzkich by odnaleźć się w sytuacji beznadziejnej, a jednak tli się zawsze to nikłe światełko ratunku, wyjścia bez wyjścia. Polecam serdecznie.
Wydawnictwo: Świat Książki.
,,Chołod" Szczepana Twardocha nie jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością tego autora. Pamiętam, że jego ,,Król" zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, choć nie była to lekka lektura. A jak było w przypadku ,,Chołodu", którego poznałam przesłuchując audiobooka?
Konrad Widuch jest Ślązakiem i komunistą w pełni oddanym rewolucji. Wraz z Karolem Radkiem udaje się do sowieckiej Rosji, gdzie walcząc w Kontrarmii w wojnie 1920 roku stara się wprowadzać w życie proletariacki porządek. Okazuje się, że propagowane przez niego poglądy zaczynają zbierać swoje żniwo i podczas czystek 1937 roku sam Konrad zostaje aresztowany i zesłany do łagru. Udaje mu się jednak uciec i od tej pory zaczyna się jego tułaczka przez wieczne śniegi, lody i surowy klimat tundry.
Pewnego dnia trafia do osady nazywanej przez swoich mieszkańców Chołodem. Życie tutaj biegnie zupełnie inaczej niż w cywilizowanym świecie. Osadnicy żyją zgodnie z naturą, polują na zwierzęta, mają swoje zwyczaje, język i nigdy nie obiło im się o uszy nazwisko Stalin. Aż do pewnego momentu...
,,Chołod" nie jest powieścią prostą w odbiorze. Nie jest to też książka na jeden raz, którą przeczyta się (lub przesłucha) jednym tchem. Choć nie uważam, że to łatwa lektura, z pewnością jest warta uwagi, a zagłębienie się w jej treść zapewnia niesamowitą literacką ucztę. Przede wszystkim styl autora jest jedyny w swoim rodzaju. Posługuje się plastycznym, ale mocnym, brutalnym językiem, który na każdym czytelniku wywrze wrażenie. Tworzy drastyczne, naturalistyczne opisy. Jest dosadny i wulgarny. Przez niektórych z pewnością oburzający, ale w przypadku tej powieści jest to na plus.
Ta wspomniana brutalność jest dość charakterystycznym elementem towarzyszącym w czasie czytania ,,Chołodu". Brutalny język, brutalny klimat i brutalni bohaterowie. Okrucieństwo jest na porządku dziennym. Pojawiają się nawet wątki kanibalistyczne. Do tego dochodzi samotność w otoczeniu arktycznego krajobrazu. Nie sposób sobie tego nie wyobrazić. Czasami trochę mi to przypominało ,,Zjawę" z Leonardo di Caprio w roli głównej.
To też historia o podróży zarówno w jej oficjalnym znaczeniu, jak i metaforycznie. O podróży wewnątrz siebie, o poszukiwaniu swoich korzeni. To również opowieść - pamiętnik o rozczarowaniu ideami, ponoszeniu konsekwencji własnych wyborów.
,,Chołod" jest lekturą trudną, ale wartościową. Niesamowicie napisana, mroczna, mocna i wyrazista. Nie jest dla wszystkich czytelników, ale z pewnością mogę ją polecić tym, którzy poszukują nietuzinkowej, wymagającej powieści z motywem podróży. To też lektura dla tych, którym niestraszny brutalny, wulgarny język, bardzo wzmacniający odbiór treści. Dla mnie jest to jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję poznać, a raczej jeden z lepszych audiobooków, które miałam okazję przesłuchać.
Brawo. Pan Twardoch powrócił! Powieść formatu moich ulubionych: "Morfiny" i "Króla". Ciekawa tematyka, wciągająca akcja, znakomity, lekko wulgarny (ale jak najbardziej na miejscu) styl i zawarte w książce przesłanie o rozczarowaniu komunizmem, który zjada swoje dzieci. No i syberyjsko-polarne klimaty połączone z opisem zwyczajów ich rdzennych mieszkańców.
Jean Paul-Sartre twierdził, że każdy marzyciel jest skazany na wiele rozczarowań.
Czy rozczarowanie boli? Tak. Przekonał się o tym bohater powieści Twardocha, a także na pewnym poziomie i sam autor.
,,Chołod" to niezwykle klimatyczna i interesująca lektura. Autor uczynił sam siebie jednym z jej bohaterów co jest niezwykle ciekawym zabiegiem. Fabuła powieści oparta jest na pamiętnikach pochodzącego ze Śląska Konrada Widucha, zagorzałego komunisty, który z entuzjazmem budował proletariacki ład. Następnie został aresztowany i skazany na pobyt w łagrze z którego udaje mu się uciec. Tak właśnie zaczyna się jego podróż przez pustkę, śnieg i mróz na koło podbiegunowe, na skute lodem arktyczne ziemie.
Zdecydowanie powieść nie należy do lektur łatwych i przyjemnych. Realistyczne opisy pełne są przemocy i okrucieństwa systemu uwydatniają tragizm bohaterów. Obserwujemy jak komunizm wręcz pożera własnych wyznawców ale i niewinnych obywateli. Tytułowy Chołod do którego dociera nasz bohater znajduje się w najdalszych zakątkach Rosji w miejscu nie do końca określonym. Ten fragment trochę mnie nudził, sporo informacji było zbędnych, choć dla ludzi zainteresowanych antropologią i obcymi kulturami będzie to z pewnością największą gratka. Zresztą całość podzielona jest na dwie części i jak dla mnie pierwsza była zdecydowanie lepsza, druga zaś za bardzo przegadana i trochę męcząca.
Nie brakuje tu metafor czy przejmujących obrazów. Z kart książki wręcz uderza chłód ale i surowość miejsca w którym znalazł się bohater. Poznajemy historię człowieka, który uległ zniewoleniu ale który nie zamierzał ginąć za czyjeś idee. Niejednokrotne zwracanie się bezpośrednio do bohatera powoduje, iż mamy wrażenie uczestniczenia w całej historii. Polecam choć nie jest to książka dla każdego tym bardziej, że nie jest to pozycja na jeden wieczór. Sam język jakim jest napisana nie jest łatwy i prosty, trzeba się skupić na czytaniu.
Sześć opowieści. O małości i słabościach. I o tym, co daje siłę. O tym, jak to jest mieć ciało. O miłości. I o jej braku. O rozpaczy i samotności. O...
Życie to teatr. Życie to labirynt. Czasem i z jednego, i z drugiego nie ma ucieczki. Najnowszy utwór Szczepana Twardocha o mężczyźnie z przeszłością, ale...
Przeczytane:2023-05-19, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2023,
Jestem pod wrażeniem mojej ostatniej lektury, mianowicie książki “Chołod” Twardocha. Cóz to byla za historia! Pełno w niej chłodu syberyjskiej zimy i chłodu ludzkich serc. Jest wielka miłość, jest bezmiar ludzkiego okrucieństwa. Jest piękno surowej przyrody, krainy niekończących się lodów i szpetota człowieka pozbawionego ludzkich odruchów.
“Chołod” to opowieść o losach Konrada Wilgemowicza Widucha, Ślązaka z pochodzenia, bolszewika z wyboru, a potem więźnia łagrów, zesłańca, uciekiniera, który przemierza bezkresną, skutą lodem Syberię. A losy Widucha były niezwykle tragiczne, pełne bolesnych wspomnień. Brutalność, zezwierzęcenie oprawców, rozłąka z ukochaną żoną, córkami, samotność, tym naznaczone jest jego obecne życie, zawieszone gdzieś wśród syberyjskich lodów, ciemności, przejmującego zimna, świszczącego wiatru. Widuch wiele wytrzymał, pokonał przeciwności losu i choć jawi się nam jako postać niezwyciężona, to przetrwał, bo powoli stawał się okrutnym i bezwzględnym. Miał tego świadomość, bo ciągle zadawał sobie to samo pytanie: “No, a czy ja czełowiek?”.
Gdy wydaje mu się, że zostanie na tej nieludzkiej ziemi na zawsze, trafia do Chołodu, niemalże mitycznej krainy, położonej gdzieś na końcu lodowego świata. Kraina to wyjątkowa, do której nie docierają wieści ze świata czy władza państwowa. Bo Chołod rządzi się swoimi prawami, zgodnymi z rytmem arktycznej przyrody, jasnymi, surowymi zasadami, czasem okrutnymi - jesteś silny, przetrwasz, urodzisz się za słaby, zginiesz, porzucony na śniegu. Chcesz z nami żyć, stań się taki jak my: zbuduj sobie schronienie, upoluj jedzenie, przestrzegaj naszych świętych praw. I Widuch wtapia się w tę rdzenną społeczność Chołodu, która pragnie ocalić siebie, swoje zwyczaje, kulturę. Powoli zapomina o przeszłości, żyjąc w zgodzie z przyrodą i mieszkańcami Chołodu, ale do czasu…
“Chołod” Twardocha to dla mnie monumentalna, napisana z rozmachem powieść, wspaniała i okrutna zarazem. Pełna potęgi natury, surowych arktycznych krajobrazów, bieli śniegu, czerwieni krwi, nieposkromionej, pięknej natury i bestialstwa człowieka. Wiele w niej trudnych emocji, bólu, cierpienia, poczucia straty. Nie jest to książka dla każdego, ale mnie pochłonęła bez reszty, skłoniła do wielu refleksji nad istotą człowieczeństwa, nad tym, na ile nieludzkie okoliczności usprawiedliwiają nieludzkie zachowanie? I sam bohater, Widuch, jak widmo, błąkający się po arktycznych bezkresach, poszukujący wolności, mierzący się z pustką w sobie i wokół siebie, człowiek, który nigdzie nie jest u siebie, bezpaństwowiec pozbawiony tożsamości. Czy jest zwycięzcą, nie wiem…
“Chołod” to kwintesencja Twardocha, proza brutalna, męska, szczera, autentyczna, napisana nowatorskim językiem, wymyślonym zapewne przez autora na potrzeby tej książki, a zdolności lingwistyczne pisarza są naprawdę spore.
“Chołod” to jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku. Szczerze polecam!