Iwona Chmielewska wydaje się widzieć więcej. Tak, jakby w przeciwieństwie do wielu z nas nie pędziła przez codzienność, ledwo zauważając mijanych ludzi i rzeczy. Może właśnie dlatego potrafi dostrzec niezwykłość i piękno w zwyczajności? A dzięki temu swoimi kolejnymi książkami to, co pospolite – jak choćby okulary czy palce nóg – naznacza magią wyobraźni. Dlatego tych, którzy odkryli niezwykłość publikacji Iwony Chmielewskiej, nie trzeba namawiać do sięgnięcia po jej najnowsze dzieło.
Tym razem wraz z autorką zaglądamy do dziecięcych kieszonek. Co one kryją? Tylko z pozoru przypadkowe rzeczy. Bo przecież tutaj każdy przedmiot (choćby był najdrobniejszym kamykiem!) ma swoją historię, a dla właściciela kieszonki – również wartość emocjonalną. Czy to mały zajączek, czy spinacz do prania, czy kilka czereśni – wszystko ma określone znaczenie. Świadoma tego autorka rezygnuje z dosłowności i zdradzając zawartość kieszonek, używa wyłącznie określeń opisowych. Pisze: coś pachnącego, coś strasznego, coś pysznego, coś wesołego, coś smutnego itp. Zresztą, jak zwykle w jej książkach, tekst i ilustracje tworzą spójną całość, dopełniają się, a nie powielają.
Cenne jest także to, że Chmielewska nie od razu zdradza zawartość poszczególnych kieszonek. Za każdym razem stawia pytanie, np.: Co Jaś ma dziś w kieszonce?, Czy Tosia ma też coś wesołego? (ten nie całkiem składny szyk powtarza się wielokrotnie). Daje więc czytelnikom czas do namysłu, by dopiero później – za pomocą kolejnej ilustracji – udzielić odpowiedzi.
Co ciekawe, choć – poza okładką – nie pojawiają się tu wizerunki konkretnych dzieci, żadne z nich nie pozostaje anonimowe. Po trosze poznajemy Krzysia, Zuzię, Tosię, Alę, Jacka… Bo przecież zawartość ozdobnych kieszonek całkiem sporo mówi o ich właścicielach!
Książka W kieszonce – podobnie jak wcześniejsze publikacje Chmielewskiej – tchnie spokojem i wzrusza dużą przestrzenią pozostawioną dla wyobraźni oraz wrażliwości czytelnika. Tak charakterystyczny dla autorki minimalizm formy, oszczędność tekstu i ilustracji oraz brak żywych, intensywnych (zwykle kojarzonych z dziećmi) barw to chyba nie tylko pewien zabieg artystyczny, ale też dowód zaufania do odbiorców.
Jeśli tylko nie przekartkują tej książki w pośpiechu, szukając przysłowiowych „fajerwerków”, z pewnością młodsi i starsi czytelnicy docenią jej wartość.
„Książkę można wymyślić o wszystkim” – mówi Iwona Chmielewska w pierwszych słowach swej ostatniej książki. I tak też sama czyni, bo pretekstem...
Trzecia w Polsce książka dla dzieci znanej i nagradzanej na świecie autorki książek obrazkowych. Powstała najpierw w Korei, teraz mogą ją czytać i oglądać...