Powstanie warszawskie od dawna było tematem wielu opracowań naukowych, filmów, powieści historycznych i obyczajowych. Powstały już komiksy o powstaniu i filmy rysunkowe o dramatycznym zrywie AK. To jeden z najczęściej omawianych tematów, zarówno pod względem historycznym, jak i obyczajowym. Dość wspomnieć tu doskonały „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego, film Andrzeja Wajdy „Kanał”, czy intrygujące opracowanie Normana Daviesa „Powstanie 44”. W 2014 roku pojawił się film Jana Komasy „Miasto 44”, który bardzo wyraźnie pokazał, że relacje wśród powstańców dalekie były od idealnych. Pomimo wspólnej idei nadal obowiązywały podziały społeczne i pojawiało się szereg pytań o przyszłość, która nie napawała optymizmem.
Powieść Magdaleny Majcher ukazuje powstanie z punktu widzenia młodej kobiety, która przeżyła w czasie tych sześćdziesięciu dni wielką miłość i doznała wielkiej straty.
Miłość powstańców. Kwitła chyba najmocniej w czasie, gdy spadały bomby. Ludzie zawierali w powstaniu śluby, kochali się, tańczyli. Nie wiemy, czy myśleli o szczęściu w przyszłości. Przecież musieli rozumieć, że dowództwo źle oceniło szanse powodzenia tego zrywu. Z każdym mijającym dniem dostrzegali daremność swego wysiłku.
Co naprawdę czuli? Czy wszyscy byli sobie równi? Czy dowódcy jednostek wywodzili się zarówno z profesorskich domów, jak i z ciemnych zaułków Pragi? Czy dziewczęta -sanitariuszki były narażone na bezwzględne ataki ze strony kolegów – wojowników? Czy wreszcie wszyscy, którzy przeżyli, którzy przeszli piekło obozu w Pruszkowie, wspominają powstanie tak samo?
Po latach niemówienia o powstaniu nastały czas lukrowania rzeczywistości. Idealizowania zrywu, tłumaczenia go na wiele sposobów. Odsuńmy jednak na bok decyzje polityczne. Jak pisze Majcher, powstanie to był brud, głód i strach. To była samotność i utrata najbliższych, najukochańszych. To była tragedia.
I że cię nie opuszczę aż do śmierci. Słowa przysięgi małżeńskiej nabrały zupełnie innego znaczenia.
„W cieniu tamtych dni” to opowieść o Mikołaju, który znajduje w rzeczach swojej babci opaskę powstańca. Rozpoczyna się podróż w czasie. Wracają wspomnienia, te chciane i te niechciane. Odżywa utracona miłość. I przychodzą demony. Emilia nigdy nie przestała żyć powstaniem, nigdy nie pogodziła się z utratą ukochanego i dziecka, które nie zdążyło przyjść na świat. Trauma, której doświadczyła, położyła się cieniem na jej całym życiu. Za sześćdziesiąt trzy dni walki zapłaciła sześćdziesięcioma latami rozpaczy i niewypowiedzianym żalem do Boga i ludzi. Cena za młodzieńcze marzenia okazała się przerażająco wielka. I płaciły ją kolejne pokolenia. Po pierwsze dlatego, że zrujnowana i pozbawiona inteligencji stolica nigdy już nie była miastem, które znali sprzed wojny, po drugie dlatego, że poczucie winy za zbrodnie popełnione na mieszkańcach Warszawy i na powstańcach towarzyszyło ocalonym przez dziesięciolecia. W nieustającym poczuciu winy podejmowali kolejne decyzje, których żałowali i od których nie było odwrotu.
Historia Emilii, jej męża Janka i ukochanego z powstania – Krzyśka, to zapewne jedna z dziesiątek historii, tych opowiedzianych i nieopowiedzianych, które pokazują, czym było to wydarzenie dla młodych ludzi, nie-żołnierzy, niegotowych do walki, których uwiedziono ideą, wysyłając na pewną śmierć. To kolejny głos w dyskusji o zasadność decyzji, którą podjęto być może zbyt pospiesznie.
Rodzinna tajemnica i skomplikowane siostrzane relacje. Wciągająca opowieść na długie zimowe wieczory. Róża całe życie poświęciła innym. Wychowankowie...
Maja ma pracę, za którą nie przepada, i męża, którego nawet nie lubi. Ma też marzenia i za mało odwagi, aby je spełniać. Kiedy jednak wygrywa w konkursie...