Trzy strzępy wełny
Książka W cieniu kaplicy Melvina R. Starra to drugi, po Niespokojnych kościach, z pięciu tomów powieści kryminalnych osadzonych w klimacie czternastowiecznej Anglii. Ich bohaterem jest Hugh z Singleton, niedoszły zakonnik, który został medykiem, a prywatnie prowadzi śledztwa w podejrzanych sprawach. W pierwszym tomie rozwiązywał on zagadkę morderstwa pewnej dziewczyny. Tym razem... kostucha ma chrapkę nie tylko na innych, ale również na samego Hugh.
Niezwykłe zdarzenia mają to do siebie, że oprócz nich pamiętamy wszelkie, nawet najbardziej prozaiczne okoliczności, które im towarzyszą.
Dwudziestopięcioletni bohater W cieniu kaplicy ten dzień zapamiętał bardzo wyraźnie. Dziewiątego kwietnia Roku Pańskiego 1365 odnaleziono Alana, nadzorcę folwarcznego. W zasadzie nie tyle samego nadzorcę, co jego zwłoki. Zaginął dwa dni wcześniej i, mimo usilnych poszukiwań, nikt na niego nie natrafił. Nie zdziwiło to Hugh, wszak zwłoki zostały odnalezione o kilka minut marszu od miasta, w okolicy Kaplicy św. Andrzeja. Od początku śmierć ta budzi wątpliwości. Może i wygląda na atak dzikiego zwierza, ale przecież nikt takich w okolicy ostatnio nie napotkał. Po drugie: czy wilk byłby w stanie zdjąć ofierze buty? Jakim sposobem ciało zostało sprytnie ukryte w krzakach? Kto pozostawił ślady, takie jak chociażby strzępek niebieskiej wełny na ciele denata? Hugh wraz z lokalnym koronerem Hubertem Shillsidem próbują rozwikłać zagadkę, choć tylko rządcy wystarcza, zapału by doprowadzić sprawę do końca. Kostucha, żeby nie było zbyt łatwo, nie poprzestaje na jednej ofierze i dybie nawet na samego średniowiecznego śledczego.
Niespieszna akcja, nacisk położony na pokazanie prozaicznego życia, na dylematy i przemyślenia głównego bohatera - to cechy tej powieści, które od razu rzucają się w oczy. Hugh ma w sobie ducha przekory i dociekliwości, nie jest jednak rewolucjonistą. Nie chce na siłę, "po trupach" innych wprowadzać w życie idei, które uważa za słuszne. Na ludzi patrzy z pewną podejrzliwością, ale zarazem z życzliwością, trwającą dopóki zaufanie nie zostanie nadużyte.
Świat widzimy oczami jednej postaci, nie wnikamy jednak zbyt głęboko w jej stany emocjonalne i przemyślenia. Opisy są w sam raz, nie mówią o wszystkim, nie koncentrują się na wszelkich dostępnych w zasięgu wzroku detalach. Są podporządkowane głównemu wątkowi kryminalnemu i dbaniu o klimat opowieści. Nie tworzą szerokiej panoramy ówczesnego życia, raczej są wyrywkowymi obrazami dwunastowiecznej egzystencji.
Lekarz Hugh z Singleton, pełniący funkcję rządcy lorda Gilberta, jest zarazem medykiem, jak i detektywem. Nie tym oszałamiająco błyskotliwym, któremu wszystko przychodzi bez trudu. Nie tak marudnym i nieeleganckim jak porucznik Colombo, choć również nieżonatym. Hugh walczy z materią, popełnia wiele błędów, na których się uczy, irytuje swoimi niedoskonałościami (ma wady, nie jest nieskazitelny): lubi odrobinę luksusu, dobre jedzenie, korzystanie z przywilejów swojej pozycji społecznej. Budzi jednak sympatię ludzkim podejściem do innych, życzliwością i poczuciem sprawiedliwości.
Ludzie średniowiecza, pojawiający się w powieści, są w gruncie rzeczy tacy sami, jak my dziś. Ich życie nie jest łatwe, starają się przeżyć je najlepiej jak potrafią. Kochają, nienawidzą, kłamią, walczą o byt, pomagają innym, kradną. Są łasi na pieniądze, wykorzystują daną im władzę, stanowisko, ulegają pysze, zapominają o współczuciu. Nie są jednak gorsi czy lepsi niż my dzisiaj.
Rządca winien słynąć z surowości, nawet jeśli jest ona pozorna, a także z chciwości, najbardziej rozpowszechnionej cechy osób na tym stanowisku. (...) Rządca bowiem jest skuteczny wówczas, gdy ludzie się go boją albo darzą go podziwem.
Co jest siłą powieści Starra? Nie tyle tempo akcji i nie niezwykłe jej zwroty. Głównie ukazanie dobrych i złych stron świata średniowiecza i atmosfery tamtych czasów. Unikanie niepotrzebnej stylizacji językowej, dzięki czemu czyta się tę książkę z przyjemnością. Oszczędność słów, złotych myśli i opisów. Koncentracja na szczegółach, ważnych z punktu widzenia opowieści. Pokazanie, że czasy się zmieniają, ale ludzie są w gruncie rzeczy zawsze tacy sami, że historia jest procesem ciągłym, a zrozumienie mentalności innych jest możliwe dzięki empatii, przeżywaniu podobnych emocji.
Melvin R. Starr pisze przyjemnie, przejrzystym, nacechowanym pogodą ducha stylem, dbając o klimat opowieści i barwność postaci. Jego główny bohater zajmuje się nie tylko różnorakimi obowiązkami, przeżywa też rozterki związane z wiarą religijną, z byciem samotnym, młodym mężczyzną, poszukującym towarzyszki życia i pragnącym założyć rodzinę. Jego zainteresowanie płcią nadobną, opisy medycznych mikstur i ich stosowania, zabiegów jakże niepodobnych do dzisiejszych, ożywiają narrację, nadają jej żywszych kolorów.
Powieści Starra o Hugh z Singleton bardzo przypominają rozbudowaną serię Ellis Peters (pseudonim zmarłej w 1995 roku Edith Mary Pargeter) o przygodach braciszka Cadfaela. Co prawda Cadfael jest zakonnikiem i żyje w trochę wcześniejszych czasach niż Hugh (XII wiek), ale atmosfera opowieści jest w gruncie rzeczy bardzo podobna. Cadfael, podobnie jak Hugh, ma umiejętności detektywistyczne i medyczne, obaj znają się na ziołach i na pomocy bliźnim w sprawach nie tylko zdrowotnych. Mają analityczne umysły, są spokojni i rozważni, pogodni i pozytywnie nastawieni do życia. Powieści z ich udziałem nie są może szczytem literackich osiągnięć, ale mają dużo uroku. I co ważne - zbrodnia zostaje w nich wykryta i ukarana.
Kolejne, trzecie już spotkanie ze średniowiecznym medykiem, Hugh z Singelton. John Wycliff, rektor Canterbury Hall, mistrz i przyjaciel Hugh, zostaje...
Hugh z Singleton, czwarty z synów ubogiego rycerza, nie mógł, czego był świadom, liczyć na schedę po ojcu, bo ta – choć skromna – i tak „miała...