Są takie powieści, w których zdania płyną jak muzyka. Brzmi poetycko, prawda? Ewa Pruchnik w powieści W cieniu dobrych drzew gra słowem, maluje nim, idealnie dopasowując styl do emocji bohatera. Dzięki temu powstała piękna książka, którą można czytać powoli, dając się porwać niezwykłym losom naprawdę niezwykłych bohaterów.
Wydawca umiejętnie ujął w słowa fabułę powieści: Wrażliwa fortepianistka, inteligentny skrzypek, poruszająca, eteryczna miłość, trudy codzienności, silna bohaterka, historia obejmująca pokolenie. Duże wyzwania, którym autorka sprostała w znakomitym stylu.
Niewidoma, młodziutka Joanna zakochuje się w tajemniczym chłopaku. Ten nie daje się poznać, pozostaje dla niej duchem, a pewnego dnia znika. Po jego stracie dziewczyna musi poukładać swoje życie, a o jej losach ma decydować pijący ojciec, który nie ma pojęcia o tym, czego ona pragnie.
W Stanach Zjednoczonych młody chłopak o imieniu Herakles (ma greckie korzenie) skrywa traumę przeszłości. To, co wydarzyło się kiedyś, nie pozwala mu odnaleźć prawdziwej miłości i zaznać pełni szczęścia. Mimo tego on uparcie próbuje żyć najpiękniej, jak potrafi.
Te historie mają ze sobą wiele wspólnego, ale nic tu nie jest ani łatwe, ani oczywiste.
Ewa Pruchnik buduje swoją historię wielowarstwowo. Zaczyna od fundamentów: miłości, trudów zwyczajnego życia, walki z chorobą, walki o siebie. Później dokłada do tego wątek tożsamości, historii rodzinnej, ale też wielokulturowości. Im lepiej poznajemy przeszłość bohaterów, tym bardziej widzimy, jak głębokie są ich korzenie. A ostatecznie to do nich będziemy sięgać.
Kolejna warstwa to przyjaźń. O jednej nie chcę pisać zbyt wiele, by nie zdradzać fabuły. Jednak ma ona wielką siłę i rozdziera serce. Druga – to męska przyjaźń Heraklesa i Vlada, która zaczęła się w czasach studenckich i trwa przez całe życie. Bez niej bohaterowie byliby ubodzy, a przecież dopełniają się nawzajem, są trochę jak bracia. Ta relacja jest częścią ich tożsamości, choć miewa wzloty i upadki.
Dalej mamy muzykę i szeroko pojętą sztukę. Ona stanowi osobny język w tej powieści, dopowiadając wiele rzeczy między wierszami. To dlatego książka Ewy Pruchnik tak mocno przemówi do osób wrażliwych, do tych, którzy cenią piękno.
I – na końcu – jest życie. Takie, które rzuca ludzi czasem na oślep, które krzyżuje plany i plącze ścieżki. Nie zawsze udaje się podjąć odpowiednie decyzje na czas. Często wszystko układa się nie po naszej myśli i trzeba to przyjąć, grać kartami, jakie rozdaje los. I jakoś odnaleźć w tym wszystkim szczęście i spełnienie.
W cieniu dobrych drzew to opowieść, która zaprasza czytelnika, a później zabiera w podróż. Płyniemy przez kolejne lata życia bohaterów, mając nadzieję, że wszystko się poukłada. Polecam ją wszystkim, którzy lubią dobrze skonstruowane, głębokie powieści obyczajowe. I tym, którzy uwielbiają muzykę. Bo słowem również można ją tworzyć, daję słowo!
Opowiadanie o dorastaniu, miłości i poszukiwaniu swojego miejsca na tle przemian lat 80. *** Rozglądam się po ludziach. Są jacyś... inni. Nie ma punków...
Tęsknota za kimś, kogo wcale nie pamiętasz. Korzenie, które sięgają głębiej, niż ci się wydaje. Rodzice Stanleya, Polacy żyjący od dawna w USA, od zawsze...