Janusz Koryl zyskał już spore grono wiernych czytelników. Narodzony w plebiscycie "Najlepsza książka na jesień" w roku 2011 autor znakomicie potrafi budować atmosferę w swych powieściach kryminalnych, rozgrywających się na pograniczu rzeczywistości i snu. Czy jednak jego nowa powieść - Urojenie - dorównuje znakomitym Snom?
W sylwestrową noc na rzeszowskim rynku bawi się niemal całe miasto. Jest jednak człowiek, który wydaje się nie zwracać uwagi na świetną muzykę i iście szampański nastrój otoczenia. Stoi w tłumie, nieporuszony, a w jego dłoni pobłyskuje zakrwawiony nóż.
Nieco później mężczyzna ten zgłasza się na posterunek policji, by przyznać się do zamordowania pewnej kobiety. Rzecz w tym, że pod wskazanym przez niego adresem policja nie znajduje ciała. Okazuje się również, że nikt nie słyszał o rzekomej ofierze ani o tajemniczym mężczyźnie. Wkrótce potem morderca znika z aresztu. Znikają także wszelkie dowody w sprawie. Aspirant Mateusz Garlicki stanie przed nie lada wyzwaniem. Jak ktokolwiek mógł bez pozostawienia jakiegokolwiek śladu uciec z aresztu? Jak mogły zniknąć wszelkie ślady domniemanego morderstwa? Jak zgłębić tajemnicę zbrodni, gdy brak jakichkolwiek poszlak?
Frapująca jest opisana w powieści Janusza Koryla sprawa. Frapująca, dlatego z wyczekiwaniem obserwuje się prowadzone przez Mateusza Garlickiego śledztwo, pozostając pod urokiem opisywanej historii. Koryl potrafi tworzyć niezwykłą atmosferę powieści - mroczną, oscylującą na pograniczu jawy i snu. To właśnie za jej sprawą czytelnik wybacza mu drobne braki logiki opisywanej historii, pewne niedopowiedzenia, które sprawiają, że narracja ta nie wydaje się całkiem wiarygodna. W Urojenie zabrakło bowiem wyjaśnienia pewnych scen i wątków w kontekście zakończenia powieści, zabrakło pewnego jej domknięcia, dopełnienia. Atmosfera powieści, umiejętne łączenie świata realnego ze światem magii, seansów spirytystycznych, kontaktów ze zmarłymi, warto płynąca akcja sprawiają jednak, że wybaczamy Korylowi właśnie wspomniane zakończenie powieści. Zakończenie w kontekście całej historii bardzo zaskakujące i dobrane znakomicie, ale też zakończenie, które większość miłośników kina sensacyjnego zna z popularnego do niedawna filmu.
Właśnie - filmu. Urojenie to opowieść niemal filmowa, opowieść stanowiąca świetny materiał na filmowy scenariusz. Nie ma tu zbędnych dłużyzn, napięcie budowanie jest bardzo umiejętnie, akcja toczy się wartko. Janusz Koryl z ogromną sprawnością wciąga czytelników do swojego świata. Kreśli portrety wyrazistych bohaterów, snuje historię niezwykle wciągającą. W świat Urojenia wchodzi się z wielką przyjemnością niemal od pierwszych stron powieści. Oczywiście, nie jest to powieść, która zmieni czytelnika na zawsze. To po prostu - mimo drobnych niedociągnięć - solidna rozrywka. To kryminał na naprawdę bardzo dobrym poziomie.
Ballada o zegarze z ratuszowej wieży to niepozbawiony ironii, wielobarwny portret społeczności małego miasteczka, przygotowującego się do wielkiego wydarzenia...
Od trzech lat w naszej wsi krzyżuje się ludzi. […] Co roku w Wielki Piątek ginie w ten sposób jeden młody mężczyzna. Te zdania z anonimowego listu...