Powieść Uczniowie Hippokratesa. Doktor Anna to zbeletryzowana historia drogi zawodowej Anny Tomaszewicz-Dobrskiej, pierwszej kobiety medyczki, która uzyskała prawo do praktyki lekarskiej, prowadzenia gabinetu i leczenia chorych na ziemiach podległych carowi, a tym samym i na obszarze Polski, objętej zaborem rosyjskim.
Urodzona w Mławie Anna Tomaszewiczówna właściwie nie miała żadnych szans na realizację swojej pasji naukowej. Choć w Petersburgu istniał wydział chirurgiczny na tamtejszej uczelni medycznej, wstęp nań był kobietom carskim ukazem zabroniony. Te panie, które chciały zostać lekarzami, czyli zajmować się leczeniem ludzi, a nie jedynie zmienianiem im prześcieradeł i czytaniem modlitw, jak czyniły to zakonnice, najczęściej spotykane w XIX wiecznych szpitalach opiekunki chorych, mogły studiować w Ameryce lub w Szwajcarii, w Zurychu. Anna Tomaszewicz była piętnastą kobietą, która podjęła studia w Szwajcarii. I pierwszą Polką, która je ukończyła, uzyskując tytuł doktora. Gdy po świetnie zaprezentowanej tezie z zakresu fizjologii otrzymała propozycję pracy w Japonii, odmówiła. Marzyła o powrocie do Polski i zajęciu się dalszymi badaniami naukowymi, ale przede wszystkim o poprawieniu dostępu do medycyny w zacofanej, prowincjonalnej Warszawie.
Tomaszewiczówna szybko pożałowała swojej decyzji. Świetnie wykształcona kobieta musiała poddać się opinii komisji polskich lekarzy, którzy mieli zadecydować o nostryfikacji dyplomu medyczki i o przyznaniu jej prawa do praktyki lekarskiej. Z uwagi na to, że była to dziedzina nauki w zupełności zaanektowana przez mężczyzn, Anna nie uzyskała zgody na prowadzenie gabinetu. Groziła jej przyszłość opiekunki bogatych starszych ludzi lub pozycja żony przy mężu. Gdyby chociaż trafił jej się ktoś wyjątkowy, naukowiec z otwartym umysłem, skłonny do dzielenia się z żoną pracą i doświadczeniem naukowym… W innym przypadku czekała ją nudna egzystencja pani domu, haftującej na tamborku nićmi chirurgicznymi i ćwiczącej na jedwabnej serwecie szwy medyczne. Ale choć w bibliotece Warszawskiego Towarzystwa Medycznego była praca doktor Anny Tomaszewicz, ona sama nie uzyskała aprobaty oceniających ją mężczyzn, często słabiej od niej wykształconych i znacznie mniej pracowitych. Jej podanie o zgodę na pracę w charakterze lekarki zostało odrzucone. Choć w obronie Tomaszewicz wystąpili Aleksander Świętochowski i Bolesław Prus, Towarzystwo pozostało nieugięte. W koleżance medyczce nie dostrzegali naukowca ale jedynie kobietę. Do grona najbardziej zagorzałych przeciwników kobiet w roli lekarzy należał światowej sławy chirurg Ludwik Rydygier.
Opowieść Ałbeny Grabowskiej to nie tylko historia wytrwałości Anny Tomaszewicz-Dobrskiej. Autorka przytacza także trudną ścieżkę walki o zmianę poglądów i szkodliwych nawyków w medycynie, między innymi upodobanie do używania zaplamionego krwią fartucha, niedocenianie roli sterylizacji urządzeń chirurgicznych i zwykłego mycia rąk oraz dezynfekcji narzędzi i pomieszczeń, co powodowało, że śmiertelność wśród pacjentów gabinetów lekarskich i sal operacyjnych wynosiła nawet 70%. Przy takich liczbach trudno się dziwić, że zamożni wierzyli jedynie swoim lekarzom, a biedni unikali medyków jak ognia. Dodać należy, że pojęcie opieki położniczej i okołoporodowej było zapewne czysto teoretyczne, a szpitale położnicze w zasadzie można było uznać za umieralnie, bowiem poziom higieny przyczyniał się do olbrzymiej śmiertelności zarówno wśród położnic, jak i noworodków.
Droga do zmian w medycynie, czy to w przypadku Anny Dobrskiej, Florence Nightingale, kobiety, która stworzyła nowoczesne pielęgniarstwo, Josepha Listera – twórcy systemu dezynfekcji na bazie roztworu kwasu karbolowego, chemika Ludwika Pasteura, twórcy szczepionek przeciwko wściekliźnie, wąglikowi, cholerze i twórcy prac z zakresu mikrobiologii i innych, opisanych przez Ałbenę Grabowską, była trudna i zniechęcająca. Zaściankowość umysłów ich współczesnych, zwykła zawiść zawodowa i ludzka podłość wymagały od badaczy iście żelaznych charakterów i wielu lat żmudnej pracy. A jednak odnieśli sukcesy, a dzięki ich wytrwałości ludzkość zyskała wiedzę, pozwalającą ratować nasze życie i zdrowie. Jeśli jednak ktoś uważa, że bycie prekursorem w medycynie przynosiło zaszczyty, powinien uważnie przeczytać tę obszerną, pięciusetstronicową powieść. Świat, w jakim przyszło żyć ludziom, których dzisiaj określamy jako geniuszy, bez przesady można było nazwać piekłem. Zawistni koledzy po fachu starali się za wszelką cenę umniejszyć osiągnięcia zdolniejszych lekarzy, mężczyźni bez skrupułów przywłaszczali sobie badania swoich koleżanek, czasami wykorzystując je same nie tylko w roli pomocnic, a światowej klasy badacze i lekarze, nie potrafiący wyjść poza swoje uprzedzenia, ośmieszali kobiety w prasie, uważając ich pragnienie pracy w zawodzie chirurga za fanaberię.
Bardzo polecam.
Warszawa, rok 1965. Ola Czerniawska jest uczennicą klasy maturalnej - zdolną, ambitną, ładną, a w dodatku zakochaną z wzajemnością. Dziewczyna ma jednak...
Nowa powieść autorki kilkunastu powieści dla dorosłych, w tym zekranizowanej sagi "Stulecie winnych" (ruszyła emisja w TVP) oraz cyklu książek dla dzieci...