Pasja dodaje skrzydeł. Ale czy zawsze, na pewno i w każdych okolicznościach? Może się przecież zdarzyć coś wręcz przeciwnego: pasja może podciąć skrzydła. Urastając do niewyobrażalnych rozmiarów, może stać się obsesją, niebezpieczną chorobą, zagrażającą zdrowiu psychicznemu, fizycznemu, a w skrajnych przypadkach nawet życiu. Tak jak miało to miejsce w życiu piętnastoletniego Becka, bohatera książki C.G. Drews Tysiąc idealnych nut, z którego matka za wszelką cenę chciała zrobić genialnego pianistę...
Beck każdą wolną chwilę spędza na ćwiczeniu gry na fortepianie. Wstaje przed świtem, by ćwiczyć sekwencje akordów. Gdy wraca ze szkoły do domu w kółko powtarza etiudy Chopina. Ćwiczenie czyni mistrza – chciałoby się rzec. Bez ciężkiej pracy nie będzie efektów – moglibyśmy podsumować. Wszystko ma jednak swoje granice, a dzieciństwo i młodość rządzą się swoimi prawami. Beck nie dojada, bo w domu są tylko płatki kukurydziane. Chłopak zawala szkołę, bo ciągle gra na pianinie. Beck chodzi w obdartych, starych i za małych ciuchach, bo mama – Maestro, jak chłopak ją zwie – nie przejmuje się swoimi dziećmi. Beck tylko gra, gra, gra i gra. Do zdarcia palców. Do bólu nadgarstków. Do zdrętwienia łokci. Do czasu, gdy matka nie postanowi wyżyć na nim swoich frustracji i nie spoliczkuje go za fałszywą nutę. Do chwili, gdy przekleństwa i obelgi nie zaczną się wylewać z ust Maestro.
Tysiąc idealnych nut to książka porażająca. To historia, która nigdy nie powinna się wydarzyć, choć każdy czytelnik zdawać będzie sobie sprawę z tego, że podobne sytuacje mają miejsce w wielu domach. Powieść C.G. Drews zabiera czytelnika do patologicznego świata, w którym dom nie jest bezpieczną przystanią, w którym rodzina – samotna matka z dwójką dzieci – nie stanowi mocnego fundamentu, na którym zawsze możemy się oprzeć, ale jest skrajnie złamana, zniszczona niezrealizowanymi oczekiwaniami i do głębi zatruta chorą obsesją matki – byłej pianistki. Jedynym jasnym promykiem w domu Keverichów jest bezgraniczna miłość Becka do jego pięcioletniej siostry Joey oraz przypadkowa, niespiesznie rozkwitająca przyjaźń między chłopakiem a jego koleżanką z klasy, August.
Genialnie w powieści zarysowana została postać głównego bohatera, Becka. Chłopak, przez lata zastraszany, poniewierany i niszczony przez matkę, ma skrajnie niskie poczucie własnej wartości. Czuje się nikim. Najchętniej zupełnie by zniknął z powierzchni ziemi. Beck nie chce grać na pianinie, nie „czuje" muzyki klasycznej i mimo że bardzo się stara, jak w przypadku każdego wyzwania, popełnia błędy. Te są jednak dla jego matki, niegdyś wybitnej pianistki, niewybaczalne – zwłaszcza, że kobieta uległa niegdyś udarowi i w jego następstwie, z drżącymi rękami, nie może już więcej grać na fortepianie. Chłopak komponuje muzykę w głowie. Ucieka do świata rozbrzmiewającego nutami, które sam kreśli, które doskonale odczuwa, które poruszają najdelikatniejsze struny jego duszy. Nie ma jednak odwagi, by podzielić się swoimi marzeniami z matką, bo wie, że spotkałoby się to w najlepszym wypadku z dezaprobatą, a w najbardziej prawdopodobnym: z obitą, spuchniętą i siną twarzą.
Sponiewierany Beck nad życie kocha swoją siostrę, Joey. Dziewczynka w zasadzie wychowywana jest przez brata, jednak nieświadomie, jak gąbka, chłonie wszystkie patologiczne zachowania, które widzi u matki. Dziewczynka przeklina jak szewc, a w przedszkolu zachowuje się karygodnie. Jednak obok tego jest po prostu małą, niewyobrażalnie skrzywdzoną psychicznie istotą, która, podobnie jak Beck, pragnie jedynie kilku ciepłych słów ze strony matki, krótkiego przytulenia i wsparcia. Tego jednak dzieci oczekują na próżno.
W książce Tysiąc idealnych nut autorka bardzo wyraźnie kontrastuje dom August – pełen ciepła, szczerości, zrozumienia, rodzinnej atmosfery, z codziennością Becka – przemocą fizyczną i psychicznym znęcaniem się nad dziećmi. Gdy autorka zabiera nas do świata August, fabuła łagodnieje, porównania i opisy stają się miękkie i przyjemne niczym gruby, puchaty dywan, z którego nie mamy ochoty podnosić umęczonych stóp. Gdy z powrotem przenosimy się do życia Becka, przestrzeń i opisy stają się ostre niczym noże do rozbioru mięsa. Słowa zdają się pęcznieć od budowanego napięcia, kolejne zdania pulsują krzywdą i bólem, a opisy ociekają krwią i puchną jak pęknięta warga Becka.
Tak, Tysiąc idealnych nut to książka brutalna. To druzgocąca opowieść, która roztrzaska czytelnika na najdrobniejsze kawałki. To historia, przez którą przechodzimy ze ściśniętym gardłem i zaciśniętymi z bezradności pięściami. C.G. Drews daje jednak nadzieję. Pokazuje, że z najgorsza piekła czasami udaje się wyrwać. Że musimy dać ujście swojemu bólowi, że tylko przestając tłamsić go w sobie, możemy dać sobie szansę na ratunek. Że zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie do nas pomocną, życzliwą bezinteresowną dłoń.
Czy doświadczone przez los rodzeństwo znajdzie klucz do rodzinnego szczęścia? Piętnastoletni Sam i jego autystyczny brat Avery nie mają łatwego życia...
Pomyłki nie przekreślają wartości całego występu. Dają nam motywację do cięższej pracy i do mierzenia wyżej.
Nie powinno się zabijać. Ani marzeń, ani szczęścia, ani zwierząt.
Więcej