Czas na trzeci po Motylku i Więcej czerwieni kryminał Katarzyny Puzyńskiej. Czas na Trzydziestą pierwszą - historię tym razem osadzoną w scenerii zimowej. Nie zacznę cytatem, ponieważ go zwyczajnie nie znalazłam - tak łatwo wejść i zatracić się w tej historii, że nie ma czasu na szukanie adekwatnych do treści cytatów. To zarówno wada, jak i zaleta tego gatunku. Tylko najwięksi mistrzowie potrafią zakląć w kryminał także piękno literatury, język; a tylko najbardziej wnikliwi czytelnicy potrafią to dostrzec.
Wracamy do dobrze znanego czytelnikom prowincjonalnego Lipowa w momencie podobnym do wielu innych, a jednak wyjątkowym, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Weronika wyjeżdża na dwa tygodnie do Warszawy, nie ma jej więc przy aspirancie Danielu Podgórskim, kiedy ten rozwiązuje jedną z ważniejszych - jeśli nie najważniejszą - zagadkę kryminalną w dotychczasowej karierze - zagadkę śmierci swojego ojca. Tajemnice i wątpliwości mnożą się wraz z rozwojem akcji, ale to nie koniec, bo nawet w cichym Lipowie okazać się może, że zbrodni było znacznie więcej. Bo oto z więzienia wraca podpalacz, Tytus Weiss, a ogień znów płonie. W dodatku w okolicy pojawia się także Jerzy Grala, naukowiec badający zbiorowe samobójstwo członków sekty, które miało miejsce w pobliżu czterdzieści lat wcześniej. Czy te sprawy okażą się powiązane? Czy Danielowi i pozostałym policjantom uda się rozwiać wszystkie wątpliwości? I kim jest tytułowa trzydziesta pierwsza?
Dobrze jest obserwować rozwój autora. Dobrze, jeśli każda kolejna książka jest lepsza, pełniejsza, bardziej dojrzała i kompletna od poprzedniej. Tak jest właśnie w przypadku twórczości Katarzyny Puzyńskiej. Przywykłam nawet do tytułowania bohaterów ich wszystkimi możliwymi imionami, nazwiskami, zawodami i funkcjami, jakie sprawują - niech będzie, że nabrało to nawet pewnego uroku. Nadal jednak nie lubię, gdy bohaterowie literatury kryminalnej zaczynają czuć się jak w kiepskim kryminale - komu jak komu, ale im przecież nie wypada...
Trzydziesta pierwsza to powieść lekka, łatwa i zbudowana na szkielecie klasycznego kryminału. Puzyńska zgrabnie rzuca podejrzenia na kolejnych bohaterów, igrając z nimi samymi i z czytelnikami z dużą wprawą. Prawda, rzecz jasna, okazuje się znacznie bardziej złożona. Tym razem mamy dwie - lub nawet trzy - zagadki oraz mnóstwo wątków pobocznych, których rozwinięcia są mniej lub bardziej przewidywalne. Językowo może bez zachwytów, ale za to poprawnie, choć też bez znaków szczególnych - ot, przyjemnie i nieco przeźroczyście.
Wieść gminna (lipowska) donosi, że szykuje się czwarte spotkanie z bohaterami spod Brodnicy. Czym zaskoczy nas Z jednym wyjątkiem? Czy Puzyńskiej wystarczy talentu i pomysłów na opublikowanie trzydziestej pierwszej książki? Trzymam kciuki. Choć wtedy trzeba będzie zapewne już opuścić Lipowo.
We Wnykach wszyscy wierzą, że jak ktoś odwiedzi stary dwór pod lasem, to umrze. Klątwa jest nieubłagana. Dotknie każdego, kto przekroczy próg. Weronika...
Była komisarz Klementyna Kopp po czterdziestu latach wraca w rodzinne strony. Na prośbę matki ma przyjrzeć się sprawie pewnego morderstwa. W drodze do...