W lesie odbywają się ćwiczenia Wojsk Obrony Terytorialnej. W pewnym momencie jednemu z żołnierzy wydaje się, ze kierowca zaparkowanego w pobliżu samochodu mierzy do niego z broni, naciska więc na spust, zabijając go. Okazuje się jednak, że kierowca to przypadkowy, nieuzbrojony cywil. Wkrótce zjawia się policja. Terytorialsi za wszelką cenę chcą bronić kolegi. Napięcie miedzy nimi a policjantami narasta. Niestety, skutki okazują się opłakane.
Cóż, wiele osób ma tendencję do stawiania na piedestale policjantów i żołnierzy – w końcu z założenia zapewniają nam bezpieczeństwo. Jednak w służbach mundurowych tez zdarzają się niebezpieczni ludzie. Pokazuje to powieść Agnieszki Pietrzyk Terytorium.
dr Kalina Beluch
W położonym na Mazurach barokowym pałacu von der Groebenów obecnie mieści się dziesięć mieszkań gminnych. W jednym z nich zamordowane zostaje rosyjskie...
Łatwo jest błędnie odczytać czyjeś słowa. Jeszcze łatwiej - milczenie. Trzy nastolatki wybierają się konno do Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej...
Młodszy aspirant Nikita Sokołow był nakręcony jak zabawka na gwiazdkę.
Pół Polski wyśmiewało wojsko terytorialne. Czytał te obrzydliwe wpisy w internecie. Wszyscy terytorialsi zapoznawali się z obśmiewczymi komentarzami, choć major mówił, aby tego nie robili. Byli nazywani: kotami prezesa, antkami i kaczuszkami. Sugerowano, że biorą kasę za nic, bo nic nie potrafią i nic pożytecznego nie robią.
Więcej