Tandem tedy, mosterdzieju
Bo widzisz, panie Jacku, polityka jest jak gnojówka: cokolwiek byś robił, to będziesz śmierdział, kiedy do niej wejdziesz, a najgorsze, co cię może spotkać, to że po pewnym czasie sam własny smród przestaniesz czuć, a może nawet minie kilka lat, a uwierzysz, że woniejesz niczym kwiatuszki w ogrodzie.
Oto próbka stylu i wytrwanego ironicznego humoru charakterystycznego dla Szubienicznika autorstwa Jacka Piekary. To świetnie napisana powieść historyczno-przygodowo-kryminalna. Barwny obraz życia szlacheckiego, połączony z wymyślną intrygą kryminalną godną mistrzów gatunku. Najbardziej przypomina ona powieści słynnej Agathy Christie. Konkretna posiadłość, niewielka grupka osób próbujących ukryć przed sobą różnorakie tajemnice, gra namiętności, mieszanina prawdy i kłamstwa - czyż to nie sprawdzony schemat, znany z zagadek rozwiązywanych przez nieocenionego Poirota czy dociekliwą pannę Marple? To właśnie w takie miejsce, do majątku stolnika Ligęzy, trafia podstarości Jacek Zaremba, przedstawiciel prawa. Tam czeka już na niego nie tylko stary przyjaciel, ale i goszczący u niego dosyć dziwni szlachcice. Okazuje się, że zostali oni niby zaproszeni przez stolnika, który obiecał im pomóc w poważnych kłopotach. Kto ich tak naprawdę zaprosił? W jakim celu? Dlaczego w taki właśnie sposób? Częściową odpowiedź na to pytanie znajdziemy w Szubieniczniku. Jednak nie całą, trzeba będzie sięgnąć po kontynuację. Myślę jednak, że ci, których urzeknie styl Piekary lub zaintryguje zagadka kryminalna, uczynią to z wielką chęcią.
Jacek Piekara snuje swoją niespieszną opowieść, podlewając ją obficie winem, ożywiając pełnymi uroku opisami życia siedemnastowiecznej szlachty polskiej, niekończącym się biesiadowaniem. Widzi, nie kryjąc podziwu i żalu, zarówno dobre, jak i złe strony ówczesnych czasów, dostrzega cnoty i przywary ludzi wtedy żyjących. Z nostalgią i fascynacją pisze o owym barwnym świecie, pełnym fantazji, gorących emocji i namiętności. Kreśli niezwykłe sylwetki postaci chętnych do bitki i wypitki. Można rzec, że Rzeczpospolita szlachecka jest niejako drugim bohaterem Szubienicznika.
Jacek Zaremba też niejedno w życiu widział, i wiedział, że szlachetność postępków niewiele ma wspólnego ze szlachetnością rodu, bo czasem wśród zwykłych szaraczków zdarzali się tacy, którzy poczciwością czynów i myśli przewyższali niejednego karmazyna.
Zasadnicza intryga powieści idealnie komponuje się z barwnym obrazem życia szlachty, z omówieniem życia politycznego, wojskowego, prawniczego, obyczajowością tamtych czasów. Z ukazaniem szlacheckiej prostolinijności, sąsiadującej często z pychą, z poczuciem bycia kimś lepszym od innych, z dumą z posiadanego bogactwa, z poczuciem wyższości. Z opisem obyczajów, które dzisiaj mogą dziwić, mentalności, którą niełatwo nam zrozumieć. Piekara jednak podchodzi do przeszłości zdrowo, nie oceniając jej jednoznacznie przez pryzmat czasów współczesnych, stara się raczej porównywać obyczaje wówczas panujące w różnych zakątkach, zrozumieć ducha owych czasów. Udaje mu się to zresztą wyśmienicie.
Wielu jest takich, którzy starość mylą z mądrością - stwierdził Stolnik - a przecież głupiec głupcem pozostaje i wiek owej głupoty nie nobilituje, nie wyzłaca i nie oświeca. Wręcz przeciwnie: żałować tylko wypada człowieka, który z biegiem czasu nie nauczył się jeszcze błędów swych naprawiać, lecz tkwi w nich pomimo upływu lat.
Zaskakujące jest to, że chwilami mamy usilne wrażenie, że wypowiadane w powieści opinie nie dotyczą tylko dawno minionego XVII wieku. Że padające z ust szlachciców wybrane słowa świetnie pasują i do naszych nowoczesnych, postępowych czasów, do wielu polityków, sędziów, ludzi ze świecznika. Natura ludzka, jak widać, nie lubi rewolucyjnych czy ewolucyjnych zmian, a te, które mają miejsce, to często zmiany kosmetyczne, wcale jej mimo proroctw naiwnych, żarliwych optymistów nie naprawiające.
Powieść charakteryzuje dość trudny początek. Sto pierwszych stron to praktycznie rozbudowane wprowadzenie. Potem jednak akcja nabiera tempa, które jednakże nigdy nie jest oszałamiające. Bardziej liczy się bowiem atmosfera, klimat rozmów, bogactwo opisów i świetnie stylizowana staropolska mowa, przeplatana łacińskimi wstawkami. Dla wielbicieli historii, zwłaszcza dawnej, rzecz bez dwóch zdań warta lektury.
...prawdziwie złe czasy nastaną wtedy, kiedy brać szlachecka w owej zdradzie nie tylko nic złego już nie zobaczy, lecz będzie zazdrościć zdrajcom, iż tak są przebiegli oraz tak chytrzy, i kiedy marzeniem tych szaraków będzie pójść w ślady zdrajców. Wtedy, proszę waszmościów, żadne już podłości, oszustwa, złodziejstwa nie zagrożą rządzącym, gdyż ci, którzy ich obierają, będą tak samo podli, kłamliwi, nieuczciwi. I wtedy bycie cnotliwym stanie się grzechem oraz przestępstwem. I wtedy złodziej będzie hołubiony, a tego, co krzyczał „łapaj złodzieja”, najpierw wyszydzą, potem schwycą, ubiczują i ukrzyżują...
Rycerz Kielichów jest zwodniczy i niebezpieczny jak górski strumień. Doskonały kochanek, wciąż szuka nowych podniet, bo nuda jest dla niego gorsza od śmierci...
Kto i dlaczego w okrutny, wyrafinowany sposób zabija dostojników Kościoła? Czy giną dlatego, że są ludźmi wielkiej świętości, czy że popełnili obrzydliwe...