Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki Są takie książki, o których trudno powiedzieć, czy człowiekowi się podobały. Ale też powiedzmy otwarcie: są takie książki, które mogą się nam nie podobać, ale cieszymy się, że je przeczytaliśmy.
Okładka i tytuł sugerują coś z pogranicza grzeszności. Tak… Na okładce można przeczytać następujące wypowiedzi: „Miłość, która naznacza los. Kobieta, która jest zdolna do wszystkiego. Szelmostwa, które doprowadzają mężczyznę do granic szaleństwa.” Prawda. Prawda. Prawda. Tylko… czy aby na pewno chodzi o miłość?
Peruwiańczyk Ricardo jeszcze jako nastolatek spotyka dziewczynę, dziewczynkę podającą się za Chilijkę i zakochuje się w niej. Choć może należałoby raczej powiedzieć, że zakochuje się w jej wdziękach: bo ślicznie tańczyła Mambo, bo była nowa na osiedlu, bo miała śliczne ciałko (zdrobnień jest, niestety, w książce bardzo wiele – niestety, ponieważ odnoszą się w dalszej części książki do dojrzałej kobiety, co w pewnym momencie może zacząć czytelnikowi przeszkadzać). Tę samą fałszywą „Chilijeczkę”, tym razem jako „towarzyszkę Arlette”, główny bohater spotyka wiele lat później w Paryżu. Właściwie nie wiadomo, czy odżywa w nim wówczas młodzieńcze zauroczenie, czy też zakochuje się w niej po raz kolejny. Tak czy inaczej: uczucie okazuje się na tyle silne, by mimo oficjalnego zakazu (towarzyszki mogły być koleżankami, ale nie kochankami) je skonsumować, ale nie aż tak mocne, by zatrzymać wybrankę przy sobie. Arlette niechętnie udaje się na Kubę, ale zamiast walczyć o wspólne dobro, zostaje kochanką jednego z przywódców kubańskiej rewolucji, a następnie żoną francuskiego dyplomaty, z którym w końcu powraca do Paryża. Co w tym czasie robi Ricardo, którego największym marzeniem, jak sam przyznaje, jest życie w stolicy Francji? Otóż główny bohater powolutku buduje własną karierę jako tłumacz przy UNESCO. I znów losy naszych bohaterów splatają się, znów zaczyna się romans, przerwany gwałtownie ucieczką „niegrzecznej dziewczynki” do… Kto to wie?
Następna odsłona: Wielka Brytania. Ricardo otrzymuje od czasu do czasu zlecenia do wykonania na Wyspach i od czasu do czasu odwiedza tam przyjaciela, portrecistę koni, który wprowadza go w łatwy, lekki i przyjemny świat hipisów oraz rewolucji psychodelicznej. Niegrzeczna dziewczynka jest tym razem znudzoną żoną hodowcy koni i mimo, że jej mąż jest wielce zazdrosny, nie przeszkadza jej to po raz kolejny romansować z Ricardem. Co się dzieje następnie? Oczywiście, femme fatale znika, by pojawić się kilka lat później w Tokio jako kochanka… gangstera, ciemnego typa, który z łatwością uzależnił ją od siebie i swych dewiacji seksualnych. Dla niego Kuriko (kolejne imię naszej bohaterki) demonstracyjnie poniża Ricarda, który, dowiedziawszy się, iż jego ukochana mieszka teraz w Japonii, wystarał się o kontrakt w Korei i odwiedzał w Tokio kolejnego przyjaciela…
Wiele można wybaczyć, ale tego, by upokorzyć mężczyznę w łóżku ku uciesze innego? To już zdecydowanie zbyt wiele. I tak Ricardo nie wybaczył swej kochance, przynajmniej przez wiele lat. Nie, by „niegrzeczna dziewczynka” nie próbowała się z nim skontaktować. Ricardo postanowił „przestać kochać”! Niestety, tylko do momentu, kiedy poturbowana przez los (a raczej – jak się później okazało – przez japońskiego kochanka) „niegrzeczna dziewczynka” wróciła do Paryża i rzuciła przed oczy Ricardowi całą swoją nędzę. Wtedy nasz bohater rzuca wszystko, aby zająć się leczeniem ukochanej. Po wyjściu z kliniki, zdrowsza nieco, ale - przede wszystkim - znów zadbana i piękna, zostaje „niegrzeczna dziewczynka” już nie kochanką, ale żoną Ricarda. U jego boku nabywa francuskie obywatelstwo, zdobywa pracę i poznaje starszawego, ale zamożnego pana, z którym... ucieka - nie wiadomo, dokąd. Jakiś czas później odnajduje się, a raczej odnajduje byłego męża w Madrycie, wyrywa go z objęć młodszej o prawie dwadzieścia lat "poduszki pocieszenia" i - uwaga, uwaga - zapisuje mu cały swój majątek, stając się prawdziwie przykładną żoną. Niestety, idylla trwa jedynie miesiąc. Otilla – to jej prawdziwe imię, które poznajemy dopiero pod koniec książki – umiera na raka.
Tak kończy się historia tej burzliwej miłości. Czy jednak w przypadku naszych bohaterów można mówić o prawdziwej miłości? Czy „niegrzeczna dziewczynka” kogokolwiek kochała? Wiązała się z mężczyznami bogatymi, starymi, nudnymi, niebezpiecznymi - wszystko jedno, byle byli bogatymi. Jeżeli kochała, to chyba faktycznie najbardziej Ricarda i gdyby ten nie popsuł wszystkiego na samym początku, to kto wie… W końcu to do niego zawsze wracała. Oczywiście, może czyniła tak tylko dlatego, że w nim jednym upatrywała oparcie w trudnych sytuacjach. Ale dlaczego właśnie w nim? Czy kobieta, która potrafi zdobyć każdego mężczyznę, kobieta piękna, inteligentna i bezwzględna, nie umiałaby znaleźć sobie innego „prawdziwego przyjaciela”?
„Niegrzeczna dziewczynka” – taki przydomek nadał jej Ricardo. Oczywiście, patrząc z zewnątrz na jej wybryki, każdy stwierdzi, że ten przydomek świetnie do niej pasuje. Jednak w miarę, jak ją poznajemy, okazuje się, że jej szelmostwa nie wynikały tylko i wyłącznie z faktu, iż była złą osobą. Otilla wyrosła w nędzy, w skrajnej nędzy. Na szczęście - a może: na nieszczęście - była na tyle inteligentna, na tyle bystra, że doskonale zdawała sobie sprawę z przepaści, jaka dzieliła ją i jej rówieśnice, którym dane było mieć zwyczajne, przeciętne domy. Nie widząc możliwości wyjścia z tej matni, zaczęła buntować się przeciwko swemu losowi. Dlaczego już na starcie miała być przegrana? Nie była przecież głupsza od tych, na których musiała patrzyć z podziwem. Dlaczego? Myślę, że właśnie to wypaczyło jej charakter na tyle, że z czasem przestała już pragnąć tylko tak zwanego normalnego życia, a zaczęła pożądać bogactwa. Aby je zdobyć, musiała bardzo wiele poświęcić. I ostatecznie nie wiedziała już, czy pragnie bogactwa, czy intensywnego, życia, czy… sama nie wiedziała, a ja tym bardziej nie wiem. Ale choć trudno pochwalić cokolwiek z tego, co uczyniła, łatwo chyba znaleźć dla niej usprawiedliwienie.
„Grzeczny chłopczyk” – taki przydomek nadała Ricardowi Otilla, za takiego on sam się uważał, za takiego nawet (co można łatwo zauważyć, czytając książkę) uważał go autor. Oczywiście, porównując go z tytułową bohaterką, można się zgodzić, że ten przydomek dobrze do Ricarda pasuje. Zastanówmy się jednak nad nim głębiej. Czy faktycznie "grzeczni chłopcy" w ten sposób się zachowują? Nie chodzi mi nawet o zarzucany mu brak ambicji. Ricardo został cenionym tłumaczem konferencyjnym, symultanicznym, literackim. Nie zarabiał może ogromnych pieniędzy, ale one nie stanowiły dla niego aż takiej wartości, nie brał udziału w wyścigu szczurów. Umiał jednak zapewnić sobie całkiem wygodne życie. Nie, nie o ambicję tutaj chodzi, a o jego niezdolność do prawdziwej miłości. Cóż z tego, iż przez całe życie marzył o jednej tylko kobiecie, skoro nie potrafił najpierw zatrzymać jej przy sobie (bo - konsekwencje…), a następnie nie potrafił zostawić jej, już jako mężatki, w spokoju (bo może nie będzie konsekwencji…). Jak łatwo jest przemierzać tysiące kilometrów, by spędzić kilka upojnych nocy z kobietą życia i jak trudno wybaczyć kobiecie życia to, że tak bardzo się pogubiła. Ostatecznie można przecież wydać fortunę na leczenie wybranki, na basen, na siłownię, na jej nowe ubrania i fryzury, jeśli tylko daje to pewność, że znów będzie piękna i zmysłowa.
Przeczytałam wiele recenzji tej książki. Prawie wszyscy autorzy byli zgodni co do tego, że Ricardo to naiwniak bez ambicji, a „niegrzeczna dziewczynka” była po prostu bezwzględna. Ale to właśnie tytułowa bohaterka straciła w tej rozgrywce wszystko, a Ricardo - jedynie trochę zdrowia i pieniędzy. Nie na tyle dużo, by nie móc tego znów odbudować.
Książka Vargasa to jednak nie tylko historia uzależnienia czy też choroby, którą niektórzy nazwali miłością. Jest to również małe studium zmian zachodzących w Europie i Ameryce Łacińskiej w drugiej połowie dwudziestego wieku. Mam na myśli zmiany polityczne, kulturalne, obyczajowe. Dlatego właściwy odbiór książki wymaga znajomości historii najnowszej.
Język dzieła Llosy jest niezwykle plastyczny, zwłaszcza jeśli chodzi o opisy serwowanych w różnych restauracjach dań, a także opisy ubiorów i erotycznych wyczynów (miejscami ta plastyczność sięga – według mnie – zbyt daleko i przekracza granicę dobrego smaku). Poza tym uważam jednak, że tego typu historię na tle takich, a nie innych wydarzeń można było opisać może nie lepiej, ale ciekawiej. Jest jednak dzieło Llosy z pewnością warte przeczytania, jest książką, której nie czytamy z przyjemnością, ale której lektury z pewnością nie będziemy później żałowali.
Oto, do czego zdolny jest człowiek. Urania Cabral miała dziewiętnaście lat, gdy opuściła Dominikanę. Teraz, po trzydziestu latach, wraca, by raz jeszcze...
Liczba gwałtów popełnianych przez żołnierzy Sił Lądowych Peru rośnie zatrważająco. By oczyścić dobre niegdyś imię armii i zapanować nad wstydliwymi występkami...