"Straszne historie o otyłości i pożądaniu" dotyczą dwóch kobiet, Baśki i Janiny, które los zetknął ze sobą w jednym pokoju hotelowym na odchudzających wczasach. Obie mają problem z nadwagą, ale na wakacjach w mniejszym stopniu leczyć będą ciało, w większym - duszę.
Fabuła powieści jest banalna, główny jej węzeł - naiwny i w gruncie rzeczy przewidywalny. Bez wątpienia warstwa fabularna jest najsłabszą stroną "Strasznych historii o otyłości i pożądaniu". Całe szczęście ubytek ten rekompensują z nadmiarem trzy inne aspekty: język, kreacja postaci i sposób prowadzenia narracji. Język, jakim napisane zostały "Straszne historie..." jest bardzo bogaty, bardzo aktualny, zabawny, na czasie. To język żywy. Jednocześnie doskonale oddaje przebieg procesów myślowych, opartych na różnych skojarzeniach, pewnych nielogicznościach (w warstwie samej treści, nie zaś gramatyki).
Zapadające w pamięć porównania w stylu "stanik wielki jak kamizelka kuloodporna" czy "krótki jak orgazm kota" imponują świeżością i błyskotliwością. Warstwa językowa sprawia, że lektura książki staje się lekka i przyjemna a perypetie bohaterek bliższe czytelnikowi. Zaś opisy potraw napotykane co kilka stron w magiczny sposób zaostrzają apetyt odbiorcy. Narracja prowadzona jest w bardzo ciekawy sposób: z punktu widzenia dwóch głównych bohaterek. Na przemian czytamy, zwykle kilkuakapitowe, wypowiedzi to Janiny, to Baśki. Każda z nich oprócz relacjonowania bieżących wydarzeń z obozu odchudzającego opisuje swoją przeszłość. Dowiadujemy się w ten sposób jak trafiły na te dość przecież oryginalne wczasy a przede wszystkim w jakim celu na nie trafiły.
Pytanie o sens odchudzania okazuje się bowiem wielce skomplikowane i kłopotliwe. Janina i Baśka różnią się od siebie. Choć niestety na poziomie języka jest to mało wyraźne (Baśka używa większej ilości przekleństw, jej język jest bardziej brutalny, ale to wszystko jeśli chodzi o indywidualizację), to sam sposób myślenia, nastawienia do różnych spraw wyraźnie odróżniają od siebie bohaterki. Każda z nich pozostaje wyraźnie zarysowanym indywiduum i charakter postaci jest nietrudny do uchwycenia. Jeśli chodzi o przekaz, to książka tylko na początku może wywołać obawy "o nie, znów mam do czynienia z feministycznym bełkotem w stylu Ensler!" Całe szczęście tak nie jest. Mnogość postaw i rozwiązań zawartych w książce - bez wyraźnego wskazania na jedynie słuszne - pozwala zobaczyć problem otyłości (i wiele innych) w pełnym świetle, bez potępiania jakiejkolwiek nań reakcji. Osobiście możemy przyznawać rację Baśce lub Janinie, ale nie możemy odgórnie stwierdzić, że ona tę rację obiektywnie posiada.
"Straszne historie..." to powieść przyjemna w odbiorze, ciekawie napisana, choć fabularnie naiwna. Miejscami motywująca.
Piękna literacka podróż do skrawka Polski sprzed 200 lat. Fascynujące losy rodziny, która potrafiła ocalić miłość i godność. Anna Fryczkowska, zdobywczyni...
Roztrwonić urodę można z różnych powodów. Uzasadnionych i wydumanych. Ale skutek ten sam. Wczasy odchudzające. Dwie kobiety, które...