Zosia i Paweł tworzą udane i kochające się małżeństwo. Niebawem na świat przyjdzie ich pierwsze dziecko. Paweł jest z zawodu lekarzem, z tego też względu często nie ma go w domu. Troszczy się o swoją żonę i dlatego zanim urodzi wychodzi do niej z propozycją przeprowadzki do swojego rodzinnego domu w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Zosia początkowo nie była zbyt przychylna, ale z czasem doszła do wniosku, że podjęła słuszną decyzję odnośnie wyjazdu. Szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu z dala od warszawskiego zgiełku.
Wszystko układało się pomyślnie, ale coś, a raczej ktoś nie dawał Zosi spokoju. Mowa tutaj o Julii, o nieżyjącej już byłej żonie Pawła, na temat której tak mało jej mówił. Czyżby coś przed nią ukrywał? Trudna relacja Mikołaja i Pawła, dwóch rodzonych braci też ją zaczyna trapić. Co takiego się wydarzyło, że patrzą na siebie wrogo, chociaż kiedyś łączyła ich ze sobą mocna więź?
Jestem fanką historii w których pojawia się motyw rodzinnych tajemnic. Ich odkrywanie sprawia mi ogromną przyjemność. Strona po stronie, w napięciu oczekuję na kolejny zwrot akcji niosący ze sobą wskazówkę, która pomoże mi rozwiązać zagadkę.
Biorąc pod uwagę opis fabuły wiedziałam, że będę miała właśnie z czymś takim do czynienia i dlatego z dużym zaciekawieniem rozpoczęłam czytanie tej książki.
Niestety tym razem mogłam o czymś takim tylko sobie pomarzyć. Historia Zosi i Pawła jest szalenie przewidywalna. Ja już po kilku stronach wiedzialam dlaczego bracia odnoszą się do siebie w taki a nie inny sposób. Wstawki w których przeszłość dała o sobie znać też zrobiły swoje. Gdyby nie one, może to całe odkrywanie miałoby jakiś sens. Zawiodłam się, i to bardzo.
Kolejną kwestią jaką poruszę jest kreacja bohaterów. Rybiccy tworzą wpływową i cenioną rodzinę i nikt nie bierze pod uwagę tego, że mogą mieć jakieś problemy, a tym bardziej głęboko skrywane sekrety. Wszyscy na pierwszy rzut oka są cudowni i idealni. Czarnym charakterem okazał jest Mikołaj. Jako jedyny wniósł coś ciekawego, bez niego chyba nie doczytała bym książki do końca.
Postać Zosi też mnie nie urzekła. Jest kobietą bez skazy. Potrafi rzucać dobrymi radami jak płatkami róż i rozwiązuje wszystkie problemy jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Nikt do tej pory tego nie potrafił, dopiero jej pojawienie zmieniło wszystko. Czyżby dobre wróżki na prawdę istniały? Autorkę chyba trochę poniosło.
Za to nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że Pani Oleksa potrafi pisać. Jej zasób słów jest ogromny, a język robił się chwilami bardzo poetycki. Nie każdy posiada w sobie taką umiejętność, więc warto to docenić. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim może coś takiego odpowiadać.
Czy coś w tej książce zasługuje na pozytywną ocenę? Na szczęście tak. Są to opisy Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Jest to małe, urocze miasteczko cieszące się dużym zainteresowaniem wśród turystów o każdej porze roku. Ja nie miałam okazji tam być osobiście, ale dzięki lekturze odbyłam interesującą podróż siedząc sobie wygodnie w fotelu z aromatyczną herbatą w ręku. Niestety nie od Dziwisza. Może kiedyś uda mi się pospacerować śladami Zosi, i tak jak ona zakocham się w tym miejscu.
Miałam duże nadzieje wobec tej książki, ze względu na mój ulubiony motyw tajemnic, ale jak już wiecie wyszło inaczej. Przykro mi to pisać, ale takie są moje odczucia po jej przeczytaniu. Może twoje będą inne i dlatego śmiało sięgnijcie po tę powieść. Ja wam w żadnym wypadku tego nie zabraniam.
Samotność ma twoje imię to fascynująca opowieść o pragnieniach ludzkiego serca, które nie chce dać się oszukać ani zignorować. Ewa, Martyna, Hanna,...
Po dwunastu latach za granicą, Maks wraca do rodzinnego, nadmorskiego miasteczka, aby zająć się chorą matką. Wyjechał stąd z zamiarem by nigdy nie wrócić...