Cormac McCarthy wydał dotąd dziesięć powieści. Trzy kolejne czekają na publikację. „New York Times” nazwał go „najlepszym nieznanym pisarzem Ameryki”. Jest laureatem Pulitzera i National Book Award, a także najczęściej wymienianym – obok Philipa Rotha – amerykańskim kandydatem do literackiego Nobla. W Wielkiej Brytanii nazywany nowym Joyce’em, w ojczyźnie porównywany do Faulknera. Nie szuka rozgłosu i poklasku, publicznie pokazał się tylko dwa razy. Nie przywiązuje wagi do pieniędzy i spraw materialnych, w młodości porzucił życie komfortowe, co dla dwóch kobiet, z którymi się związał, było nie do przyjęcia i zaakceptowania, zwłaszcza, że ku ich rozpaczy nigdy nie podjął stałej pracy. Nigdy też nie miał stałego adresu. Nie lubi mówić o sobie i swojej twórczości, zatem nie daje miłośnikom swojej twórczości zbyt wielu okazji do poznania własnych poglądów. Taką szansę przynoszą jednak jego dzieła. Każdy pisarz w pewien sposób daje się bowiem poznać poprzez swoje utwory, w których zostawia cząstkę swojego „ja”.
Zamykającą Trylogię Pogranicza powieść Cities of the Plain (w polskim przekładzie, którym obdarowuje miłośników twórczości Cormaca McCarthy’ego Wydawnictwo Literackie, nie wiedzieć czemu, tytuł brzmi Sodoma i Gomora) popełnił on w 1998 roku. Krytycy i czytelnicy sytuują powieści tworzące ten tryptyk w nurcie westernowym jego twórczości, zapoczątkowanym przeszywającą na wskroś powieścią Krwawy południk. To literatura, która potrafi przewiercić człowieka. Obezwładniająca, wyrafinowana, mroczna proza. Mimo grozy, posępności, brutalności i szaleństwa ogarniającego świat wykreowany przez McCarthy’ego, nie sposób uwolnić się od niego, choć często brakuje tchu. Ponury, przygnębiający pejzaż, jaki namalował w Krwawym południku McCarthy, typowy zresztą dla jego twórczości, urzeka i odpycha zarazem. W tym tkwi niejako paradoksalnie przyciągająca moc utworu. Przez cały czas lektury czytelnik znajduje się w sidłach pisarza, z których trudno się wyrwać, choć nieustannie dostarcza nam on pretekstu do odłożenia książki.
Na tym tle Sodoma i Gomora zaskakuje… łagodnością w ukazywaniu zmagań człowieka z otaczającym go światem oraz jeszcze większą prostotą języka, za pomocą którego ową rzeczywistość autor maluje, a także rzadkim w twórczości McCarthy'ego wątkiem miłosnym. Proza ta jest niemal oschła, niezmiernie surowa i zwięzła - wyjątkowo narrację przerywają poetyckie, poruszajace strunę wrażliwości opisy, a zdania są krótkie i urywane. Jednak w tym niewymyślnym, zwyczajnym i odznaczającym się brakiem komplikacji świecie przedstawionym tkwi głębia myśli i… - nie bójmy się tego powiedzieć - uczuć. To, co najistotniejsze w tej prozie, ma podskórnie odczuwane tętno.
Bohaterem, wokół którego zbudowana jest zasadnicza oś utworu, jest John Grady - wchodzący w dorosły wiek mężczyzna, który zakochuje się w prostytutce. Magdalena należy do bezwzględnego alfonsa, z którego sideł Grady będzie próbował ją wyrwać. Historia, jaką opowiedział pisarz, jest zatem, tak jak w pozostałych powieściach, w gruncie rzeczy banalna. Sęk w tym, że pod warstwą szablonowości kryją się przyprawiające o zawrót głowy wymiary. Trzeba być zatem czujnym, gdyż drugie dno może nagle odsłonić się przed nami niczym urwisko we mgle. W przeszywająco szczerym epilogu, w którym jeden z bohaterów powie: Mam zaś przed sobą jeszcze kawał drogi, McCarthy zaprasza do podróży w głąb siebie, do zadania sobie pytań związanych z prawdami uniwersalnymi: z życiem i śmiercią, czyli z tym, co łączy wszystkich ludzi. Bohaterowie tej powieści, jak i pozostałych utworów, są rzuceni w świat bezlitosny i nieprzyjazny, który starają się różnymi siłami, nierzadko błądząc i potykając się o wiele kamieni, ujarzmić. Walkę tę, jak się wydaje, raczej przegrywają. Ale czy na pewno przegrywają do końca? Może jednak jakieś moralne zwycięstwo jest możliwe? Owszem, popadają w marazm i obojętność, tracą złudzenia, ale czasami się podnoszą - i znowu, i znowu, by uświadomić sobie, że nie jest się w ostateczności straconym dla Boga i ludzi, których on zespala:
Świat, który już przeminął, i świat, który nadejdzie. Ich wspólna przemijalność. A nade wszystko głęboko zakorzeniona świadomość, że piękno i strata to jedno.
Mroczna opowieść o zemście i przeznaczeniu\r\nKlasyka literatury amerykańskiej. Książka uhonorowana prestiżową Nagrodą Faulknera.\r\nPrzemytnicy alkoholu...
Prowadziła go zła gwiazda… Stał na rozstaju dróg, poza społeczeństwem, ponad prawem, ponad moralnością. Niekochany, niechciany. Mordował...