Kochacie Agathę Christie? No jak nie, jak tak! Jeśli z wypiekami na twarzy śledzicie, kto miał motyw, kto skrywa mroczny sekret i dlaczego trup pada akurat w najmniej odpowiednim momencie, to mam dla Was dobrą wiadomość. Na naszej rodzimej ziemi wyrasta godna następczyni Królowej Kryminału.
Emilia Szelest zbudowała intrygę w stylu klasycznej powieści detektywistycznej. Jest odcięte od świata miejsce, są barwne postaci, z których każda ma coś na sumieniu, a nad nimi wszystkimi wisi widmo śmierci. Trup ściele się gęsto, tropy prowadzą w różnych kierunkach, a jeden, samotny detektyw stara się rozwiązać sprawę. Brzmi znajomo? Oczywiście, ale to właśnie sprawia, że historia wciąga od pierwszych stron!
Autorka posługuje się lekkim, płynnym stylem, który sprawia, że książkę pochłania się błyskawicznie. Postaci – choć pochodzą z różnych środowisk i zakątków świata – są wykreowane bez zbędnej przesady. Każdy ma swój charakter, własne tajemnice i to właśnie one napędzają fabułę.
Zupełnie nie rozumiem niektórych niskich ocen tej książki. Gdzie tam nuda, gdzie przewidywalność? Nie znalazłam ich na żadnej stronie. Za to znalazłam intrygę, którą z przyjemnością rozplątywałam, dając się zwodzić autorskiej precyzji. To rozrywka w czystej postaci.
Kiedy demony śpią, budzi się namiętność. Dla Damiana Bieszczady są kryjówką. Były policjant ucieka przed swoją przytłaczającą przeszłością, uzależnieniem...
W przestworzach jesteśmy tylko my. I to, co między nami Ida jest świetną pilotką, ale na skutek redukcji etatów traci pracę. Rodzinne obowiązki sprawiają...