O czym marzą osoby należące do pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków? I czy wśród tych marzeń znajdzie się miejsce dla starego, rozpadającego domu gdzieś na końcu świata? Na te pytania odpowiedzi znaleźć można w Roman(s)ie Piotra C.
Głównym bohaterem nowej powieści twórcy Pokolenia IKEA jest Roman, pracownik wielkiej korporacji, spędzający dnie w swoim biurze nad kolejnymi danymi odnotowanymi w arkuszu kalkulacyjnym. Na jego życie składa się praca i… praca, a – co najważniejsze – Romanowi wcale nie jest z tym źle.
Kiedy kadry wymuszają na nim wykorzystanie zaległych dni urlopu, Roman nie spodziewa się, że zamiast na tropikalne wyspy trafi do chaty gdzieś na Pomorzu, odziedziczonej po niedawno zmarłym krewnym. Miejsce to nie jest może całkowitą ruderą, ale też mieszkanie w niej nie przypomina wakacji w standardzie all inclusive. Zwłaszcza gdy zima jest mroźna, woda zamarza w rurach, a prąd wysiada w całej wsi. Co jeszcze zaskoczy korposzczura z dużego miasta? I czy w takim miejscu odnajdzie on miłość życia, przed którą przez lata się wzbraniał?
Piotr C. kolejny raz bezceremonialnie komentuje otaczającą nas rzeczywistość, nie gryząc się w język. Zamiast tego ukazuje świat taki, jakim jest – wcale nie bajkowy, a często cyniczny i zwyczajnie smutny. Jednak nawet w tym świecie można znaleźć szczęście. Trzeba się jednak o nie postarać.
Piotr C. prowokuje nie tylko treścią swojej powieści, czyni to już poprzez tytuł swojej nowej powieści – z jednej strony nawiązując do imienia głównego bohatera, z drugiej – bawiąc się nazwą gatunku literackiego. Chociaż sam autor w wywiadzie twierdzi, że nie jest szczególnie na bieżąco z romansami, to jednak wydaje się, że Roman(s) stanowi swego rodzaju odpowiedź na tego typu prozę.
Powieść Piotra C. z typowym romansem nie ma zbyt wiele wspólnego. W opowieści o Romanie trudno doszukiwać się romantyzmu i frazesów pełnych uniesień. Proza Piotra C. jest natomiast z całą pewnością niepoprawna politycznie. Szorstka, dla niektórych być może nawet niesmaczna. A jednak mimo wszystko okazuje się, że nawet w powieści takiej jak ta – niestroniącej od czarnego humoru i ironii – ostatecznie znajduje się miejsce na coś więcej niż tylko obśmiewanie innych.
Roman(s) to także opowieść o tym, że życie w wielkim mieście – chociaż z pewnością wygodniejsze niż w małej wsi pośrodku niczego – nie musi przynosić satysfakcji. Przypadkowe oderwanie od dobrze znanego świata – jak w przypadku powieściowego Romana – może zmienić życie człowieka o sto osiemdziesiąt stopni.
Roman(s) z całą pewnością jest pozycją obowiązkową dla czytelników bloga Piotra C., a także wszystkich tych, którzy doceniają dobrą internetową pastę. Nowa powieść autora bestsellerowego Brudu bawi i wciąga od pierwszych stron, choć jednocześnie trudno nie odnieść wrażenia, że w świecie opisywanym przez Piotra C. sami również funkcjonujemy. Tak naprawdę więc podczas lektury śmiejemy się z samych siebie.
W czasach, gdy seks dostajesz szybciej niż hamburgera w fast foodzie. Gdy sukienki są krótsze niż wyrzuty sumienia.Gdzie nie ma niczego na...
Najlepsze chwile w życiu to te, kiedy zaczynasz odliczanie dni do śmierci. Trzy kobiety. Narkotyki. Wielka wygrana. I zdrada. Kiedy Drwalu, dawny...