Katarzyna w noc sylwestrową postanawia przejść na wcześniejszą, zasłużoną emeryturę. Analizuje swoje dotychczasowe, ponad pięćdziesięcioletnie życie, swoje związki i etapy, przez które musiała przejść. Poznajemy jej przeszłość, a także relacje z córką, Ewą, które są nad wyraz ciepłe i udane - niczym marzenie. Kobieta jest rozwódką oraz od czterech lat wdową, a teraz stara się odnaleźć siebie i własną drogę. Oczekuje również na moment, kiedy jej pierworodna stanie przed ołtarzem, jednak gdy to niespodziewanie ma miejsce, Katarzyna jest w szoku. Wybranek jej córki jest bowiem zaledwie dwa lata młodszy od... Katarzyny! Wacław mógłby być ojcem Ewuni, a nie jej mężem. Jakie tajemnice skrywa zięć głównej bohaterki? Czy to małżeństwo w ogóle ma sens i prawo na przetrwanie? O tym, oczywiście, przekonać się trzeba podczas lektury Pułapki Nowego Roku.
Nowa powieść Jolanty Kwiatkowskiej nieco zawodzi. Sama fabuła okazuje się dość ciekawa i interesująca, ale odnieść można wrażenie, że nie jest to książka kierowana do młodego odbiorcy. Ten może mieć problem z odnalezieniem się w całej historii, która wydawać się może nieco nierzeczywista. Reprezentanci starszego pokolenia, jakich spotyka się na co dzień, są jednak w większości mocno odmienni od tych, których w powieści swej ukazuje Kwiatkowska. Nie znaczy to, że jej książka jest niewiarygodna. Po prostu to lektura nie dla każdego. Zwraca również uwagę to, z jak ogromnym ciepłem i życzliwością narratorka ukazuje świat. Jak bardzo optymistycznie patrzy na polskie realia - przynajmniej w tej książce.
Styl Jolanty Kwiatkowskiej nie pozostawia nic do życzenia. Autorka operuje barwnym i przystępnym językiem. Jej dialogi są bardzo ciepłe, miejscami - dowcipne i przepełnione miłością, a historie opisane w książce skrywają wiele tajemnic, na czytelników czeka też sporo zwrotów akcji. I chyba właśnie to sprawia, że po lekturze Pułapki Nowego Roku wprost chce się sięgnąć po kolejne powieści autorki.
Pułapka Nowego Roku to idealna propozycja przede wszystkim dla nieco starszych czytelników. To szansa, by zobaczyli oni, że życie "po pięćdziesiątce" nie musi być nudne, nie musi też ograniczać się wyłącznie do bawienia wnuków czy robienia szali na drutach. To interesująca, choć nie najbardziej udana powieść w dorobku autorki.
Małgorzata od dawna próbowała odciąć się od tego, co było i nawet kilkakrotnie jej się to udawało. Może nie całkowicie, ale na tyle, żeby móc żyć dniem...
Opowiadanie „Autobiografia” w cieniu pierwszych – to moje podziękowanie tym wszystkim, którzy nie szczędzili czasu, energii, pieniędzy...