Przyjaciółka z młodości to moja pierwsza lektura tegorocznej Noblistki, za którą wzięłam się wiedziona właśnie nagrodą dla autorki i standardowym myśleniem typu: Jeśli ktoś wygrał z Murakamim, musi być naprawdę dobry. I co? I w moim życiu niewiele (jeśli nie nic) się zmieniło —wszystkie części ciała mam w jednym kawałku, mój światopogląd nie uległ zakrzywieniu, nie zostałam poruszona do głębi. Szkoda. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że inne tomy opowiadań Munro na Nobla naprawdę zasługują.
Od ogólnego obrazu całości odbiegają dwa opowiadania — pierwsze i jednocześnie tytułowe oraz trzecie, Meneseteung. Gdyby całość tomu była na poziomie tych dwóch tekstów, zasadność przyznania autorce Nobla uznałać należałoby za niepodważalną. Obydwa mają klimat, są pięknie napisane, a ich literacka rzeczywistość wciąga czytelnika bez reszty. Sprawiły nawet, że usilnie szukałam, czy Munro opisuje historie prawdziwe, a ponieważ tak nie było, tym bardziej byłam pod wrażeniem. Warte przeczytania, choć już nie tak dobre, są również trzy inne opowiadania — Zdjęcia lodu, Dobroć i łaska oraz Peruka.
Niewątpliwą zasługą autorki jest język tej prozy — literacko piękny, delikatny, a jednocześnie dobitny. Wszystkich dziesięć opowieści to jakby wycinki z życia ich bohaterów — narrator pojawia się obok nich jakby na chwilę i opisuje ten fragment ich egzystencji, po czym opuszcza bohaterów na stałe. Efektem tego zabiegu jest to, że w zasadzie żadne z nich nie mają przesłania, co akurat zarzutem nie jest, ponieważ opowiadanie, jako krótka i szczególna forma literacka, wcale nie musi go posiadać. Czasem jednak podczas lektury Przyjaciółki z młodości jednak tego sensu pragnęłam - szczególnie w zakończeniach, których w większości zwyczajnie nie rozumiem. Dość męczący bywa również zabieg, który Munro zastosowała w niemal każdym opowiadaniu — reminiscencje reminiscencji reminiscencji — wprowadzają one taki chaos, że czasem można było zgubić czas i poświęcić dużo energii, by określić, które wydarzenia są najwcześniejsze, a które - najbardziej współczesne. Mnie osobiście raziło również tłumaczenie i stosowanie słów takich jak popatrzyć czy mięsiwo — oczywiście poprawnych, ale jednak bardzo nienaturalnych. Rozumiem większość zabiegów, mających na celu zachowanie poprawnej polszczyzny i do upadłego będę walczyć o rozróżnianie słów unikatowy i unikalny, ale nie zrozumiem stosowania takich archaizmów we współczesnych tłumaczeniach książek.
Ogólnie rzecz biorąc, mam mieszane uczucia w stosunku do Przyjaciółki z młodości Alice Munro. Niewątpliwie jej styl jest unikatowy (sic), nie unikalny (nie chcę go bowiem unikać), a niektóre z opowiadań oczarowują i definitywnie warte są uwagi. Całość jednak, na czele z kiepskimi moim zdaniem tytułami poszczególnych opowiadań, pozostawia spory niedosyt.
Po doskonałym debiucie sprzed 45 lat, Wydawnictwo Literackie przedstawia polskim wielbicielom opowiadań Alice Munro najnowszy tom kanadyjskiej pisarki...
Zbiór opowiadań noblistki jak tytuł bardzo przewrotnych To osiem zupełnie wyjątkowych historii kobiet. Każda z nich znajduje się na innym etapie życia...