Mógłby być kimkolwiek. Ot, everyman. Facet, którego mijamy na ulicy, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Człowiek, który wprowadza się na chwilę do niewielkiego mieszkania na naszym szczelnie zamkniętym przed światem zewnętrznym osiedlu. Moglibyśmy go nawet nie zauważyć – nie dostrzec, że raz na tydzień lub rzadziej zamawia zakupy z dostawą do domu. A w międzyczasie poluje. Z aparatem fotograficznym. Na kobietę, którą porzucił kilka lat wcześniej.
Przez Zośki Papużanki to proza bez reszty skupiona na detalu. Autorka wydobywa z cienia wszystko to, czego na co dzień nie dostrzegamy. Pojedyncze słowa. Gesty. Sceny, do których nie przywiązujemy najmniejszego znaczenia, a które decydują o kierunku, w jakim zmierza nasze życie. Bo życie – w przeciwieństwie do literatury czy kina – nie składa się z wielkich scen, którym towarzyszy pompatyczna muzyka, z potężnych dramatów czy wielkich tragedii. Raczej z pozornych drobnostek i maleńkich pęknięć, które mogą doprowadzić do całkowitego zniszczenia tak starannie budowanego przez nas mikrokosmosu. Związku. Domu. Rodziny.
Właśnie – „przez". Przez co doszło do rozstania dwojga bohaterów powieści Papużanki? A może raczej – przez kogo? Przez co musieli przejść bohaterowie, by dotrzeć do miejsca, w którym są teraz? Przez co jeszcze będą musieli przejść, by zatrzymana w kadrze fotograficznym chwila, scena, doczekała się rozwiązania?
Przez to proza bardzo pojemna. To opowieść o tym, że fotografia zawsze kłamie, stanowi jedynie wycinek rzeczywistości, często starannie wyretuszowany i wyreżyserowany. To opowieść o tym, że – paradoksalnie – najlepsze są zdjęcia nieudane, przez przypadek ujawniające choć skrawek prawdy o przedstawionych na nich ludziach czy miejscach. To historia o tym, jak bardzo subiektywne jest nasze postrzeganie rzeczywistości, jak bardzo to, kim jesteśmy i co przeżyliśmy, decyduje o naszym odbiorze świata. To opowieść o piekle wynajmowanych mieszkań, o zużywaniu się – przedmiotów, ludzi i związków. I o tym, że czasem po prostu inaczej rozumiemy te same słowa. Ale Przez to także studium człowieka, który wpadł w pułapkę własnego perfekcjonizmu i pragnienia kontrolowania wszystkiego oraz wszystkich. To opowieść o kształtowaniu – przestrzeni, siebie, innych. I o nieuchronnej porażce, na którą skazani są ludzie starający się kształtować świat.
Nowa powieść Papużanki zachwyca skupieniem na szczególe, drobnostce, języku. Porusza rytmem i pięknem frazy, mnogością spostrzeżeń i zdań jakby gotowych do wynotowania, a jednocześnie umiejętnie unikających popadnięcia w banał. Przez zwraca uwagę świadomością i meta-świadomością, dialogiem z literacką tradycją, uwypukleniem tego, co pozornie niedostrzegalne. To proza – nie waham się użyć tego określenia – wielka w swej kameralności. To powieść, na którą bez wątpienia warto było czekać.
Jest taki sobie. Źle się uczy. Nie zadaje pytań. Gubi zeszyty, obgryza paznokcie. Nie spełni żadnych ambicji. Nie będzie nikim ważnym. Wszyscy się z...
Powieść nie musi wskazywać rozwiązań, nie musi się kończyć, skoro żaden koniec nie jest ani potrzebny, ani możliwy. Zośka Papużanka wraca do sagi rodzinnej...