Własny raj na ziemi Są takie miejsca na ziemi, gdzie czas płynie leniwie pośród zapachów i kolorów dnia codziennego, a marzenia wydają się leżeć na wyciągnięcie ręki. Ludzie są otwarci na świat i życzliwi, chętnie dzielą się sercem z innymi. Ten wyjątkowy zakątek może leżeć na kieleckiej ziemi, w bieszczadzkich lasach, może też okazać się on mazurską oazą spokoju. To na Mazurach właśnie, w przedwojennym miasteczku na Prusach Wschodnich, ulokowała swoje uczucia Katarzyna Enerlich. Jej „Prowincja pełna marzeń” doczekała się kontynuacji i teraz możemy znów poczuć wiatr znad jeziora Czos, czytając „Prowincję pełną gwiazd”.
W Mrągowie, niegdyś zwanym Sensburgiem, wypełnionym legendami i muzyką, spotkała swoją miłość Ludmiła. Związek z Niemcem Martinem, który dla tej energicznej byłej dziennikarki porzucił dotychczasowe życie, nie należy do łatwych. Rozstania i powroty, niespodziewane zakręty losu i napotykani ludzie na drodze – wszystko to splata się w pajęczą sieć egzystencji Ludmiły. Odnaleziona przyrodnia siostra Hanka, romans z Piotrem, utrata pracy i działalność na własny rachunek, a następnie ślub – to etapy poszukiwania siebie, odkrywania w sobie prawdziwej kobiety, jej potrzeb, natury i pasji. Owocem miłości do Martina jest dziecko, Zosia, która stanowi cząstkę duszy Ludmiły. Czasami jednak nawet najgorętsze słońce przesłaniają chmury, a świat (nawet, jeśli na co dzień jest wymarzonym rajem) staje się szary i nieprzyjazny. W szczęście Ludmiły wplecione się również cierpienia – i to zadawane przez najbliższą osobę. Śmierć teściowej, obojętność i oschłość Martina, poczucie osamotnienia i odrzucenia rodzą wątpliwości co do słuszności życiowych wyborów.
Katarzyna Enerlich ze znawstwem kobiecej duszy pisze pięknie o smutku, cierpieniu i rozterkach. To prawdziwy dar – snuć historię tak plastyczną, a jednak delikatną i zabarwioną kolorami tęczy, kruchą niczym porcelana. Autorka zabiera nas na Mazury, gdzie przy muzyce Czarka Makiewicza wprowadza do kamienicy pełnej szeptów, a później zniewala bogactwem przedwojennego Pfeffendorfu, obecnie - wsi Popowo. Uczestniczymy w trudach życia, śmiejemy się i płaczemy z bohaterami, budujemy z nimi dom i pogrążamy się w konfliktach.
Lektura „Prowincji pełnej gwiazd” to spotkanie z naszymi emocjami i z samymi sobą oraz bodziec do rozważań nad tym, co tak naprawdę jest dla nas istotne. Dzięki Hance i Ludmile, które wytrwale tropią swoje żydowskie korzenie, uświadamiamy sobie, jak istotne jest nie tylko to, dokąd zmierzamy, ale też – skąd przychodzimy. Wyruszamy z siostrami w sentymentalną podróż śladami minionych pokoleń, odwiedzając między innymi Jedwabne i łącząc się z bohaterkami w bólu tym bardziej dotkliwym, że będącym częścią ich osobistych historii. Poszukiwanie siebie i własnego miejsca pod rozgwieżdżonym niebem jest pełną pasji i nieprzewidzianych zdarzeń przygodą.
Katarzyna Enerlich sprawia, że stajemy się częścią tej opowieści, wiążąc się z bohaterami mocniej, niż byśmy przypuszczali. A opuszczając tę sielską, choć nie zawsze anielską prowincję, możemy na pocieszenie zanucić „Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa…” lub „(…) zabierz mnie tam, gdzie faluje złoty łan (…)”.
Rok 1922. Większość mieszkańców Zełwąg w pobliżu Mikołajek, tworzących niezwykle zżytą społeczność, staje się mormonami. Rok 1998. W podmrągowskich...
Inga urodziła się w Pustnikach, ale wyjechała wraz z matką do Niemiec. Rodzinną ziemię stopniowo wymazywały z pamięci. Tajemniczy Michael z bretońskiej...