Żona pilnie poszukiwana!
Snując marzenia o idealnym partnerze, zazwyczaj ograniczałam swoje wymagania do osoby obdarzonej na równi inteligencją, elastycznością i pokorą. Bez znaczenia był dla mnie kolor włosów, oczu, stan majątkowy czy sylwetka. Wydawałoby się, że brak stosownych założeń i ściśle wytyczonego planu poszukiwań partnera idealnego pozwoli na romantyczne porywy serca i wyeliminuje chłodną kalkulację oraz atawistyczne skłonności do mężczyzn w typie macho. Popełniłam jednak błąd, mylnie zakładając, że mężczyźni również nie mają zbyt wielkich wymagań w stosunku do kobiet.
Prawda jest taka, że nie przeszłam nawet wstępnej selekcji na partnerkę, zdyskwalifikowały mnie niemal wszystkie nawyki i styl życia, a także (co tu kryć) farbowane włosy. Nie palę i jedynie ten element przemawiał za przyjęciem mojej kandydatury. Niestety, chorobliwa niechęć do matematyki, brak skłonność masochistycznych (czytaj: nie zrywam się o piątej rano, by dbając o formę, przebiec kilka kilometrów), uboga w składniki odżywcze dieta (ach, to wszystko przez kawę i delikatny jak puch sernik) i BMI dalekie od ideału oddalają mnie o lata świetlne od Dona Tillmana, bohatera doskonałej, przesiąkniętej specyficznym humorem powieści Graeme Simsiona.
Projekt Rosie, opublikowany nakładem wydawnictwa Media Rodzina, to pozycja, która powinna znaleźć się w biblioteczce każdego miłośnika dobrej literatury, niezależnie od wieku, płci i stanu cywilnego. Autor, wykorzystując odwieczną skłonność ludzi do łączenia się w pary, nie tylko zarysował absurdalność wymagań stawianych partnerom, ale również zagłębił się w kwestie związane z wyborami, modelami zachowań i reakcjami na różne bodźce. Jeśli dodać do tego świetne dialogi, zdradzające błyskotliwość i wszechstronność autora, otrzymujemy książkę, której lektura nie tylko grozi wybuchami śmiechu, ale też gruntowną analizą własnej osobowości oraz kondycji psychicznej (co doprowadzić może do wstrząsającej diagnozy).
Do skutków ubocznych wywołanych powieścią należy zaliczyć również złamane serce i potencjalne koszty wynajęcia adwokata, bowiem zachwyt nad uroczym i rozkosznie nieporadnym życiowo Donem miesza się z chęcią natychmiastowego zgładzenia go i starcia z jego tablicy harmonogramu zadań do wykonania, pomieszania przepisów na jego zbilansowane dania i przestawienia wszystkich zegarków, aby choć przez moment nie trzymał się on kurczowo swojego dobowego rozkładu zajęć. Niestety, to tylko potwierdza fakt, iż jestem z nim zupełnie „niekompatybilna”, a zatem w projekcie „Żona” nie mam najmniejszych szans.
Rosie Jarman również daleka jest od przejścia wstępnej weryfikacji. Dyskwalifikuje ją brak umiejętności kulinarnych, skłonność do spóźniania się, niezadowalająca kondycja fizyczna. Na dodatek farbuje włosy na nienaturalny kolor i pali nałogowo papierosy. Wydaje się, że dalsze kontakty z taką kobietą byłyby „antytezą” projektu bohatera. Z drugiej jednak strony, jako najbardziej niekompatybilna kobieta, jaką Don spotkał na swojej drodze, mogła ona stanowić doskonały punkt odniesienia dla tych dam, które pomyślnie przeszły zestaw pytań zawartych w kwestionariuszu. Tyle tylko, że Rosie jest jedną z niewielu kobiet, których nie odstrasza ekscentryczny, blisko czterdziestoletni naukowiec, kawaler, który postrzega rzeczywistość w kategoriach projektów do wykonania, systematyzowania zjawisk, kompatybilności oraz modeli behawioralnych (nic zatem dziwnego, że jego teczka zawierająca dokumentację medyczną jest dosyć obszerna i pełno w jej zapisów dotyczących manii oraz zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych). Nie odstrasza, bowiem to właśnie jeden z najlepszych (i najdziwniejszych) genetyków trzyma w rękach (a właściwie w głowie) klucz do poznania tajemnicy jej pochodzenia. Rosie poszukuje bowiem swojego biologicznego ojca, którego tożsamość okryta jest tajemnicą. Z uwagi na śmierć matki odkrycie mężczyzny, z którym wiążą ją więzy krwi, jest dość problematyczne, ale czym taka zagadka jest dla Dona? Natychmiast rozpoczyna on wdrażanie projektu „Ojciec”, praca nad którym odmieni jego życie.
Don, pomagając w poszukiwaniach i próbując rozwikłać genetyczną łamigłówkę, nie tylko dowie się czegoś o sobie, ale też będzie musiał nabyć nieco nowych umiejętności – przede wszystkim wejść w społeczne interakcje. Co więcej okaże się, że profesor-dziwak jest osobnikiem dość przystojnym, a nawet… obdarzonym pewną dozą poczucia humoru!
Podczas lektury Projektu Rosie również i czytelnicy weryfikują swoje zachowania, zastanawiając się nad tym, kiedy cienka granica pomiędzy perfekcjonizmem a zachowaniem obsesyjnym zostaje zachwiana i skąd tak naprawdę wiadomo, że człowiek jest zakochany. I znów odkryłam, że moje marzenia o romantycznych oświadczynach były tylko mrzonkami. O ile bardziej wiarygodne jest wyznanie Dana, który otwarcie przyznaje: Żadne względy społeczne ani genetyczne nie tłumaczą mojego zainteresowania tobą jako partnerką, zatem jedynym logicznym powodem musi być to, że cię kocham.
Szkoda, że to wyznanie skierowane było do Rosie, bowiem za sprawą Simsiona ja również pokochałam jego gapowatego bohatera oraz serię Gorzka czekolada, dzięki której miałam możliwość przekonać się, że ideał nie istnieje. Pora zatem wdrożyć projekt „Mąż”, szukając całkiem nieidealnego kandydata!
Projekt ,,Rosie" to feel-good book, jedyna w swoim rodzaju komedia romantyczna, z charyzmatycznym, ujmującym bohaterem, pierwszorzędnym humorem i wartką...
Fenomenalna trzecia część znanej na całym świecie serii, którą zaczął ,,Projekt Rosie", polecany przez Billa Gatesa. Główny bohater, profesor genetyki...