Szwedzkie kryminały mają specyficzny, mroczny klimat, który wynika zapewne z cech charakterologicznych Szwedów: brak poważniejszych ekonomicznych problemów równoważy brak słońca, co sprzyja melancholii i skłonności do samobójstw.
Prawie martwy to już dziewiąty odcinek kryminalnej serii autorstwa Ake Edwardsona ze stałym detektywem - Erikiem Winterem. Erik Winter nie wyróżnia się niczym szczególnym: pije i pali w stopniu umiarkowanym, jest ojcem dwóch małoletnich córek, posiada kochającą żonę. Jedyne, co go może wyróżniać, to chroniczne bóle głowy. Bohaterowie wciąż o tym rozmawiają, roztrząsając wielokrotnie, czy to migrena, czy guz. Niestety, po trzystu stronach zaczyna to nużyć. Aż chce się zakrzyknąć: a idź już, chłopie, wreszcie do tego lekarza, bo marudzisz, zamiast zabrać się za śledztwo! W końcu po to tę książkę czytamy. Dla mordercy. A nie dla Twojego bólu głowy.
Policjanci znajdują na moście pusty, ostrzelany samochód. Podejrzewają samobójstwo z niemałą pomocą kogoś z bronią w ręku, bo most położony jest wysoko nad rzeką, a nurt - bystry. Ciała nie ma. Właściciel twierdzi, że auto mu skradziono. Potem znowu padają strzały - z pozoru do przypadkowych osób. Bystry detektyw odkrywa jednak, co je łączy: piętnaście lat temu na pobliskiej wyspie odbywały się kolonie dla dzieci. Zaginęła wtedy dziewczynka, której nigdy nie odnaleziono. W zadziwiający sposób giną osoby, które wtedy widziały ją po raz ostatni. Jest to więc jakiś trop. Jest też pisarz, który przygotowuje książkę o tamtych wydarzeniach, a który przypadkiem jest bratem ofiary. Zaczyna się więc robić ciekawie. Czyżby zemsta po latach?
Pomysł z pewnością mógłby się okazać ciekawy, a fabuła - trzymająca w napięciu, gdyby nie… wykonanie. Trwające kilka dni wydarzenia opisane zostały na ponad pięćset stronach. Dlaczego aż tyle? Przez gadanie. Bohaterowie prowadzą ze sobą krótkie dialogi, w których każde pytanie i odpowiedź powtarza się co najmniej dwukrotnie, bo… nie dosłyszą. Co chwilę ktoś dopytuje: "co?", "słucham?", "może pan powtórzyć?" Po czym pytanie jest powtarzane, odpowiedź też, a następnie przesłuchania są co najmniej dwukrotnie omawiane przez policjantów. Dosyć dobrze zatem utrwalamy sobie odpowiedzi przesłuchiwanych, podczas gdy samo śledztwo nie posuwa się naprzód. No, chyba że zadzwoni ktoś z informacją o kolejnej strzelaninie.
Jako podsumowanie najlepiej posłuży monolog jednego z bohaterów, pisarza Jacoba Ademara:
Pomyślał, że część czytelników pewnie uważa, że jego książki są nudne. Ale w gruncie rzeczy go to nie obchodziło. Niech czytają co innego! Wolał wierzyć, że ludziom znającym się na literaturze jego książki się podobają. Reszta i tak nic nie rozumie, więc może spadać gdzie pieprz rośnie.
Dobiega końca gorące lato. Urlop komisarza Erika Wintera zostaje przerwany nagle, o czwartej rano. Nad jeziorem w pobliżu Göteborga znaleziono zwłoki młodej...
Inspektor Erik Winter przebywa na południowym wybrzeżu Hiszpanii. Ale nie na wakacjach. Pojechał tam odwiedzić ojca, który leży na oddziale intensywnej...