Dobry kryminał musi wciągać czytelnika od pierwszej do ostatniej strony, nie dając mu zbyt wielu wskazówek, mieszając szyki, wodząc za nos. Jeśli do tego jest to kryminał retro – musi uwodzić specyficznym klimatem, odtwarzać warunki historyczne, obyczaje, język. W Pozdrowieniach z Londynu główną rolę odgrywa Łódź końca XIX wieku. Miasto przemysłowe, rozwijające się, ale i nie pozbawione problemów. Robotnicy pracujący w fabrykach zaczynają się buntować, pojawiają się wichrzyciele, pierwsi socjaliści, jest też strajk, odtworzony na podstawie autentycznych wydarzeń. Ulice miasta są świadkami nie tylko rodzącego się ruchu robotniczego, ale i przerażających zbrodni.
Giną kobiety lekkich obyczajów, którym morderca wycina narządy rodne, a nad głowami układa aureole. Policja carska dosyć szybko znajduje kolejnych winnych, co jednak nie zapobiega następnym morderstwom. Do akcji powinien więc wkroczyć prywatny detektyw. Policja jest bezradna, dziennikarze nie wiedzą, co pisać – skupiać się na przestępstwach, pogłębiać panikę czy raczej koncentrować się na robotniczych buntach.
Czekamy na detektywa. A jego… nie ma! Stanisław Berg, poznany w poprzedniej książce autora – gdzieś zaginął. Tym razem nasz detektyw przeżywa załamanie sercowe, chwilę potrwa, nim wróci do siebie. Tymczasem w mieście nadal zabijane są kobiety. Morderstwa w zadziwiający sposób przypominają te dokonane kilka lat temu w Londynie przez niejakiego Kubę Rozpruwacza. Swoją drogą – świetny pomysł. Tamten zabójca nigdy przecież nie został schwytany, dlaczego więc nie miałby przenieść się gdzieś indziej, by kontynuować swoje dzieło?
Niby wszystko wydaje się jasne, czytelnik ma wrażenie, że panuje nad sytuacją, jednak autor sprytnie go zwodzi, mnożąc wątki i tropy. Nie wszystkie prowadzą do celu, choć wydają się najprostszymi z rozwiązań.
Stach Berg jest łódzkim superbohaterem, przypomina nieco hollywoodzkie interpretacje postaci Sherlocka Holmesa. Berg potrafi przyjąć różne osobowości, walczy niczym Batman, znienacka atakując swoich przeciwników, zawsze ratuje z opresji samotne damy i nie damy, przewiduje ruchy swoich wrogów, zastawia sprytne pułapki. Dzięki charakteryzacji może właściwie sam prowadzić dochodzenie, wcielając się w różne osoby. Jego metody są niemalże nowoczesne. Ale chyba tego właśnie oczekuje czytelnik, znudzony Holmesem w klasycznym wydaniu, który jedynie duma w swoim fotelu. Berg nie obawia się wyjścia na ulice niebezpiecznego miasta i podjęcia bezpośredniej konfrontacji.
Pozdrowienia z Londynu są znakomitą odpowiedzią na klasyczny kryminał z elementem naddanym – Łodzią, która już nie wróci. Dbałość o język bohaterów, szczegóły ich wyglądu, zachowania, a także lokalny koloryt miasta sprawiają, że powieść stanowi spójny świat, a szczegóły związane z topografią miasta mogą być swoistym przewodnikiem dla fanów Stacha Berga.
Siedem rzeczy, których nie wiedzieliście o życiu, miłości i śmierci w dżungli okupowanej Warszawy Warszawa, początek lata 1943 roku. Antek, absolwent...
Nie zna życia, kto nie służył w… szkole podchorążych. Powieść „Fabryka frajerów” (swoiste skrzyżowanie książek Ericha Marii Remarque’a...