Oto heros
Kiedy sięgamy po książkę nieznanego nam autora, powinniśmy czuć dreszczyk emocji. Jaki ma styl? Czy książka będzie wciągająca? Jacy będą bohaterowie? Czy narracja będzie odpowiednia? Nawet opinie innych nie są w stanie dać nam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, czy książka się nam spodoba. Przed nami są dwie główne oceny: książka jest dobra lub zła, ale i wiele subtelniejszych ich wariantów. Od zachwytu do rozczarowania, od akceptacji do oburzenia. Taki dreszczyk emocji powinien również towarzyszyć pierwszym stronom Powiernika mieczy. Kel Kade nie jest bowiem autorką dobrze znaną w naszym kraju, a wymieniona książka, rozpoczynająca cykl Kroniki mroku jest równie wielką niewiadomą dla tych, którzy wzięli ją właśnie do rąk, jak i sama autorka.
Czy warto sięgnąć po Powiernika mieczy? Tak, jeśli lubicie epickie fantasy, nietypowy humor, wyraziste postaci, wykraczającego poza schematy bohatera. Opowieść o Rezkinie, tytułowym powierniku mieczy, jest bowiem swoistym pastiszem klasycznych powieści fantasy. Jej bohater jest solidnie odrealniony; nieprzystosowany, choć teoretycznie gotowy, to w rzeczywistości nie do końca przygotowany do życia w otaczającym go świecie. Trudno na jego przygody, dialogi, zachowanie patrzeć bez rozbawienia. Trudno nie uśmiechnąć się, kiedy idzie, niepokonany, przez świat i krok po kroku osiąga to, co zaplanuje. Heros jak się patrzy!
Rezkin został wychowany w tajemniczej twierdzy. Przeszedł gruntowne szkolenie w wielu dziedzinach. Mimo że jest bardzo młody, zdobył mnóstwo Umiejętności. Nauczył się ogromu przydatnych Zasad, którymi zresztą włada równie dobrze jak każdym rodzajem broni. Ale nikt nie nauczył go życia wśród różnych ludzi, a to nagle okazuje się niezwykle przydatne. Rezkin bowiem musi nagle wyjść poza mury fortecy po to, by szukać odpowiedzi na kilka fundamentalnych pytań. Po to, by zrozumieć sens tego, co się wydarzyło. I nasz bohater idzie śladami jednego ze szkoleniowców. Poznaje ludzi, dopasowuje ich do swojego widzenia świata i obowiązujących w nim zasad. Uczy się życia wśród osób, które nie znają jego Zasad i nie posiadły Umiejętności. Zestawienie wojownika wyobcowanego, choć teoretycznie przygotowanego do życia w świecie, z owym światem rodzi wiele komicznych sytuacji i nieporozumień. Inaczej odczytywanych przez Rezkina, inaczej – przez otoczenie. O te nieporozumienia wynikające z braku życiowego doświadczenia oparty jest szkielet powieści.
Rezkin jest swoistym superbohaterem. Niezwyciężonym, sprytnym, przewidującym, potrafiącym odgrywać różne role, odartym z typowej warstwy emocjonalnej, cało wychodzącym z każdej sytuacji. Nieświadomym tego, że inaczej widzi, rozumie, odczuwa, podejmuje decyzje. Nieustannie zadziwionym reakcjami i słowami innych. Do tego pięknie zbudowanym, budzącym zachwyt płci przeciwnej (co jest chwilami irytujące) i niepokój płci brzydkiej. Wszystko to jest odpowiednio przedstawione, przerysowane, wyolbrzymione. Efekt końcowy jest całkiem niezły. Jeśli zaakceptujemy pastiszowy charakter powieści, będziemy się nieźle bawić, choć książka do cienkich nie należy.
Powiernik mieczy jest pewnym novum na półkach, głównie przez podejście do tematu. Do tego to książka solidnie napisana. Ze swadą, z ciekawie poprowadzoną narracją. Nigdy tak do końca nie wiemy, w jakim kierunku zmierzają wydarzenia. I jaki będzie koniec cyklu. Oprócz Rezkina poznajemy kilka równie dobrze nakreślonych postaci. Na ogół równie zabawnie przerysowanych. Przygody poważnego herosa są odpowiednio zaskakujące, a dobrze przygotowane zwroty akcji cieszą. Początek nie jest może zbyt lekki w lekturze (trochę zbyt rozwlekły), ale później jest już znacznie lepiej. Z ciekawością zatem czekamy na drugi tom i dalszy ciąg przygód tajemniczego superbohatera Rezkina. Może też w końcu dowiemy się, kim tak naprawdę jest.
Okrutny władca przestępczego półświatka? Oddany przyjaciel i obrońca? Bezlitosny wojownik i litościwy uzdrowiciel? Tak. Wielki turniej w Skutton może...
Gdy uczeń jest gotowy, zjawia się nauczyciel. Pewnego pięknego, słonecznego dnia w młodym chłopcu przebudziła się moc. Zginęli wówczas ludzie, a życie...
Nie był pewien, w jaki sposób zrobić z kogoś nowego przyjaciela. Czy należało kogoś takiego jakoś powołać? Skontaktować się z przywódcą grupy i złożyć wniosek? Czy istniał jakiś protokół kierujący doborem nowych przyjaciół? Naprawdę nie miał pojęcia, jak działa ten proces
Więcej