Kiedy biorę do ręki kolejną książeczkę niewielkich rozmiarów z charakterystyczną grafiką zarezerwowaną dla Šabacha, czuję za każdym razem wielką ciekawość, ale i pewnego rodzaju spokój. Spokój ten wiąże się z pewnością, że czas spędzony z lekturą nie będzie stracony. Mistrz anegdoty usatysfakcjonował mnie w stu procentach także swoją najnowszą powieścią Pijane banany.
Przeczytałam trzy książki tego pisarza, ale wiem, że gdybyście dali mi do ręki jego niepodpisany tekst, bez wahania zgadłabym, kto jest jego autorem. Gdybym miała określić pisarstwo Šabacha, pewnie miałabym problem ze znalezieniem odpowiednich słów, natomiast jest ono tak charakterystyczne, jak to tylko możliwe. Niewymuszony język, umiejętność snucia historii z codziennego życia w sposób prosty, nie silący się na literackie "fajerwerki" przyciąga niczym magnes. No i tytuły! O tak, tytuły Šabach ma pierwszorzędne: Gówno się pali, Podróże konika morskiego, Masłem do dołu i najnowsze Pijane banany.
Główny bohater tej książki zazdrości amerykańskim pisarzom, którzy tematy zbierają prosto z ulicy i przebierają w nich jak w ulęgałkach. Ta opowieść o cudownych latach osiemdziesiątych, gdy młodzież spod trzepaka potrafiła dokonywać rzeczy niemal niemożliwych, a jednak tak piekielnie fascynujących, bawi chyba nawet samego autora. Co tam dzisiaj taki wyjazd nad morze! Bierzemy furę tatusia, kieszonkowe od mamy i ziuuumm na Północ, czy nad jakieś inne ciepłe wyspy. Ale wtedy dla młodego Czecha taki wypad to był dopiero wyczyn!
U Šabacha trzeba więc wypić morze piwa (które szesnastolatek musi, oczywiście, zdobyć podstępem), aby dokładnie wszystko zaplanować. Od podprowadzenia starego auta tatusiowi, po znalezienie kogoś, kto ma prawo jazdy lub przynajmniej wie, do czego służy kierownica. Koniecznie muszą się też odbyć jazdy próbne, które dla bohaterów Pijanych bananów kończą się podrzuceniem na masce niezwykle tym faktem zdziwionego policjanta.
Wszystko to jednak nic, bo zanim Břečka ukradnie ojcu auto, głuchoniemy Wicio zdąży natrzaskać paru kumplom z podwórka za to, że podśmiewają się z jego mowy (a raczej jej braku), mały Alešek zaginie co najmniej dziesięć razy, a nasz główny bohater-narrator (sam Šabach?) przeżyje swoją pierwszą miłość. Chłopcy w zasadzie nie robią nic szczególnego, a jednak ich życie jest ciekawe, lecz także po prostu prawdziwe. Niby małe pole do popisu - to tylko szaleństwa młodzieży dorastającej w latach osiemdziesiątych - a jednak, zobaczcie: pomysł goni pomysł. Nuda? A co to takiego, skoro dzieciaki plastikową zasłonę potrafiły przerobić na grę, na punkcie której oszalały całe Czechy?
Z drugiej strony poznajemy rodziców chłopców, którzy w bardzo Sabachowym stylu radzą sobie z otaczającą rzeczywistością. Oj, jest z czego boki zrywać, choć tak naprawdę nie ma się z czego śmiać (czyż to nie Sabach w stanie czystym właśnie?) bo taki na przykład Bedzio – ojczym narratora, alkoholik i stały bywalec ośrodka odwykowego nie jest na pewno wymarzonym kandydatem na tatusia dla dorastającego chłopca. Natomiast jego przygody z towarzyszącym mu wszędzie przyjacielem po fachu i od kieliszka Fáberą sprawiają, że ciężko powstrzymać się od rechotu. Albo mama głuchoniemego Wicia, która z niewzruszonym spokojem ozdabia kolejne torty, które syn zanosi rodzicom pobitych kolegów w ramach przeprosin.
Stary, dobry Šabach - chciałoby się powiedzieć - i myślę, że inni miłośnicy czeskiej literatury wiedzą doskonale, co mam na myśli. Lata osiemdziesiąte ze wszystkimi smaczkami, opisane przez młodych, pełnych życia nastolatków, którzy tylko pozornie cały czas spędzają pod trzepakiem.
Dawkujcie sobie Pijane banany powoli, po kawałku lub pochłońcie je w całości. Sprawdziłam i wiem, że oba sposoby gwarantują pełną satysfakcję. Tylko uważajcie, bo niejeden po spożyciu wracał do domu na czworakach.
Rogal (czy w tym wypadku czeski rohlík) zawsze denerwująco wywraca się na talerzu, w dodatku zwykle masłem do dołu. Prawo natury, z którym trzeba się pogodzić...
Jak bardzo różnią się chłopcy i dziewczynki, mężczyźni i kobiety?... Czy w ferworze walki płci w ogóle jest możliwy pokój? Zbiór "Gówno się pali" to pełna...