Równi bogom
Średniowiecze. Anglię opanowują Wikingowie, wyznawcy pogańskich bogów. Za nic mają chrześcijan, nie liczą się z ich bogiem. Palą, mordują, biorą do niewoli, gwałcą. Ale nade wszystko - walczą, a w walce swej są równi bogom. Są waleczni niczym lwy, dumni, odważni i mężni. Nie mają sobie równych - zwłaszcza w zestawieniu z trwożliwymi chrześcijanami, którzy zamiast słuchać miecza, nadstawiają ucha podszeptom króla Alfreda. Ten zaś, choć odwagi mu nie brak, jest człowiekiem nadmiernie uległym wobec kleru.
Na szczęście dla Anglii i króla, wśród Anglików również znajdują się prawdziwi wojownicy, a prym wśród nich wiedzie Uhtred, wychowany pośród Wikingów. Sercem oddany tym, z którymi spędził młodość, jednak przysięgą wierności związany z nielubianym królem. Tak rozpoczyna się kolejny tom cyklu Wojny Wikingów - Pieśń miecza Bernarda Cornwella.
Jak zwykle u Cornwella, akcja toczy się błyskawicznie. Autor przyzwyczaił już swoich czytelników do szybkiego tempa, częstych zwrotów akcji, zaskakujących rozwiązań fabularnych, niezwykłego stylu. Cornwell to złodziej czasu, któremu ponadto czytelnicy dziękują za to, że zechciał przywłaszczyć sobie tych kilka wolnych chwil, które mieli do dyspozycji.
Pieśń miecza jest równie widowiskowa co poprzednie części cyklu. Nie ustępuje im też rozmachem. To powieść historyczna, zawierająca sporą dawkę informacji dotyczących faktycznych wydarzeń, przeplatanych zdarzeniami fikcyjnymi, tak zgrabnie wplecionymi w powieść, że dla osoby nie znającej historii wszystko, co wyczyta z kart ksiażki, wyda się najzupełniej wiarygodne. Pieśń miecza to powieść historyczna, która urzeka sugestywnością. Dzięki wspaniale opisanym bataliom przenieść się można na chwilę do zdobywanego przez Uhtreda Londynu czy na wody Tamizy. Cornwell pisze obrazowo - niezwykle obrazowo. Nie można pozostać nieporuszonym, czytając o wojownikach, przy których Mike Tyson to "słodki szczeniaczek". On odgryzł przeciwnikowi tylko kawałek ucha. Wikingowie w wirze walki zdolni byli odgryźć cały palec i wywlec na wierzch wnętrzności.
Wojny Wikingów i Pieśń miecza to nie tylko widowiskowe opisy walk. To także pełne pietyzmu sceny, opis cnót chrześcijańskich, sylwetka Alfreda i jego poddanych. Powieść przyciąga kwiecistym językiem, barwnym i soczystym, utwierdzającym w przekonaniu, że książka historyczna nie jest i nigdy nie będzie nudna.
Czytając tę książkę, trudno nie zauważyć starcia się dwóch idei, dwóch światów i światopoglądów. Chrześcijaństwo ściera się z wierzeniami pogańskimi, wypierając coraz bardziej pozostałe kulty. Czytelnik staje się po stronie Wikingów, stawianych tu na straconej pozycji, choć wcale nie gorszych od ich przeciwników. Choć duńscy i norwescy wojowie są twardzi, bezwzględni i brutalni, pozostają też ludźmi czynu i honoru. W przeciwieństwie do wielu Anglików, którym wydaje się, że bić żonę to przywoływać ją do porządku i przypominać jej o posłuszeństwie. Chełpić się cudzymi zasługami i przypisywać je sobie to dbałość o chrześcijańskie dobro. Grabić, plądrować, gwałcić - to wymierzać sprawiedliwość poganom.
Polecam gorąco Pieśń miecza. To fascynująca lektura. Warto stać się częścią tej niezwykłej przygody, w której walczy się na śmierć i życie o wartości tak z sobą sprzeczne, a jednocześnie - tak podobne…
Nikt na świecie nie pisze jak Cornwell - wydarzenia sprzed sześciuset lat są tak zajmujące i obrazowo przedstawione, jak gdyby zdarzyły się sześć dni temu...
Uhtredowi nie jest dane długo cieszyć się spokojnym życiem w Bebbanburgu. Gdy znikają dwie łodzie rybackie, a morze wyrzuca ciało torturowanego sternika...