I że cię nie opuszczę…
Mówiąc o rodzinie językiem ekonomii czy socjologii, utożsamiamy ją z podstawową komórką społeczną, z gospodarstwem domowym, będącym jednym z podmiotów gospodarczych. Mówiąc językiem uczuć: to związani emocjonalnie ludzie, którzy zdecydowali się być ze sobą na dobre i na złe, zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie. Żadna z tych definicji nie oddaje jednak rzeczywistości, nie wspominają one bowiem, że niekiedy więzy rodzinne oznaczają nienawiść, wzajemne pretensje, kłamstwa i zdrady.
Jennifer, najmłodsza z rodzeństwa Carmichaelów, właśnie planuje zawrzeć związek małżeński z ukochanym mężczyzną, nic więc dziwnego, że nie zamierza brać pod uwagę negatywnych aspektów zaślubin. Pomimo przestróg starszej siostry Margot, która stanowczo odwodzi ją od tego kroku, nie chce zmienić zdania. Stuart, zapracowany analityk w banku, jest dla niej spełnieniem marzeń, co więcej - dzięki niemu ma szanse na wspaniałą ceremonię, zaplanowaną tak naprawdę przez jej zmarłą matkę. Kiedy tylko u Beth Carmichael zdiagnozowano raka, zaczęła ona prowadzić notatnik, w którym szczegółowo opisała wszystkie kwestie związane ze ślubem, ujmując w zapiskach również swoje wspomnienia, nadzieje i tęsknoty. Ten notes jest dla Jenny świętością, kobieta niemal nigdy się z nim nie rozstaje, pieczołowicie wypełniając polecenia matki. Tak naprawdę jednak nie można mieć pełnej kontroli nad żadnym wydarzeniem, zawsze coś bowiem może pójść inaczej, niż zaplanowano. Nie można bowiem przewidzieć ani pogody, ani alergii jednego z gości, ani małych dramatów, rozgrywających się w zaciszu domów zaproszonych biesiadników…
Dla osób, które organizację wesela mają już za sobą i doskonale rozumieją, jak bardzo stresujące może być to doświadczenie, a także dla tych, którzy - zatopieni w powieściach - nie mają w planach zamążpójścia, Elin Hilderbrand stworzyła książkę pisaną językiem emocji, odsłaniającą przed czytelnikami ludzkie słabości, animozje, a także głęboko skrywane tajemnice. Opublikowany nakładem wydawnictwa Znak Piękny dzień to lektura poruszająca czułe struny duszy, ale także skłaniająca do przemyślenia własnych rodzinnych relacji i, być może, wyznaczenia sobie i innym pewnych granic.
Wraz z Jennifer i Margot, a także ich z rodziną i przyjaciółmi, spędzamy cztery dni, wypełnione gorączkowymi przygotowaniami do ślubu, a także bolesnymi decyzjami. Margo, wspólniczka w prężnie działającej firmie z branży HR, matka trójki dzieci i rozwódka, wykorzystuje ślub siostry jako pretekst do rozczulania się nad sobą i wspominania błędów, jakie popełniła. Wychodząc za mąż za „wiecznego chłopca", zauroczona jego beztroską i pogoda ducha, teraz może tylko żałować, iż nie posłuchała rodziców. Jej obecne życie osobiste również nie należy do najbardziej udanych, a romans z mężczyzną z przeszłością, który jednocześnie jest wspólnikiem ojca w kancelarii adwokackiej, z pewnością nie stanowi powodu do dumy.
Z kolei dla ojca Jennifer ślub najmłodszej córki jest niezwykle smutnym wydarzeniem, bowiem nie dość, że nie ma przy nim ukochanej kobiety, to jeszcze wieńczy on pewien etap życia. Tak naprawdę Doug nigdy nie pogodził się ze śmiercią Beth. Nieustannie pielęgnuje o niej wspomnienia, doskonale rozumie też uwagę, jaką córka przywiązuje do wskazówek zawartych w notatniku. Nie można tego jednak powiedzieć o jego drugiej żonie, Pauline, która chyba nigdy nie zajęła miejsca w jego sercu. Teraz przypominają dwoje samotnych ludzi, połączonych jedynie sakramentem, którzy tak naprawdę nie mają sobie nic do powiedzenia. Czy mężczyzna zdobędzie się na to, by poprosić Pauline o rozwód?
Atmosfera podczas przygotowań jest niezwykle napięta, zaś sytuacji nie poprawia obecność obrażonej matki Stuarta, planującej za wszelką cenę bawić się dobrze, mimo nieobecności męża, czy też Pauline, która mimo sprzeciwu Douga zjawia się na wyspie. A kiedy wydaje się, że sekret Stuarta, który wychodzi na jaw dzięki jego macosze, to najgorsze, co może się zdarzyć, pozostaje jeszcze… szara rzeczywistość.
Lektura Pięknego dnia dostarcza wielu wzruszeń, zaś fabuła zwraca uwagę swoją oryginalnością. Jednak mimo tego, powieść nie jest jedną z tych, które pamięta, nie porywa czytelnika, zaś chwilami może wręcz nużyć. Nieustanne rozważania Margot, sztucznie wykreowane problemy, nieco chaotyczne dialogi – to wszystko odbiera powieści lekkość i świeżość. Dlatego też sięgając po książkę Elin Hilderbrand, musimy nastawić się na rozczarowanie. Nie znaczy to jednak, iż nie warto zagłębić się w lekturze. Stworzony przez autorkę obraz rodziny, choć lekko przerysowany, może okazać się wielu czytelnikom zaskakująco bliski, zaś przywołane sytuacje i ich rozwiązanie mogą stanowić inspirację. Książka stanowi również piękny pomnik miłości, a choć potencjał tkwiący w pomyśle autorki nie został w pełni wykorzystany, to i tak stając wraz z Jennifer na ślubnym kobiercu, powiemy „Tak” nie tylko Stuartowi, ale też powieści.
Birdie przygotowuje wesele swojej córki Chess, ale ta niespodziewanie zrywa zaręczyny. Potem przychodzi dużo gorsza wiadomość. Michael, były narzeczony...
ELIN HILDERBRAND – KRÓLOWA LETNICH POWIEŚCI Dwadzieścia osiem lat zakazanej namiętności, dwadzieścia osiem lat ukrywania tajemnic Mallory Blessing...