Co się z nami stanie, gdy umrzemy? Czy z chwilą, gdy nasze serca przestaną bić, tak po prostu znikniemy? Czy istnieje życie po śmierci? Jak tam jest?
Chyba każdy z nas zadawał sobie kiedyś takie pytania. Rozważał, jak będzie wyglądał świat, w którym znajdziemy się po śmierci. Zastanawiał się, czy wizerunek nieba i piekła jest w rzeczywistości podobny do naszych literackich czy kulturowych wyobrażeń.
Mitch Albom w książce Pięć osób, które spotykamy w niebie przedstawia własną wizję raju, która raczej nie pokrywa się z tą ogólnie przyjętą. Główny bohater książki - Eddie - w niebie nie od razu może cieszyć się wiecznym szczęściem. Musi jeszcze przebyć określoną drogę i wiele zrozumieć, by osiągnąć ten stan.
Osiemdziesięciodwuletni Eddie pracuje jako szef nadzoru technicznego w wesołym miasteczku o nazwie Rubyland. Jest wdowcem, doskwiera mu samotność. W życiu nie osiągnął niczego spektakularnego - nie odkrył nowego kontynentu, pierwiastka czy leku. W postawie Eddiego widać zobojętnienie wobec życia. Przyjmuje je takim, jakie jest. Nie próbuje niczego zmieniać. Mitch Albom zwraca jednak uwagę czytelników na to, że każdy z nas jest potrzebny i wartościowy.
Każdy ma swoją własną wizję nieba - podobnie jak ma ją większość religii - i wszystkie one zasługują na szacunek. Przedstawiona tu wersja to wprawdzie tylko domysł, ale i zarazem gorące życzenie, by ludzie tacy jak wuj Eddie - którzy tu, na ziemi, czuli się szarzy i niepozorni - uświadomili sobie, jak naprawdę byli potrzebni i jak bardzo byli kochani.
Eddiego poznajemy w chwili, gdy została mu już tylko godzina ziemskiego życia. Kolejne strony opowieści o tym starszym człowieku to niejako odliczanie do jego śmierci, to nieuchronne zbliżanie się do niej. Eddie umiera, ratując małą dziewczynkę. Zaraz po tym trafia do nieba.
Swoją drogą interesującym zabiegiem jest fakt, że książka zaczyna się od rozdziału zatytułowanego Koniec. Mitch Albom jednoznacznie w nim stwierdza, że tak naprawdę każde zakończenie jest zarazem początkiem. Trudno się z tym nie zgodzić. Jak się okazało, tak było również w przypadku Eddiego.
Po śmierci nasz bohater ma okazję, by ponownie przeżyć poszczególne etapy życia. W niebie na swojej drodze spotka pięć osób. Każda z nich nauczy staruszka czegoś nowego, każda otworzy mu oczy na coś, czego dotychczas nie dostrzegał. Spotkani w niebie ludzie dadzą Eddiemu swoistą lekcję życia, z której i czytelnicy mogą z powodzeniem czerpać. Mitch Albom zwraca bowiem uwagę na to, że ludzkość stanowi wielką całość - całość, której poszczególne elementy nieustannie na siebie oddziałują.
Żadna historia nie jest oderwana od innych. Czasami historie splatają się ze sobą, a czasem pokrywają się wzajemnie, tak jak rzeka pokrywa kamienie.
Każda z pięciu osób, które Eddie spotkał w niebie, przekazuje mu kolejne mądrości - najprostsze z prawd. Mówią mu o tym, że w życiu każdego z nas zdarzają się przypadki, ale każdy z nich ma miejsce w jakimś celu. Nawet, jeśli w ich wyniku coś tracimy, dzieje się to, by coś nam uzmysłowić. Rozmówcy Eddiego stwierdzają, że czasem należy złożyć ofiarę, dać coś od siebie, by coś zyskać. Albom głosem wykreowanych przez siebie bohaterów mówi również o tym, że nie wolno dusić w sobie gniewu, że należy wybaczać. Nie można nienawidzić, bowiem nienawiść zżera nas od środka. Autor zwraca również uwagę na to, że prawdziwej miłości nic nie może przerwać czy zniszczyć. Gdy ukochana osoba umiera, odchodzi w nieznane, uczucie do niej przybiera jedynie inną formę. Nie można tej osoby dotknąć, ale można o niej pamiętać. Jest ona wciąż żywa we wspomnieniach wszystkich, którzy ją kochali. Ten fragment książki naprawdę wzrusza i wywołuje dreszcze.
Życie musi się kiedyś skończyć - dodała - Miłość nie.
Podczas niebiańskiej podróży Eddiego mężczyzna nie tylko poznaje odpowiedzi na dręczące go pytania, ale również odbywa podróż w głąb samego siebie, by w końcu osiągnąć szczęście, wewnętrzną równowagę, harmonię z samym sobą. Taki właśnie jest cel nieba.
Na tym polega niebo. Masz zrozumieć swoje wczoraj.
Pięć osób, które spotykamy w niebie to historia o każdym z nas. To opowieść o człowieku, który nie doceniał tego, co miał, który nie zauważał, że to, co robi każdego dnia, jest naprawdę ważne i potrzebne. Mitch Albom zawarł w swej książce życiowe drogowskazy, najprostsze z prawd, które każdy powinien przyswoić. Jego książka okazuje się naprawdę wartościowa. Mimo, że sposób ujęcia historii Eddiego nie porywa, choć lektura może miejscami nieco nużyć, prawdy zawarte w tej książki i jej przesłanie sprawiają, że bez wątpienia warto po nią sięgnąć.
Bohaterem tej prawdziwej historii jest sam autor książki Mitch Albom. Choć wychowany w wierze, w dorosłym życiu ją porzucił. Po latach na swej drodze spotyka...
Często miłość nadal łączy ludzi, mimo że życie ich rozdziela.Ile razy chcieliście złapać za telefon i zadzwonić do kogoś, za kim tęsknicie? Podzielić się...