Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: b.d
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 200
Zapewne wielu z nas nie raz zastanawiało się, co się z nami dzieje po śmierci. Czy istnieje niebo, piekło? Jak one wyglądają? Itp. Nie zależnie od wyznawanej przez nas religii, większość prawdopodobnie ma swoją wizję nieba. Jedną z takich wyobrażeń przedstawia nam Mitch Albom w swojej powieści pt. „Pięć osób, które spotykamy w niebie”.
„W niebie każdy spotyka pięć osób – powiedział nagle Niebieski Człowiek. – Przekonasz się, że wszystkie te osoby nie bez powodu pojawiły się w twoim życiu. Wtedy mogłeś nie znać tego powodu. Po to jest niebo. Żeby zrozumieć sens życia na ziemi.”
Eddie jest starszym człowiekiem, który przez niemal całe swoje życie pracował w obsłudze technicznej wesołego miasteczka na brzegu oceanu. Gdy pewnego dnia dochodzi do awarii, Eddie ginie, ratując małą dziewczynkę i dostaje się do nieba. Spotyka tam pięć osób , które w różnych okresach wpłynęły na jego życie. Każda z nich nauczy go jednej rzeczy, która pomoże mu zrozumieć sens jego życia i pogodzić się ze sobą.
Autor, pisząc tą powieść zainspirował się historiami swojego wujka Eddie’go, który tak jak główny bohater tej książki również twierdził, że prowadzi nudne i nic nieznaczące życie.
Historia została opowiedziana w formie trzech, przeplatających się rodzajów rozdziałów: opowieści z poszczególnych urodzin Eddie’go, oraz z teraźniejszości: na Ziemi, po śmierci głównego bohatera, oraz w „niebie”. Wykreowane przez autora niebo nieco wybiega poza schemat, do którego być może większość z nas jest przyzwyczajona. Bohater nie spaceruje po chmurach, nie otaczają go aniołowie, archanioły czy też cherubiny.
Cała historia ma pozytywny wydźwięk. Mitch Albom skupia się na podkreśleniu najważniejszych wartości, tj.: miłości, wybaczaniu, maksymalnym czerpaniu z życia tego, co najpiękniejsze, a nie na potępieniu człowieku, wytknięcia jego życiowych błędów itp.
„Pięć osób, które spotykamy w niebie” przez długi okres utrzymywała się w czołówce bestsellerów New York Timesa. W 2004 roku doczekała się nawet swojej ekranizacji. Wydawnictwo Zysk i S-ka nie dość, że wydało tą historię w pięknej, twardej oprawie i na grubym papierze, to jeszcze tego samego miesiąca przyszykowało dla nas kontynuację tej serii, czyli „Kolejną osobę, którą spotykamy w niebie”.
Nie da się ukryć, że historia ta jest bardzo prosta. Jej głównym bohaterem jest zwykły, szary człowiek. Brak w niej jakiś głębszych i odkrywczych prawd życiowych. Ale to właśnie w tej prostocie tkwi piękno, pewnego rodzaju fenomen tej historii. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to zbyt szybkie, gwałtowne zakończenie powieści.
„Pięć osób, które spotykamy w niebie” to przepiękna opowieść, pokazująca, że wszystko co robimy w życiu ma jakiś określony cel, a losy ludzi często są ze sobą ściśle związane, nawet jeśli nie są oni tego świadomi. Jestem zauroczona tą historią. Od razu zabieram się za lekturę drugiej części. Gorąco polecam!
Moja ocena: 8/10
Wzbraniałam się przed przeczytaniem "Pięciu osób, które spotykamy w niebie" Mitcha Alboma z uwagi na swoją nadmierną wrażliwość. Nie chciałam sobie zaserwować czytania poprzez łzy, bo czułam, że tak to się skończy.
Jednak kiedy po raz wtóry zobaczyłam tę pozycję, to podjęłam się tego wyzwania i... nie żałuję.
Początkiem historii jest "Koniec". Koniec dotyczy śmierci głównego bohatera, który jest pracownikiem wesołego miasteczka zwanego "Rubylandem".
Eddie - bo tak ma na imię bohater, to starszy mężczyzna zajmujący się obsługą techniczną parku rozrywki. W trakcie dnia pracy dochodzi do poważnej awarii,
w skutek której Eddie ginie ratując małą dziewczynkę. Trafia do nieba nie pamiętając nic z ostatnich minut swojego życia, oprócz małych dziecięcych rączek w jego własnych.
W niebie spotyka tytułowych pięć osób. Ziemskie życie każdej z nich splotło się w jakiś sposób z życiem Eddiego. Teraz zadaniem każdego z tej piątki jest dać mu lekcję, aby zrozumiał sens własnego życia i osiągnął spokój.
Sama konstrukcja fabuły jest dość zaskakująca. Wspomnienia z życia bohatera przeplatają się podróżą w niebie, odbieraniem lekcji od każdej z napotkanych osób i tym jak toczy się życie na ziemi po śmierci Eddiego.
Już na samym początku Mitch Albom zaznacza, że jest to tylko jego własna wizja nieba i każdy może mieć inną, a jego celem jest uzmysłowienie wszystkim ludziom, którzy wymagają od siebie zbyt wiele i stale czują się przytłoczeni bylejakością ich życia, że tak naprawdę są niezwykle ważni, że spletli swoje życia z innymi, mieli wpływ na ich los i byli kochani.
Nie wszystkie spotkane osoby Eddie zna, nie wszystkie pamięta. To postaci z jego dzieciństwa, służby w wojsku, ktoś dzięki, któremu istnieje miejsce pracy Eddiego i osoba, którą kochał najbardziej. Kiedy poznaje ich historie niejednokrotnie jest przytłoczony przez wyrzuty sumienia i to czego doświadcza dalekie jest od rajskiego nieba, o którym słyszymy, albo inaczej - którego szczerze pragniemy.
Fabuła jest zbudowana jak nasze życie, którym nieubłaganie steruje czas. Niektórzy ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną twierdzą, że w tej chwili towarzyszył im obraz przemykającego przed oczami całego życia i tak też autor przedstawia losy Eddiego. Przeżywa on wszystko raz jeszcze od początku, ale tym razem widzi te wydarzenia z innej perspektywy, co stwarza mu możliwość zrozumienia tych wydarzeń we właściwy sposób.
To niezwykle wzruszająca książka. Jednak ja nie widzę w niej wielkich objawień i filozofii, a jedynie prostotę naszej egzystencji, której losy bywają w odmiennie do niej - pokrętne. Taka oczywistość, którą czasem trzeba głośno powiedzieć.
To jedna z tych powieści, do których jak się zasiądzie, to nie wstanie się przed ostatnią stroną.
Autor pięknie pokazał również nasze różne postrzeganie tej samej sytuacji, wszystko ma dwie strony, jak ten przysłowiowy medal.
Ktoś powie, że nie chce takiego nieba jakie namalował nam autor i ma do tego prawo - ale nie wydaje mi się, że jego wizja miała być zamknięta. Przynajmniej ja jej tak nie odbieram. Historia Eddiego nie była dla mnie tylko klamrą losu, na który nie mamy wpływu.
Może dlatego, że jednocześnie wiecznie marzę i wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko do czegoś prowadzi, ale zawsze mamy furtkę, by wybrać mądrze i zawsze możemy ze sobą szczerze porozmawiać.
Nawet teraz kiedy już ochłonęłam po lekturze i w sumie tylko o niej piszę, to nadal mam gęsią skórkę. Ta książka robi ogromne wrażenie swoją mądrością i nadzieją, jaka z niej płynie. Eddie spotyka pięć osób, które miały znaczący wpływ na jego życie, choć sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Kapitan, żona, starsza kobieta, mała dziewczynka ich historie powiązane z osobą Eddiego, chwytają za serce i robią w głowie totalne „przemeblowanie”, a koniec zostawia w oszołomieniu. Drobne decyzje, które niczym kółka na wodzie, oddziałują na nasze i nie tylko nasze życie. Nie chcę Wam za dużo zdradzić, bo cokolwiek więcej o niej powiem, to będzie spoiler, po prostu musicie ją przeczytać i przeanalizować sami. Myślę, że interpretacja poszczególnych sytuacji będzie inna dla każdego z nas, zależnie od jego doświadczeń.
Jedno mogę powiedzieć na pewno — mam nadzieję, że tak właśnie wygląda niebo, że czeka tam na mnie moich pięcioro aniołów, którzy pokażą, jak piękne miałam życie i jak bardzo byłam potrzebna, choć w codziennej bieganinie po prostu tego nie zauważam
Wyruszająca książka opowiadająca o czymś tak prozaicznym, a zarazem niezwykłym, jak śmierć. Opowieść zabiera nas w podróż, pokazując całe życie, które jest naszpikowane emocjami, takimi jak radość i smutek. Jest to niezwykła opowieść o śmierci i życiu, o sztuce wybaczenia innym i sobie, o porażce, utracie i miłości. Jest to obowiązkowa lektura dla każdego człowieka.
Gdy stary konserwator lunaparku umiera w wypadku, zanim jego dusza uda się na upragniony odpoczynek, musi poznać pięć osób, aby dowiedzieć się, dlaczego jego życie było akurat takie, bo nic nie dzieje się bez przyczyny.
Kilka słów wstępu
Nad tą książką można byłoby rozpisywać się w nieskończoność. Opisując raz za razem każde z pięciu osób, które zostały przedstawione, jako przewodnicy.
Jest to przepiękna powieść dla ludzi, którzy jak główny bohater, mają nieprzebaczenie w swoim sercu. Dla tych, którzy nie potrafią zrozumieć dlaczego ich życie właśnie tak wygląda. Dla wszystkich tych, którzy, no właśnie, moim zdaniem dla każdego z nas.
Umieranie
Czy zastanawiamy się nad sensem życia. Podejrzewam, że nie raz nam się to zdarzyło. I jaka by nie była odpowiedź na to pytanie, zawsze na końcu każdego życia jest śmierć.
Ta książka potrafi wyciągnąć z nas odpowiedź na pytania, które skrzętnie upchnęliśmy pod dywan. Robi to subtelnie i delikatnie, ale dość bezpośrednio. Więc, jaki jest sen Twojego życia?
Wdzięczność
Temat wałkowany od jakiegoś czasu, a nadal nie przepracowany do końca. Powieść pokazuje nam jak wiele rzeczy wydarzyło się tylko po to, aby nasze życie wyglądało tak, jak wygląda dziś. Czy potrafisz przyjąć postawę wdzięczności za dziś, za jutro, a co najtrudniejsze za wczoraj.
Autor zabiera nas w podróż po wnętrzu własnej psychiki, odkrywając, te rzeczy, które uważaliśmy za zamknięte. Przepiękna powieść o życiu i śmierci, która każdy z nas będzie mógł odnieść do siebie.
Książkę "pochłonęłam" w jeden wieczór. Nie ma tu wielu zwrotów akcji, ale z każdą przeczytaną stroną wciąga bardziej. Pięć osób, które pomagają Eddiemu dostrzec sens minionego życia. Pięć osób, które wpłynęły na jego życie, choć nie wszystkie pamiętał. Polecam.
A ja zabieram się za kolejną część...
Mądra, refleksyjna, dla każdego. Nie ma nic wspólnego z wiarą.
Bardzo dobra i głęboka książka poruszająca temat śmierci i życia po niej.Gorąco polecam.Powieść daje do myślenia i pozwala na chwilę się zatrzymać i zastanowić się nad swoim życiem.
" Każdy kogo tu spotkasz, czegoś cię nauczy (...)Tego, że nie ma przypadków przypadkowych. Że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Że różne rzeczy w życiu dzieją się nie bez powodu...nawet te niedobre ''
Mitch Albom w swojej książce opowiedział mi o swojej wizji nieba . Pokazał mi jak według niego, niebo może wyglądać . Zaznaczając jednak że to JEGO niebo . A każdy z nas będzie miał swoje . Oczywiście pod warunkiem że w to niebo wierzy . Pozycja ta ma bardzo zdawałoby się pozytywny wydźwięk, jest taka uspokajająca, rozgrzeszająca, wręcz kojąca . Za pomocą głównego bohatera, którym jest Eddie, bardzo już posunięty w latach (83 lata) konserwator z wesołego miasteczka , autor mówi nam że jeśli nawet Twoje życie wydaje ci się zupełnie bez sensu (jak Eddiemu), to ma ono sens i to głęboki i jest dokładnie takie jak ma być . Niestety o tym przekonasz się dopiero w niebie, bo dopiero tam wszystko zostanie ci wyjaśnione, dopowiedziane, naświetlone i wtedy wszystkie puzzle wskoczą na swoje miejsce (prawda Aniu ? ?) i zobaczysz że tak miało być i nie mogłeś nic zrobić aby było inaczej . Dobrze czytało mi się tę książkę, człowiekowi zawsze robi się lżej na serduchu, kiedy się dowiaduje, że nie wszystko '' schrzanił '' w życiu sam , że to było po prostu przeznaczenie . Jednak to co mnie zastanowiło w tej książce bardziej, to fakt, iż według niej, jakby nie posiadamy wolnej woli ? Decydować możemy dopiero w niebie, jakie niebo chcemy mieć . Na przykład wcześnie zmarła na raka żona Eddiego, którą też spotyka on w niebie, w swoim niebie ma same śluby z różnych zakątków świata . Ślub po francusku, ślub z wioski murzyńskiej gdzieś z dalekiej Afryki itd. Czyli taka naszła mnie konkluzja końcowa. Złuda woli nie boli moi mili . O niczym nie decydujemy , wszystko jest z góry zaplanowane i nazywa się przeznaczeniem . Wstrzymajcie się więc z narzekaniami i grymasami na swoje ziemskie życie i poczekajcie aż będziecie w niebie , wtedy zagospodarujecie sobie swoje niebo i wieczność wedle własnego widzimisię . Cóż książka niewielka w objętości stronicowej, niewiele też zostawiła w moich emocjach . Ot, czytało się sympatycznie, ale czy jakoś do mnie przemówiła ? , nie sądzę . Chociaż przyznaję że mimo tego iż nie należę do osób które wolą nie mieć wolnej woli, to niebo i spotykane pięć osób objaśniających mi moje doczesne życie na ziemi, nawet mi odpowiada . Czy polecam ? Raczej tak, na pewno nikomu nie zaszkodzi przeczytanie tej książki, czasu wiele nie zajmie , ma w końcu tylko 216 stron, a komuś może w czymś pomóc, coś wyjaśnić....
Nigdy nie wiesz, kiedy nastąpi Twój koniec. Śmierć może przyjść w każdej chwili i nic na to nie poradzimy. Jak każdego dnia możemy wyjść do pracy, zrobić to, co zwykle, lecz nagle może zdarzyć się coś, co sprawi, że już z tej pracy nie wrócimy. Śmierć jest sprawiedliwa, dotyka i biednych i bogatych, nikt przed nią nie ucieknie. Każdy z nas ma pewnie swoją wizję tego, co będzie po śmierci. Czy w ogóle coś będzie? Tego jeszcze nie wie nikt. Nadejdzie w naszym życiu taki moment, kiedy o życiu po trzeba będzie pomyśleć. Swoją wizję nieba przedstawił Mitch Alsbom w książce „Pięć osób, które spotykamy w niebie”. Książka została napisana w 2003 roku i stała się bestsellerem, rok później doczekała się ekranizacji.
Eddie przez prawie całe swoje życie pracował w obsłudze technicznej w położonym nad brzegiem oceanu wesołym miasteczku o nazwie Rubyland. Starszy mężczyzna codziennie wykonywał swoje obowiązki, lecz pewnego dnia dojdzie do awarii. Eddie zginie ratując małą dziewczynkę i trafi do nieba. Spotka tam pięć osób, które w różnych okresach jego życia znacząco na nie wpłynęły. Każda z tych osób nauczy go jednej rzeczy, która pomoże zrozumieć mu sens życia a przede wszystkim pogodzić się ze sobą.
Choć wizja nieba Mitcha Alsboma mnie nie przekonała (ale każdy przecież ma prawo do swojej wizji) i nie chciałabym spotkać w swoim niebie takich osób, które spotkał nasz Eddie, to nie uważam, że książka jest zła i nie warto było się z nią zapoznać. Książka przede wszystkim mówi nam o tym, że nigdy nie wiemy, w jaki sposób jesteśmy połączeni z innymi ludźmi i jak oni wpłyną na nasze życie. Nawet jedno przypadkowe spotkanie z listonoszem, kelnerką czy kimś dla nas bliskim może przyczynić się do tego, że nasze życie pójdzie w takim kierunku, a nie innym. Czasami nawet nie jesteśmy świadomi, że to właśnie teraz wydarzyła się spektakularna zmiana. Powinniśmy zatem nauczyć się empatii i szacunku dla innych. To, co najważniejsze, zawiera się w prostocie i taka właśnie jest ta książka. Nie ma tu zwrotów akcji, można mieć wrażenie, że ona wręcz stoi w miejscu, lecz mimo wszystko książka ta pozwala nam inaczej spojrzeć na własne życie. I to było dla mnie najważniejsze.
„Czasami, gdy składasz w ofierze coś naprawdę cennego, wcale tego nie tracisz. Ty tylko przekazujesz to komuś innemu.”
Co by się stało, gdybyśmy poprosili Boga o pomoc, a Bóg rzeczywiście by się pojawił? W najnowszej powieści Mitcha Alboma grupa rozbitków wyciąga z morza...
Poruszająca kontynuacja bestsellerowej powieści Pięć osób, które spotykamy w niebie Kolejna osoba, którą spotykamy w niebie opowiada...