Każdy, kto spróbuje stwierdzić, że wszystkie książki Terry’ego Pratchetta są w gruncie rzeczy takie same i stanowią jedynie źródło absurdalnego humoru, w którym brak miejsca na chwilę refleksji, powinien natychmiast sięgnąć po powieść „Piąty elefant”. Bo choć ilość ironii w książce przekracza wszelkie granice, a czytelnik miejscami w żaden sposób nie może powstrzymać się od głośnego śmiechu, to „Piąty elefant” jest również głęboką opowieścią o tolerancji.
Autor po raz kolejny udowadnia, że literatura fantasy z powodzeniem może mierzyć się z problemami współczesnego świata, pod maską magii opowiadać o sprawach jak najbardziej nam bliskich. A że przy tym dostarcza czytelnikom rozrywki w najlepszym gatunku – to już korzyści dodatkowe. Komendant Straży Miejskiej Ankh Morpork, Samuel Vimes, ma problem. Nie dość, że niemal na jego oczach skradziono replikę słynnego obiektu kultu krasnoludów – Kajzerki z kamienia, nie dość, że zniknęła jedna z najlepszych strażniczek – funkcjonariusz Angua, nie dość, że Vimes nie może sam zająć się sytuacją w mieście, to jeszcze zostaje wysłany do Uberwaldu na koronację dolnego króla z misją dyplomatyczną. On, człowiek skrajnie bezpośredni, ma szansę zostać najgorszym dyplomatą świata. Na domiar złego okazuje się, że u celu nic nie jest tym, czym się wydaje. Pewne pozostaje tylko to, że w Urberwaldzie odznaka strażnika nic nie znaczy, zaś na życie Vimesa czyhają niemal wszyscy. I to czyhają tym bardziej gorliwie, im bliższy jest on rozwiązania kilku tajemnic, na które natknął się u celu swojej podróży. A Vimes jest wprawdzie kiepskim dyplomatą, jednak pozostaje świetnym gliną. Im więcej streszczenia, tym mniej przyjemności z lektury powieści.
„Piątego elefanta” czyta się bowiem jak najlepszy thriller. Jego ogromną zaletą są znakomicie skonstruowana intryga, świetnie poprowadzona akcja i doskonale budowane napięcie. Miejscami od książki po prostu nie sposób się oderwać. Miejscami z kolei powieść Pratchetta czyta się jak arcytrafną satyrę polityczną. Autor z wielką przenikliwością odsłania kulisy polityki, ośmiesza dyplomację i wyszukane intrygi szpiegowskie. A przy okazji nawiązuje do paru doskonale nam znanych szpiegowskich opowieści. Jak na przykład do historii Enigmy, której wynalazcą okazuje się sławny Leonard z Quirmu (skojarzenia z malarzem-wynalazcą jak najbardziej trafne). Pratchett wykpiwa teorię nieoznaczoności, drwi z konwencji thrillera czy powieści grozy, odsłaniając przy okazji słabości tych technik pisarskich. Niemal każde zdanie książki skrzy się humorem – to wynikającym z przewrotnych aluzji, to z komizmu sytuacji, to znów z ironicznych porównań czy gier słownych.
Dla twórcy cyklu powieści o Świecie Dysku nie ma świętości – na myśl o tym, co z nimi zrobiono w „Piątym elefancie” przewracają się w grobach Czechow, Einstein i da Vinci. Zresztą – nie tylko oni. Książka Pratchetta to jednak nie tylko świetna postmodernistyczna zabawa konwencjami czy aluzjami literackimi. Pisarz mocno pogłębia i poszerza biografie bohaterów, których – jak mogłoby się wydawać – czytelnicy jego powieści doskonale już znają. „Piąty elefant” to okazja do poznania historii rodzin wilkołak Angui czy kapral Cudo Tyłeczek. Postaci, które okazują się o wiele bardziej złożone, niż mogłoby się wydawać. Miłość kaprala Marchewy – człowieka i krasnoluda zarazem – do wilkołaczycy zostanie wystawiona na wielką próbę. Podobnie rewolucyjnie poglądy Cudo na płeć, stroje i obyczaje krasnoludzkie będą musiały zostać poddane pewnym korektom.
Pratchett odsłoni na tych przykładach, co tak naprawdę oznacza powiedzenie „człowiek człowiekowi wilkiem” oraz ukaże, jak bardzo trudno jest nam zgodziś się na coś, z czym kłócą się nasze obyczaje i przyzwyczajenia. Po raz kolejny pisarz opowie o przyjaźni, miłości, zdradzie, o pojmowanym w swoisty sposób patriotyzmie i specyficznie rozumianej dyplomacji, która jednak przynosić będzie zupełnie niespodziewane efekty. A nade wszystko Pratchett nawoływał będzie do tolerancji. Czy to naprawdę mało jak na literaturę uznawaną zwykle za czysto rozrywkową?
Niewidoczny Uniwersytet z dumą prezentuje najpełniejszą z istniejących dotąd mapę i przewodnik po świecie Dysku. To niezwykłe dzieło wykorzystuje ciężko...
'To jest opowieść o opowieściach. Albo o tym, co naprawdę znaczy być wróżką i matką chrzestną. Ale też, zwłaszcza, o zwierciadłach i odbiciach. W całym...