Recenzja książki: pasTVisko

Recenzuje: mrowka

Wybór felietonów Jacka Fedorowicza otrzymał nader trafny kalamburowy tytuł – „PasTVisko”. Króciutkie teksty (nigdy nie przekraczające dwóch stron) drukowane były w latach 1999 – 2007 w „Gazecie Telewizyjnej”, dodatku do „Gazety Wyborczej”. To pierwsze wyjaśnienie genezy nazwy. Źródłem nieustających satyrycznych komentarzy jest bowiem telewizja. Zwłaszcza – co obeznanych z „Dziennikiem Telewizyjnym Jacka Fedorowicza” przekształconym potem w efemeryczny SEJF („Subiektywny Express Jacka F.”) – transmisje dotyczące świata polityki. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tytułowe „PasTVisko”, nie przypadkiem homofonicznie utożsamiane ze zwyczajnym i swojskim pastwiskiem, jest także próbą określenia areny dla absurdalnych działań nie tylko politycznych. Skoro zaś tłem dla wystąpień znamienitych person ma być pastwisko – nie sposób nie odczytać zawoalowanej krytyki tychże. Subtelne utożsamianie bohaterów szklanego ekranu (przede wszystkim bohaterów codziennych serwisów informacyjnych) z owcami lub mniej delikatne a również celne nawiązanie do baranów nie może telewizyjnym tuzom wyjść na dobre. Satyryk jest od tego, żeby kąsać, smagać biczem satyry niepokornych – Fedorowicz w tej roli czuje się całkiem nieźle, spędza na swoje pasTVisko owce i barany oglądane każdego dnia w telewizji i… ogląda je dalej. Tylko ze specyficznym złośliwym błyskiem w oku. Oczywiście i trzeci sposób odczytywania tytułu musi się po lekturze zbiorku narzucić – bo Fedorowicz pastwi się nad biednymi politykami (rzadziej nad innymi telewizyjnymi i nietelewizyjnymi gwiazdami). Ciężka rola pasterza…

 

Co robi Fedorowicz? Ano, przede wszystkim ogląda telewizję. Ale widz z niego nadzwyczaj wybredny, byle czym się nie zadowoli. Czasami poskacze sobie po kanałach komercyjnych i niekomercyjnych stacji telewizyjnych, wyłapie różne nieścisłości i niedociągnięcia, porówna, a i wnioski z owych porównań wyciągnie. Wnioski nie zawsze dla szefostwa przyjemne (powiedzmy sobie szczerze, przeważnie NIEprzyjemne). Postara się Fedorowicz wytknąć błędy, odesłać do konkurencji, skomentować coś, co może by i uszło uwadze przeciętnego widza.. A jednocześnie kreuje się „kolega kierownik” na owego przeciętnego, co to czas wolny tylko przed telepudełkiem spędza. I jest w tym dość przekonujący, bo i stylem czytelników nie zwodzi (a zmysł karykaturzysty na to by pozwalał) i nie popisuje się zbytnio. Skromność i prostota – ot i cała filozofia. A obok tej skromności i prostoty ileż wyrafinowanej elegancji, ileż gustu, „staromodnej” kultury i grzeczności! Cała tajemnica felietonów Fedorowicza polega – wydaje mi się – na tym, by ów lekki a przy tym celny dowcip, zjadliwą momentami ironię i ogromną inteligencję skryć pod płaszczykiem codzienności. Fedorowicz chce sprawiać wrażenie oratora z przypadku. Mówi do zwykłych szarych ludzi, przeciętnych odbiorców (a odbiorca – parafrazując Mariana Kisiela – zawsze jest przeciętny) w taki sposób, by przyjęli jego poglądy jako własne. I jest w tym ogromna maestria i niebywała finezja – bo niewielu zwyczajnych „oglądaczy” TV zorientuje się, ile wątpliwości i pytań chłonie z każdym kolejnym felietonem. Teraz koneserom trafia się nie lada gratka – zbiór owych smakowitych kąsków. Autor zaszczepia ludziom wrażliwość na to, co dzieje się wokół. Nie zgadza się na chamstwo, prymitywizm, brak profesjonalizmu i głupotę. Obnaża zacofanie i piętnuje myślenie za pomocą klisz.

 

Co jest dla Fedorowicza punktem wyjścia do pisania kolejnych tekstów? Przede wszystkim absurdy polskiej rzeczywistości. Chociaż czasem – i sam Fedorowicz to przyznaje – trudno wyolbrzymić coś, co i tak osiągnęło już bez pomocy satyryków karykaturalne rozmiary. Jednak nie śmiech jest dla autora głównym zamierzeniem – nie śmiech, a refleksja. Ta bywa czasem smutna, gorzka czy nieprzyjemna. Jednak nie może być inna, jeśli chcemy coś w naszym życiu zmienić. Fedorowicz wpatruje się więc w migający ekran telewizora i komentuje wyświetlane obrazy. Czasami zastanawia się nad funkcją i rolą telewizji, porusza kwestie rozwiązań w niektórych programach. Innym razem skupia się na zachowaniu występujących na szklanym ekranie, wysnuwając wnioski natury ogólnej. To znów ocenia postępki poszczególnych osób, podaje nazwiska i jawnie krytykuje. Sporo tu odwołań do czasów Peerelu, bo i analogii widzi Fedorowicz sporo. Ponieważ zaś zestawione tu teksty były pisane w latach 1999 – 2007, stanowią też swoistą kronikę historii najmłodszej. Nie ma obaw, że książka zdezaktualizuje się i na przykład za dziesięć lat „PasTVisko” nie znajdzie zrozumienia u kolejnych pokoleń czytelników. Fedorowicz bowiem przedstawia skróconą charakterystykę omawianych wydarzeń – ta zaś pozwala zobaczyć, jak cykliczna w gruncie rzeczy jest rzeczywistość konsumpcyjna. Niekiedy autor musi weryfikować przeszłe prognozy, czasem okazuje się, że nawet najśmieszniejszy żart może stać się ponurym faktem. I jako realizacja dowcipu – jakoś mniej śmieszy.

 

Fedorowicz znakomicie daje sobie radę z rolą felietonisty. Nie ujawnia całego humorystycznego potencjału, nie próbuje też na siłę ulepszać świata. Jest przy tym błyskotliwy i pomysłowy, odkrywczy i odważny. Każde felieton to bezbłędnie skonstruowane pod względem satyrycznym opowiadanie – trudno się dziwić, Fedorowicz w końcu do grona satyryków należy nie od dziś. Przemyca w tekstach własne poglądy oraz pomysły na uzdrowienie kraju – ale bez natrętnej propagandy. Po „PasTVisko” warto sięgnąć. Jak mówi sam autor – „Te felietony są, może nieco wybiórczą, ale jednak kroniką ostatnich lat. A odnoszą się do tego, co wszyscy widzieli, bo wszyscy mają w domu telewizor i wszyscy mają ochotę od czasu do czasu czymś weń rzucić”. A energia, która zostałaby przeznaczona na rzucanie w kineskop rozmaitymi przedmiotami (z rzadka okiem) przekuwa się na felietony w znakomitym gatunku.

Kup książkę pasTVisko

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce pasTVisko
Książka
pasTVisko
Jacek Fedorowicz
Inne książki autora
Będąc Kolegą Kierownikiem...
Jacek Fedorowicz0
Okładka ksiązki - Będąc Kolegą Kierownikiem...

,,Pierwszy raz zobaczyłem to cudo niedługo po wojnie, u Dziadków w Gliwicach". Pewnego dnia dziadek radio ,,kupił. Zainstalował. Włączył. Zaczęło...

W zasadzie tak
Jacek Fedorowicz0
Okładka ksiązki - W zasadzie tak

Najlepszy, najpełniejszy, najprawdziwszy, a nade wszystko najśmieszniejszy przewodnik po rzeczywistości PRL-u. Jakim cudem po raz pierwszy ukazał się...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy