Wesołe jest życie arystokraty. Podobnie zresztą jak życie staruszka.
Położona gdzieś w Czechach Kostka to siedziba rodu Kostków. Jest nią od XIII wieku, gdy powstał gród, przebudowany w XVIII wieku na znacznie okazalszy i bardziej trendy zamek barokowy. Od tego czasu właściciele budowli są znani jako Kostkowie z Kostki.
Siedziba rodu Kostków miała dosyć pogmatwane losy, które w skrócie tak oto przedstawia trzecia Maria w historii rodu, narratorka opowieści:
Pięć razy Kostkę traciliśmy i pięć razy dostawaliśmy ją z powrotem. Po raz pierwszy zabrał ją nam zakon krzyżacki. Po raz drugi husyci. Po raz trzeci Ferdynand II Habsburg, który podarował ją zakonowi krzyżackiemu. Po raz czwarty Kostkę zabrał nam Adolf Hitler, który podarował ją Heinrichowi Himmlerowi, który podarował ją SS.
Po raz piąty Kostkę zabrali nam oczywiście komuniści w 1948 roku.
W 1996 roku po raz piąty dostaliśmy ją z powrotem.
Jak widać, Kostka ma szczęście do bycia zabieraną i darowaną. Wielkie i powtarzalne szczęście.
Kostkowie z Ameryki powracają zatem do rodowej posiadłości. Wraz z czternastoma “urnami” z prochami przodków, którzy nie zaznają spokoju, póki nie spoczną w ojczystej ziemi. Od przygotowań do wyjazdu do Czech rozpoczyna się ta niesamowita historia, opowiedziana ze swadą przez hrabiankę Marię, mocno skądinąd zestresowaną faktem, że nie wie, co to znaczy być arystokratką. Jej najbliżsi również nie mają wprawy w byciu przedstawicielami znamienitego rodu. Matka nie dość, że słabo mówi po czesku (ślub pana Kostki z nią to klasyczny mezalians), to całą wiedzę na temat arystokracji czerpie wyłącznie z biografii księżnej Diany. Ojciec często przeklina w stylu, który winien być zupełnie obcy osobnikowi w którego żyłach płynie błękitna krew. Po licznych perypetiach Kostkowie, „goli jak święty turecki”, powracają do Kostki jako państwo na zamku. Niestety, nie wiedzą, że to dla nich dopiero początek niekończącej się serii problemów, kłopotów i zmagań z niezbyt życzliwie nastawionym do nich losem.
Evžen Boček, szczęśliwy kasztelan na morawskim zamku w Miloticach, zadebiutował w 1999 roku powieścią Dziennik kasztelana. Wydana w 2012 roku powieść Ostatnia arystokratka zdobyła rok później nagrodę Miloslava Švandrlíka, przyznawaną najzabawniejszej książce roku. Można przypuszczać, że zawiera ona sporo elementów z kasztelańskiego życia autora. Są nimi również nietypowe teksty piosenek, które śpiewa ogrodnik Piękno, nazywany przez narratorkę panem Spockiem ze względu na duże podobieństwo do postaci z serialu Star Trek.
Jaka jest ta książka? Przede wszystkim lekka i zabawna. Humor czarny przeplata się z ironicznym. Wytrawna groteska towarzyszy pikantnemu absurdowi, wymieszanemu ze słodkim surrealizmem. Całość jest solidnie odrealniona, choć zarazem odpowiednio osadzona w rzeczywistości. Maria komentuje wydarzenia z nieustannym zdziwieniem w głosie i sporą autoironią. Dla niej Czechy, Kostka to zupełnie nowy, niezrozumiały świat. Wyrwana z amerykańskiego miasta, trafia na czeską prowincję. Tu wszystko jest inne: język, ludzie, zasady, społeczeństwo, problemy, mentalność. Kontrast doświadczeń starych i nowych skutkuje nieustannym zadziwieniem. Humor słowny miesza się z sytuacyjnym. Dialogi bawią tak jak postacie, żywcem wyjęte z jakiegoś gabinetu osobliwości. Kasztelan Józef uwielbia gderać i wymigiwać się od jakiejkolwiek pracy. Nienawidzi lemingów czyli turystów. Nienawidzi hałasu czyli dźwięków o ton głośniejszych od martwej ciszy. Nie znosi jakichkolwiek zmian, poza podwyżkami wynagrodzenia. Kucharka i sprzątaczka w jednym, pani Cicha, gotuje całkiem nieźle, o ile wcześniej sobie nie golnie, a lubi to czynić, posługując się butelkami zacnych wyrobów własnej produkcji. Ma nadzwyczaj ostry język, nie unika dosadności. Ogrodnik Piękno - czyli pan Spock - to klasyczny hipochondryk. Nieustannie umiera na raka, łysieje, szykuje się do powolnego odejścia z tego świata. To tzw. służba, która w niczym nie przypomina służby na szlacheckich dworach. Są krnąbrni, wygadani, leniwi i marudni. Galerię postaci uzupełnia prawnik Benda i pełna piekielnej energii Deniska, jego córka z drugiego małżeństwa oraz niezwykle prężna menedżerka Milada, która potrafi postawić na nogi każde przedsięwzięcie.
Zabawa jest przednia, o ile kogoś nie będą razić spotykane w książce dosadne określenia. Są one naturalną częścią całości, lokalnym kolorytem, związanym zwłaszcza ze sposobem wyrażania się pani Cichej. Humor sam w sobie nie jest zbytnio wyrafinowany, za to dosyć prześmiewczy i podkoloryzowany. Jest to w pewien sposób rodzaj satyry, ale nie takiej, która ma kogoś napiętnować. Raczej ukazującej różne ludzkie przywary, postawy, zachowania, odpowiednio przerysowane i ubarwione. Celem głównym jest wywołanie śmiechu, cała reszta pojawia się niejako przy okazji, jako efekt uboczny stylu Bočka.
Znalezienie naprawdę zabawnej książki, zwłaszcza wydawniczej nowości, nie jest wcale takie proste. Dowód na to, że jest to możliwe, stanowi Ostatnia arystokratka Evžena Bočka, ukazująca próbę stworzenia projektu Zamku totalnego. Warto wspomnieć, że na zadowolonych z lektury czytelników czeka już kontynuacja powieści, zatytułowana Arystokratka w ukropie. Z jednym wnioskiem ojca Marii można po jej lekturze zgodzić się bez wahania: bycie arystokratą wychodzi najlepiej wtedy, kiedy jest się obrzydliwie bogatym.
I jeszcze jedno. Jak sądzicie, co naprawdę interesuje zwiedzających, zwłaszcza rozmaite stare zamki?
Według pani Cichej zwiedzających interesuje tylko, gdzie są toalety i czy są płatne.
Według Milady zwiedzających interesują:
- Duchy, straszydła i autentyczne przeżycia z nimi związane.
- Morderstwa i nieszczęścia, które miały miejsce na zamku oraz ich następstwa odczuwalne obecnie - na przykład czy zamordowany, morderca lub obydwaj straszą.
- Pikantne historyjki z podtekstem erotycznym.
- Żywe zwierzęta - kundelek kasztelana wywołuje większe zainteresowanie niż wypchany tygrys syberyjski - nie mówiąc o żywych owcach, kozach, kurach, osłach, itp.
- Niedostępne przestrzenie - strych, piwnice, tajne przejścia, zamknięte drzwi - przypadkowo otwarty kantorek sprzątaczki z miotłami i palnikiem elektrycznym dość często bywa jedynym pomieszczeniem, które większość zwiedzających pamięta po zakończeniu zwiedzania.
- Żywi ludzie - konserwator na drabinie wymieniający żarówkę przyciągnie większą uwagę niż Tycjan, przewodniczkę z podbitym okiem i ręką w gipsie zapamięta każdy - zamek do śmierci będzie wspominać jako miejsce, gdzie „oprowadzała nas ta pobita dziewczyna”, ogrodnik na kosiarce samojezdnej Bóg wie dlaczego przyciąga większą uwagę niż wszystkie grządki świata.
- Sławni goście - ze względu na nieustannie obniżający się poziom wykształcenia jest wprost niepożądane, by wspominać o wizycie Goethego, Beethovena, Chruszczowa czy któregokolwiek cesarza za wyjątkiem Marii Teresy i Napoleona, ponieważ zwiedzający nie ma najmniejszego pojęcia, o kogo chodzi. Interesują go osobistości, o których już kiedyś słyszał albo widział w telewizji - na przykład Adolf Hitler, Mozart, Rasputin i przedstawiciele dzisiejszej popkultury. Jednak również w tym przypadku należy dodać jakiś pikantny szczegół, choćby miał to być tylko upadek ze schodów. Krzesło, na którym ta osoba siedziała, nie przyciągnie niczyjej uwagi.
NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCA SIĘ CZESKA KSIĄŻKA 2015 ROKU! Pamiętnik surrealistyczny. Gwarancja czeskiego humoru. Rodzina Kostków przybyła z USA do Czech...
Spokój na zamku zostaje zakłócony. Personel musi zmierzyć się z falą przestępstw przetaczających się przez Kostkę.Czy w obliczu tak...