American dream
American dream dla wielu osób jest synonimem koszmaru i upokorzenia. Są również tacy, którzy twierdzą, że Ameryka ich uskrzydliła, pozwoliła ujrzeć możliwości zarobkowania w szerszej perspektywie i przyjąć odmienny sposób rozumienia słowa "sukces". Sukces odniesiony za wielką wodą okupiony jest bowiem ciężką pracą, poniżeniem, niejednokrotnie krańcowym wycieńczeniem i głodem. Czy jednak zarobione pieniądze warte są rozbitych rodzin, rozstań z dziećmi, z rodziną, z przyjaciółmi? Nie ma jednej właściwej odpowiedzi na to pytanie. Losy Polaków na obczyźnie, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w innych rejonach świata pokazują, że jest to prawdziwa loteria – jedni wygrywają, inni zaś tracą. Szczęśliwym historiom, zasobnym rodakom, którzy pracą własnych rąk doszli do wielkiego majątku, towarzyszą historie ludzi, którzy za granicą stracili godność, zdrowie, a - niejednokrotnie - zrujnowani, powrócili do kraju biedniejsi niż wcześniej, w głębokiej depresji. Bywało również tak, że nie mieli dokąd i do kogo wracać…
Lucy, bohaterka przejmującej książki Lucyny Olejniczak, wyruszyła do Ameryki, by za zarobione pieniądze sfinansować rozwód i zapewnić dzieciom nie tylko godne, ale i bezpieczne życie z dala od ojca-alkoholika. Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela, opublikowana nakładem wydawnictwa Czarno na Białym, to Stany Zjednoczone widziane oczyma Polki, która bezlitośnie obnaża wszystkie negatywne aspekty emigracji, absurdy nowego kraju, ale i stosunek pracodawców do osób świadczących usługi opiekuńcze czy porządkowe – pogardę zmieszaną z lekceważeniem. Choć autorka daleka jest od etykietowania pracodawców, to jednak zwraca uwagę na ważny aspekt tego typu prac, z którym, niestety, musimy się liczyć, czy to wyjeżdżając za granicę do pracy, czy też podejmując się działalności w Polsce. Powieść nie powinna jednak stać się lekturą wyłącznie dla planujących wyjazd w celach zarobkowych, ale też dla wszystkich, którzy autorkę znają chociażby z takich powieści, jak Dagerotyp. Tajemnica Chopina, a wreszcie dla tych, którzy jej sprawnego pióra dopiero będą mieli możliwość doświadczyć.
Emigracja miała stanowić sposób na przerwanie błędnego koła, jakim stało się życie Lucy. Praca w szpitalu, nawet dodatkowe całodobowe dyżury, nie pokrywały rosnącego apetytu męża na alkohol, nie pozwalały też mieć nadziei, że poradzi sobie wspólnie z dziećmi w przypadku ewentualnego rozwodu. Oferta złożona przez Ewę, przebywającą w Stanach od lat koleżankę, wydawała się zrządzeniem losu i szansą na rozpoczęcie nowego życia. Błyskawiczna decyzja o wyjeździe i postawienie wszystkiego na jedną kartę – oddanie dzieci pod opiekę ich babci, przymusowa rezygnacja z pracy nie pozwoliły już na zmianę zdania. Znająca zaledwie kilka słów po angielsku oraz wyposażona pieniądze pożyczone od Ewy, przybywa do Chicago, do miasta, które w porównaniu z siermiężną polską rzeczywistością mogło wydawać się rajem. Od tej pory Lucy miała stać się opiekunką dziewięćdziesięcioletniej Lindy – rozkapryszonej i zdziwaczałej staruszki, która zdążyła już zniechęcić do siebie niejedną opiekunkę.
Zamiana Polskiej codzienności, domowego kieratu, męża-pijaka i niskopłatnej pracy na pomoc w funkcjonowaniu kobiety z demencją, w dużej mierze polegająca na siedzeniu w fotelu i zapewnianiu poczucia bezpieczeństwa babci swoją obecnością, mogła wydawać się rajem. Tyle tylko, że trud opieki nad osobą starszą zrozumie wyłącznie ten, kto go doświadczył. Zmienne humory babci, postępująca skleroza, „zagubione” dni, obrazy z przeszłości, powracające do kobiety w postaci realnych sylwetek, a także niekończące się opowieści Lindy o czasach młodości – tak wyglądała codzienność Lucy. Na to nakładało się jeszcze nieustanne uczucie głodu (bowiem prawna opiekunka staruszki nie była skora do wydawania środków na żywność) oraz klaustrofobii, jako że wyjścia na zewnątrz były praktycznie niemożliwe. To właśnie ta dojmująca samotność i tęsknota za domem stała się katalizatorem problemów Lucy, która - spragniona jakiegokolwiek kontaktu - zbył łatwo ufała ludziom. W ten sposób jej „stan posiadania” w Ameryce wzbogacił się o pewnego namiętnego, napastliwego (i żonatego) Ptaszka, czyli Karola, a także o pałającego obsesyjną milionera.
Autorka przedstawia codzienność emigrantki bez znajomości języka angielskiego, liczne problemy z przystosowaniem się do nowych warunków i poczucie, że może ona liczyć tylko na siebie. Niejednokrotnie tę nieporadność próbowano wykorzystać, a Lucy wiele przeszła, zanim stosunek do babci, ze spowodowanej krańcowym zmęczeniem niechęci przerodził się w pewien rodzaj sympatii i przywiązania. Pobyt w Stanach to nie tylko Linda, ale również kilkudniowa praca u zdziwaczałego małżeństwa Henry`ego i Helen oraz u Hazel, przemiłej staruszki, która - zdana na łaskę pazernych spadkobierców - z radością przyjęła w domu obecność Lucy, traktując ja niemal jak członka rodziny.
Ameryka w książce Olejniczak nie jest czarno-biała, ale raczej pełna odcieni szarości, niejednoznaczności i skrajnych zachowań. Opiekunka... nie próbuje roztaczać przed czytelnikami wizji cudownego kraju pełnego możliwości, a raczej uświadamia, że tak naprawdę wiele zależy od otaczających nas ludzi oraz od naszego stosunku do bieżących wydarzeń. Mając w pamięci wcześniejsze książki autorki, spodziewać się można co prawda nieco innej lektury – może tajemnicy ukrytej w szkatułce Lindy, może mrocznych zagadek przeszłości... Fakt, iż Opiekunka... jest tak naprawdę pierwszą, wydaną dopiero teraz książką pisarki, wiele wyjaśnia. Niezmienne dla autorki jest ciepło, które wlewa w słowa. Tych kilka godzin, spędzonych na lekturze, to czas inspirujący i pobudzający do refleksji nad przeznaczeniem oraz zmiennością losu. Bo ten zazwyczaj kryje w zanadrzu sporo niespodzianek i nie pozwala wszystkiego zaplanować. Nie pozwala również przeliczyć pewnych rzeczy i wartości na pieniądze.
Szampania, rok 2006. W jednej ze starych rodowych posiadłości zostaje odnaleziony tajemniczy plik listów z pierwszej połowy XIX stulecia. Ich autorką...
Czy klątwa Hanki wreszcie przestanie unieszczęśliwiać kolejne pokolenia? Ostatni tom opowieści o kobietach z ulicy Grodzkiej. Mijają lata, dzieci Weroniki...