Adonai
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o królu Popielu, który wraz z rodziną został zjedzony przez mściwe myszy. Ta legenda rozsławiła Mysią Wieżę w Kruszwicy, ale to nie jedyna historia o tej ceglanej budowli, będącej częścią zamku zbudowanego przez Kazimierza Wielkiego ok. 1350 roku. Niektórzy uważają, że nazwa wieży pochodzi od rodu Myszków, którzy panowali nad ludem goplańskim, jeszcze inna wersja mówi, że określenie jest pozostałością po Krzyżakach, którzy wieżę kojarzyli z Mysią Wieżą w Bingen na wyspie Renu. Niezależnie od tego, jaka jest prawda, to pewne, że Mysia Wieża kryje w sobie niejedną tajemnicę. Przez wielu jest bowiem postrzegana jako miejsce mocy, czyli specjalne miejsce, czakram, który odznacza się wyjątkowo korzystnym oddziaływaniem na organizmy żywe.
To właśnie ta niezwykła właściwość pojawia się w książce Jarosława Klonowskiego, który w Kruszwicy umiejscowił akcję swojej najnowszej książki Ognie Świętego Wita. Po doskonałym debiucie literackim, czyli Tajemnicy Świętego Wormiusa wysoko postawiłam autorowi poprzeczkę i… nie zawiódł mnie. Powieść ma wszystkie najlepsze cechy gatunku, a nadnaturalne akcenty tylko uatrakcyjniają historię, rzucając na nas iście diabelski urok.
Autor (z wykształcenia historyk zresztą) przenosi nad do czasów mrocznego średniowiecza, kiedy każda kłótnia czy nieszczęście mogło sprowadzić na człowieka oskarżenie o czary. Test wody, łamanie kołem i inne wyrafinowane tortury, zazwyczaj kończące się wyrokiem skazującym na spalenie na stosie - to wszystko stało się udziałem licznych kobiet podejrzanych o konszachty z szatanem. Taki właśnie los czeka bohaterkę Klonowskiego, Katarzynę Kucharczykową, postawioną przed przedstawicielami bydgoskiego ratusza. W wyniku manipulacji postawiono jej zarzut morderstwa oraz stosowania magii, które miało usunąć ponętną kobietę z życia starosty, Andrzeja Kościeleckiego. Kochanek, stosując sprytny fortel, ratuje kobietę przed niechybną śmiercią i wysyła ją do Kruszwicy, do swojego krewniaka, Jana z Oporowa. Tam, w murach kruszwickiego zamku, Katarzyna spotyka czarownika, który terminował u samego Flamela, jednego z pierwszych alchemików w Europie, nieśmiertelnego dzięki swej magicznej księdze. Legenda głosi, że był on również twórcą kamienia filozoficznego, zamieniającego metal w czyste złoto, a teraz zapiski znajdują się w rękach mieszkańca kruszwickiej wieży. Brzemienna Katarzyna zostaje uczennicą alchemika, który jest na najlepszej drodze do opracowania rytuału pozwalającego na kontakt z siłą mieszkającą nad Gopłem. To właśnie nad tym jeziorem na Kujawach dochodzi do tajemniczych morderstw, którym towarzyszy kabalistyczna symbolika oraz medalion z hebrajskim wzorem, a morderca w chwili popełniania zbrodni wypowiada tajemnicze słowo „Adonai”, kojarzące się z Bogiem Jahwe.
W jaki sposób wątki te są ze sobą powiązane? Co wspólnego z wydarzeniami ma pożar, który kilka lat wcześniej strawił kruszwicki zamek? Jaką rolę odegra w historii Mateusz, syn Katarzyny, a obecnie cysterski mnich? Na te pytania gorączkowo poszukiwać będziemy odpowiedzi w trakcie lektury powieści Ognie Świętego Wita, a mroczna historia opowiedziana przez Klonowskiego wciąga nas i otula mrokiem niczym najlepszy dreszczowiec. Podziw budzi wiedza autora na temat Kujaw, doskonale skonstruowana fabuła, interesujące dialogi i budowa postaci, w szczególności zielonookiej Katarzyny. Słabym punktem powieści jest tylko fakt, że - jak każda dobra książka - kończy się ona zbyt szybko. Szkoda, że nie mam tajemniczego Czakramu Mocy, poszukiwanego przez kruszwickiego alchemika. Bo - kto wie - może wówczas lektura trwałaby w nieskończoność…
Lecz tego roku jest to także sceneria mrocznych zabójstw, dokonywanych na nowoorleańskich policjantach. Młodziutka, pracująca dla miejscowego Timesa...
Trójka licealistów kręci film dokumentalny o bezdomnych. Nieoczekiwanie wpadają na trop miejskiej legendy dotyczącej groźnego psychopaty...