Do szczęścia potrzebny jest… koń
Sarah Daly jest dwudziestosiedmioletnią szczęśliwą mężatką. Ma cudownego, kochającego męża, wspaniałą teściową i kochającą rodzinę. Kilka razy w miesiącu odwiedza klinikę leczenia niepłodności i poddaje się inseminacji. Dlaczego? Bo ponad życie kocha Jacka, a on pragnie dziecka, którego najprawdopodobniej nigdy nie mógłby mieć tradycyjnymi metodami. Choroba Jacka zmieniła podejście Sarah do wielu spraw, w tym do posiadania dzieci. Uznała ona, że życie jest za krótkie, by wciąż czekać na dzień jutrzejszy. Zapragnęła dziecka i z dnia na dzień to pragnienie w niej narastało. Jak więc doszło do tego, że znalazła się w klinice sama? Jak mogła leżeć na fotelu bez wsparcia męża? Jak mogła mieć nadzieję, że tym razem uda jej się zajść w ciążę, jeśli nie było przy niej ukochanego? Co miałaby w przyszłości powiedzieć dziecku? Kochanie, tatusia nie było przy Twoim poczęciu? Nie, zdecydowanie to nie był dobry dzień na powiększanie rodziny. Ale przecież to nie była ostatnia szansa, prawda? Sarah postanowiła, że następnym razem mąż będzie przy niej. Tylko… Czy on też tego będzie chciał? Czy Jackowi wciąż zależy na posiadaniu dziecka? Czy faktycznie nie może dać Sarah upragnionego dziecka bez stosowania sztucznych metod zapłodnienia? Czy ich życie naprawdę jest takie idealne a między obojgiem istnieje idealna harmonia? Co takiego przytrafi się Sarah, że z dnia na dzień postanowi ona zniknąć? Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po książkę i poznać historię niezwykłej autorki poczytnych komiksów.
Lektura powieści przykuwa uwagę czytelnika od pierwszej strony. Ogromnie łatwo utożsamiać się z główną bohaterką. Co dziwne, nieco lepsza wydaje się jednak pierwsza część książki. Sarah wówczas wydaje się znacznie dojrzalsza i postępująca o wiele rozsądniej, niż w części drugiej. Wraz z rozwojem akcji jej działania były coraz mniej przemyślane, a miejscami wręcz nieco irytujące. Nie oznacza to jednak, że zachowania bohaterki były nieprawdziwe czy niewiarygodne. Niestety, wiele kobiet postępuje właśnie w taki sposób.
Powieść Susan Wiggs to nie typowy, banalny romans. Bohaterka nie rzuca się w ramiona pierwszego napotkanego mężczyzny, nie zmienia facetów jak rękawiczki, nie rzuca się w wir imprez i nie postanawia skończyć swojego życia, gdy okazuje się, że to, co do tej pory wydawało się takie pewne, nagle zniknęło. Po prostu zaczyna życie od nowa i stara się postępować zupełnie inaczej niż dotychczas. Jak jej historia się kończy? Czy uda jej się osiągnąć to, czego pragnęła? Czy odnajdzie swoje szczęście? O tym warto przekonać się podczas lektury.
I choć Obudzić szczęście to przede wszystkim książka kobieca, z pewnością niejeden mężczyzna odnajdzie się na kartach tej powieści. Świat oglądamy przede wszystkim oczyma Sarah, powieść nie ogranicza się jednak tylko do jej perspektywy. Styl autorki jest bardzo lekki, przystępny, dzięki czemu książkę czyta się błyskawicznie. Poszczególne części powieści przerywane są zabawnymi rysunkami, wycinkami z komiksów Sarah Moon, które sprawiają, że człowiek wręcz nie może doczekać się kolejnego przerywnika. Nieco słabsza druga połowa powieści nie ma raczej wpływu na ocenę całości. Obudzić szczęście to świetna proza kobieca. Nie tylko jednak kierowana do kobiet.
Nina Romano nie miała łatwego życia. Dzięki hartowi ducha skończyła studia i stopniowo awansowała. Rozpoczęła pracę jako pokojówka w Pensjonacie nad Wierzbowym...
Powielu latach Michelle wraca do swojego rodzinnego miasteczka, ponieważ dowiedziała się, że tylko ona może ocalić życie ojca. Nie zdaje sobie jednak sprawy...