Niepowszednich poznać powinni wszyscy miłośnicy powieści awanturniczych i przygodowych z elementami fantasy w tle. Tak jak polubiliśmy Harry’ego Pottera i jego przyjaciół, tak wręcz nie da się zapomnieć Nili, Sambora, Alli, Dalko i Flawii, bohaterów trylogii Justyny Drzewickiej. Niepowszedni. Obława to trzeci, ostatni już tom opowieści o przygodach i zmaganiach grupki nieprzeciętnych przyjaciół oraz o ich walce ze złem. Ciężko rozstawać się z tak świetną i perfekcyjnie skonstruowaną opowieścią. Niełatwo też pożegnać się z ulubionymi bohaterami.
W powieści Niepowszedni. Obława nastolatki obdarzone nadprzyrodzonymi umiejętnościami (nieprzeciętnym wzrokiem, zdolnością leczenia, wielką siłą, umiejętnością poskramiania zwierząt, rozumienia obcych języków, czy dość długiego przeżycia bez dostępu powietrza) chcą ostatecznie rozprawić się ze złem, w osobach Okrutnych Złotników i herszta tej bandy łowców Niepowszednich – Welesa. Niepowszedni wiedzą, że jeśli tym razem nie przejmą inicjatywy i nie pokonają Welesa, to jego groźba porwania i sprzedaży na handlu niewolników będą nad nimi ciążyły już zawsze. Młodzi Niepowszedni wyruszają zatem do Mercaty i do Bawidła, zapuszczają się nawet na Suche Pola, gdzie stacjonuje ich przyjaciel, Batu Tauris. Niepowszedni mają tylko jeden cel: doprowadzić przed oblicze kniazia Welesa i Lubgosta Dragona, by dosięgła ich ręka sprawiedliwości. Czy im się to uda? O tym przekonamy się podczas lektury powieści Obława.
Trzeci tom cyklu potwierdza że autorka nie spoczęła na laurach po sukcesie poprzednich części cyklu, ale ogromnym nakładem pracy stworzyła kolejną ,dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach opowieść. Stwierdzić, że charaktery i osobowości bohaterów zostały starannie i drobiazgowo opisane, to nie powiedzieć niczego. Skonstatować, że opisywana przestrzeń - morze, statek, przystań, portowe miasteczko, wysokie góry i przełęcze, dukty i trakty – budzi zainteresowanie, to również powiedzieć niewiele. Każdy temat, każdy fragment przestrzeni, każde wydarzenie, wreszcie – wszyscy, nawet epizodyczni bohaterowie – opisani zostali przez Justynę Drzewicką w taki sposób, jakby autorka poznała ich osobiście, jakby uczestniczyła w rozgrywających się wydarzeniach, jakby odwiedziła opisywane miasta i bezdroża. Wszystko w powieści wydaje się prawdziwe. Przestrzeń żyje, wręcz kipi od emocji, a czytelnik z zachwytem zatraca się w atmosferze opisywanych miejsc. W powieści nie ma miejsca na fałsz, na drogę na skróty, na ułatwienia. Jeśli autorka postanowiła zmierzyć się z danym tematem – mierzy się z nim i ostatecznie wygrywa. Tak zachwycający efekt bowiem uzyskuje.
Język powieści przywodzi na myśl średniowieczne – to w jego alternatywnej wersji rozgrywa się akcja Niepowszednich. Autorka starannie dobiera słowa, by dialogi wprowadzały czytelnika w klimat opowieści.
W Obławie wraz z Niepowszednimi czytelnik wraca do miejsc, które pamięta z poprzednich tomów trylogii – do Bawidła, Mercaty, na Suche Pola. Miejsca te jednak są żywe, wciąż się zmieniają. Zauważają to bohaterowie, dostrzeże to również z pewnością czytelnik. Także bohaterowie znani z wcześniejszych już tomów ukazują swe zupełnie inne oblicze. Liczne wydarzenia zmieniają ich, zmienia ich też trud wyprawy i walka o życie. Niepowszedni dojrzewają też do odpowiedzialnych decyzji dotyczących przyszłości, próbują wiązać się w pary, godzą się z przeciwnościami losu. Sporo miejsca na kartach Obławy autorka poświęciła Dalko – Źrenicznikowi, którego rodzice mieli podobno przegrać w karty z Welesem.
Lektura Obławy to przyjemność, to nieustający zachwyt nad światem, który tak szczegółowo opisała Justyna Drzewicka. I chociaż w tomie tym wszystkie wątki zostają zamknięte, trudno pogodzić się z faktem, że to już koniec opowieści o Niepowszednich. Być może autorka zdecyduje się kiedyś na publikację opowiadań bądź powieści o dalszych losach któregoś z Niepowszednich? A może spotkamy się z Niepowszednimi na ekranie? Materiał na fantastyczny film bądź serial jest już przecież gotowy.
Dalsze losy Niepowszednich. Weles zjawia się w Ferretum jako poseł i rzucając fałszywe oskarżenia, żąda ich wydania. Z pomocą zdrajcy z Kamiennych Kości...
Na południowym krańcu Polski, w masywie Babiej Góry, wznosi się potężny szczyt. Mówią na niego Diablak. Ponoć kiedyś na jego szczycie stał zamek diabła...
- Niby dlaczego Herman miałby nas karmić tymi naukami?
- Pomyśl, chcemy być w tajnych oddziałach, tak? Będziemy podejmować różne niełatwe decyzje. Kiedyś musimy się tego nauczyć.
- Pięknie - skrzywił sie Dalko - I co z tym zrobimy?
Nikt się już nie odezwał. Może nie było dobrej odpowiedzi. Oszustwu dało się zapobiec tylko w jeden sposób - uprzedzając Herborta, zanim ten się wygada.
Więcej