Zaczynam z rosnącym zainteresowaniem czytać prozę Vargi. „Nagrobek z lastryko” zasługuje już nie tylko na uwagę, ale i na uznanie. To powieść pisana z perspektywy przyszłości, futurystyczna i literacka pseudo-autobiografia.
Trzydziestoparoletni narrator snuje refleksje o życiu własnym i swoich przodków, a punktem wyjścia do rozważań staje się cudem ocalone zdjęcie dziadków, którzy wakacje 2005 roku spędzili w Chorwacji. 2005 rok to już zamierzchła przeszłość. Z naszej „współczesności” został tylko atlas samochodowy Europy z końca XX wieku, katalog IKEI i antologia młodej poezji polskiej. „Jednorazowe produkty, wszystko zupełnie bez wartości, aż miło popatrzeć na okładki, przekartkować ostrożnie, żeby się nie rozpadło”. Co powiedzą te śmieci o społeczeństwie przełomu XX i XXI wieku? Na pewno nie wzbudzą podziwu u potomnych – którzy przeżyli tajemniczą wojnę (z kim?) i katastrofę, a teraz nie potrafią zrozumieć sensu nieudolnie oddawanych wzruszeń, ulotnych metafor i złudnych przenośni. Głupi to był świat – głupi i dziwny – zdaje się mówić Varga.
Pisarz opisuje i ostro ocenia rzeczywistość swoich dziadków. Krytyka zaś wypływa z oskarżenia – to oni doprowadzili świat do zagłady, zgotowali potomkom tragiczny los. Dziadkowie bohatera-narratora utrzymywali się przy sobie siłą nie miłości a nienawiści. Ich córka – doskonałość – nie potrzebuje mężczyzny: zachodzi w ciążę i rodzi narratora jako dziewica. Nic dziwnego, że bohater dopatruje się w sobie cech Chrystusa. W odróżnieniu jednak od pierwowzoru, ma same wady. Nieudana kopia Chrystusa chce mimo wszystko ocalić ludzkość – i ku przestrodze przedstawia ponurą wizję przyszłości. Przeplatają się tu losy pisarza-Vargi i narratora. Apokaliptyczna powieść Vargi ma stanowić apel, prośbę o opamiętanie. Dla narratora katastrofa jest przeszłością i teraźniejszością: narrator nie może już nic zmienić. Varga posłużył się właściwie banalnym chwytem, niedaleką nam przyszłość pokazując z perspektywy dwóch kolejnych pokoleń – już jako lata minione. .Nie jest to nowy ani odkrywczy zabieg, a jednak dość skuteczny – Varga bowiem nie koncentruje się na możliwych zdobyczach techniki czy rozmaitych „ulepszaczach” życia, zajmuje się za to tylko ludźmi – przemianami psychiki i modyfikacjami relacji interpersonalnych. Właściwie ludzie z przyszłości są wtrąceni w rzeczywistość bardzo zbliżoną do naszej, bo nie rozwój cywilizacji jest tu istotny, a degradacja społeczeństwa.
Powoli dobre uczucia zostają wyparte przez obojętność, a z czasem i wściekłość. „Od pewnego czasu jedyną namiętnością babci do dziadka była nienawiść, a dziadka do babci pretensja o to, że nie jest taka jak kiedyś”. Złe emocje przodków kumulują się w narratorze, który będzie mógł nawet bez wzruszenia zabić.
Znieczulica staje się problemem społecznym i przybiera coraz większe rozmiary. Dokąd dąży człowiek? Na pewno do samozagłady. Dla narratora-bohatera już za późno na ratunek. Po wojnie i katastrofie pieniądze straciły swą wartość, nie są już przydatne. A „Nagrobek z lastryko”, symbol upadku człowieczych uczuć, okazuje się niezwykle ostrą satyrą na konsumpcjonizm. Już wiadomo, że koło roku 2070 jedynymi pozostałościami po przełomie wieków są bezwartościowe i pokrywające się pleśnią kompakty i książki, do których nikt już nie zagląda. Przedmiot zainteresowania kolekcjonerów to… dawne reklamowe ulotki, gazetki z hipermarketów. To, co dziś traktujemy jako śmieci, w przyszłości, zdaniem Vargi, zajmie miejsce znaczków pocztowych. Błędnodruki, pomyłki, nietypowe rozwiązania stosowane w broszurach – wszystko to sprawi, że reklamy hipermarketów w przyszłości będą bezcenne i rozchwytywane. To rozwiązanie jest kolejnym dowodem na satyryczno-ironiczną przenikliwość Vargi. Wzbudza śmiech przez odwrócenie sytuacji. Tylko że znacznie silniejsza jest w tej powieści krytyka naszej teraźniejszości. Narrator z lat siedemdziesiątych XXI wieku widzi świat, którego nie znał, przez pryzmat zachowań dziadka. Według narratora jesteśmy uzależnieni od zakupów i reklam. To reklamy wmawiają nam, czego potrzebujemy, wyłączają nam możliwość samodzielnego myślenia, narzucają sposób patrzenia na życie. Varga hiperbolizuje ich wpływ, wyolbrzymia bezrefleksyjne zachowania, połączone z niekontrolowanym szałem zakupów. Nie pierwszy raz w literaturze współczesnej pojawia się ten motyw, ale Varga osiągnął w nim mistrzostwo. Bez nachalnego moralizowania i bez nadmiaru sarkastycznych uwag – autor znalazł złoty środek na zaprezentowanie głównego wroga naszych czasów.
Dokonał przy tym niemożliwego – połączył subtelność z satyrą. Ale ta hydra współczesności ma więcej głów. Dziadek przez jakiś czas żyje w równoległym, wirtualnym świecie: udziela się na forum militaria, przerzuca zainteresowania z prawdziwego życia na internet. Zaniedbuje wszystko, co nie ma związku z wiadomościami pojawiającymi się na ekranie komputera. To, zdaniem Vargi, kolejne zagrożenie. Zresztą, każde przyzwyczajenie może się przerodzić w problem nie do przezwyciężenia. Dziadek zapamiętuje kolejne liczby – PIN, NIP, numery telefonów, ceny i kody – w efekcie jego organizm ulega wyniszczeniu. Ale tragedia rodzi się gdzie indziej: oto do przesady higieniczne, sterylne społeczeństwo zaczyna odrzucać ludzi nieidealnych.
Niczym okrutny refren powtarza się historia o wciąż odrastających w niespodziewanych miejscach włosach dziadka – włosach nie do zaakceptowania, wyzwalających w jego żonie agresję. I problem fizjologii, brzydoty, wstydu zostaje skontrastowany z perfekcjonizmem Zuzanny, idealnej matki bohatera, Dziewicy. Społeczeństwo nie akceptuje ludzi „niezadbanych” (a raczej: nie „zadbanych do przesady”), nie podporządkowujących się kanonom piękna, odrzuca ich na margines. Z kolei narrator nie potrafi odnaleźć się w świecie idealnym, zdrowym do przesady (dochodzi nawet do tego, że myśli o zarazkach higieny): to wszystko prowadzi do małej, prywatnej katastrofy. O degradacji ludzkich uczuć przypomina też program „Zostań trupem” – reality show, doprowadzone do granic absurdu. Im bardziej drastyczna śmierć, tym większa szansa na zwycięstwo w programie. A to dla ludzi przeciętnych (tych zawsze jest najwięcej) jedyna możliwość na zdobycie sławy. Ludzie potrzebują mocnych wrażeń. A kiedy i to przestanie im wystarczać? Już wkrótce problemem przyszłości będzie to, jak zwykły człowiek ma zdobyć popularność. „Jedynym miejscem, w którym występowała nasza rodzina, była książka telefoniczna, ale teraz nie ma książek telefonicznych, więc nie pozostawiamy po sobie już nawet najmniejszych śladów”.
Varga jest w swoich diagnozach-ocenach bezlitosny. Wybiega w daleką przyszłość po to, by z perspektywy czasu oceniać dokonania jemu współczesnych. Z tym niełatwym zadaniem poradził sobie znakomicie. W „Nagrobku z lastryko” ważniejsza od samej fabuły jest ocena społeczeństwa. Narrator opowiada o życiu dziadka, potem streszcza swoje – ale to wszystko jest tylko pretekstem do snucia rozważań o kondycji człowieka. Varga wykorzystuje historię, by zaprojektować przyszłość. Czyni to przy pomocy doskonałej, mięsistej narracji: chociaż stawia na wielopoziomowe, wielokrotnie złożone zdania, nie ma tu waty słownej i niepotrzebnych fraz. Rzeczowość i konkret podkreślane są melodyjnością stylu. Powieść Vargi warta jest przeczytania. „Nagrobek z lastryko” to przeciwstawienie płytkiej i nastawionej tylko na banał rzeczywistości.
Ta z pozoru niepoważna książka jest w istocie bardzo poważna. Można ją określić mianem "prozy funeralnej": tragikomiczny monolog narratora rozbrzmiewa...
"""Myślisz, że życie ma jaja?, zapytał Krystian, życie jest rodzaju nijakiego. Były to dla Krystiana słowa prorocze, choć nie mógł...