Czasoprzestrzeń
Czas jest tylko szczególną formą przestrzeni – pisał Herbert George Wells. Z racji tego, że zarówno czas wpływa na widzenie przestrzeni, jak i przestrzeń na rejestrację czasu, możemy mówić o czasoprzestrzeni, pojęciu niezwykle użytecznym przy zrozumieniu ogólnej teorii względności. Teoria ta obejmuje całą dwudziestowieczną kosmologię, zaś do jej sformułowania doprowadziła Einsteina koncepcja zakrzywionej czasoprzestrzeni.
Motyw ten bywa często wykorzystywany przez pisarzy różnych gatunków literackich, stwarza bowiem nieograniczone możliwości kreacji fabuły, jak i zachowań bohatera. Po pętlę czasu sięgnął również Piotr Ibrahim Kalwas, znany z tak wspaniałych pozycji, jak Dom czy Tarika. Jego najnowsza powieść Międzyrzecz, również opublikowana nakładem wydawnictwa JanKa, to tekst na pograniczu filozoficznej powiastki i religijnych dogmatów, który ukazuje wielki talent autora. Talent, który dojrzewa z każdą kolejną książką, podnosząc Kalwasa do rangi wizjonera. Bez wątpienia jest to pisarz, który tworzy dla wybranych – pragnący lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej nie mają czego w zakrzywionej rzeczywistości, odbitej na kartach książki szukać. Akcja przypominająca sen szaleńca, motywy zniszczenia, śmierci niczym u turpistów, wszechobecna groteska i odwołania do mitów oraz legend – wszystko to budzi odrazę, a jednak fascynuje i przyciąga w niewytłumaczalny sposób.
Międzyrzecz kojarzy się z potwornymi, budzącymi niepokój obrazami Beksińskiego, szczególnie z okresu do 1960 roku. Wykrzywione sceny, zamknięte w pętli czasu sprawiają, że zapominamy o komforcie, tekst nas uwiera, zmusza do wyciągania daleko idących wniosków, do podążania za nim i sięgania w głąb siebie samego.
Wszytko zaczyna się od niewinnego (czyżby?) spotkania. Gwoli krótkiego wyjaśnienia. Spotkałem go 24 czerwca w kawiarni Bliklego na Nowym Świecie. Nie wiem skąd przybył i jak mnie tam znalazł. Tak zaczyna się niesamowita podróż narratora poprzez czas i przestrzeń. Tajemniczy „On” to Robert de Razin, profesor literatury wykładający na Uniwersytecie w Lyonie. Przysługa, o jaką prosi narratora, wydaje się dziwna – narrator ma bowiem dostarczyć pewien manuskrypt pod wskazany adres na Wyspach Owczych. Czek na odpowiednią kwotę szybko pomaga zapomnieć o wątpliwościach dotyczących zlecenia.
Tym sposobem, zamiast wygrzewać się w słońcu Aleksandrii, narrator wyrusza na północ, docierając z Bergen na wyspę Eysturoy. W poszukiwaniu niejakiego Johana Tordenssona, trafia do domu niczym z koszmaru sennego. Do domu, w którym wszystko jest możliwe. Wrażenie nierealności, o którym pisze autor, jest niemal namacalne, atmosfera zagęszcza się, a niewidzialne macki strachu pełzają nam po karku.
Zwyczajny-niezwyczajny dom Johana pełen jest pokoi o ponumerowanych drzwiach i oknach otwierających się według określonego klucza, a ciągnące się kilometrami korytarze niczym labirynt czasu chwytają nas w pułapkę. Zegar, odmierzający czas, bije w swoim rytmie, my zaś cofamy się do początku tylko po to, by znów przeżywać, trwać na nowo. Powtarzające się fragmenty tekstu, mroczne rysunki i doktor Zabel z klepsydrą w głowie, dobijający się do drzwi – wszystko to przeraża i fascynuje zarazem… A to tylko niektóre atrakcje, które czekają na czytelników, którzy postanowią wybrać się w niezwykłą podróż z powieścią Kalwasa...
Międzyrzecz przepełniona jest symboliką, duchowością, daje nieskończone wprost możliwości interpretacyjne. Może właśnie dlatego jest książką, do której można wracać, doszukując się za każdym razem innego znaczenia, w innym momencie załamując czas? Możemy bez końca zadawać sobie pytanie, czy to dzieje się naprawdę? Czy to Kalwas pisze historie, czy może historia pisze jego A jak jest z nami? Może wszystko, co nas otacza, jest tylko złudzeniem, może rozsypać się w pył jak skarabeusze w mrocznym domu na Wyspach Owczych? I my się rozsypiemy, być może nigdy nie poznając prawdy, nie wychodząc poza linearne postrzeganie czasu, poza własny egocentryzm. Tego nie dowiemy się nigdy, ale możemy poszukiwać prawdy, wędrując przed siebie - nawet wówczas, kiedy otoczenie będzie przypominało malarstwo prekursora surrealizmu, Giorgia de Chirica. Cokolwiek by się działo, musimy mieć jednak świadomość, że i tak pędzimy ku śmierci…
Skondensowane okrucieństwo, seks i sztuczne raje; zwyrodniali sąsiedzi, mściwe nauczycielki, wszechobecna potrzeba wymierzania sprawiedliwości jako odpowiedź...
Jak pokonać obiegowe opinie, jak przełamać zakorzeniony w świadomości zbiorowej sterotyp? Jak wytłumaczyć , żę neizależnie od dzielacych nas różnic skazani...