Małe miasteczka mogą kryć wielkie tajemnice
Rotherweird. Małe, angielskie miasteczko, położone gdzieś na uboczu współczesnego życia. Zapomniane, zagubione, odizolowane od świata. Rządzące się swoimi prawami. Dziwnymi prawami, o czym przekonuje się Jonah Oblong – nowy nauczyciel historii. Ma on uczyć tylko historii współczesnej, w Rotherweird poznawanie dawnej historii jest bowiem po prostu zakazane. I, o dziwo, większość mieszkańców przyjmuje to do wiadomości. Żyją tak, jakby nie mieli przeszłości i jakby nie interesowała ich za bardzo współczesność – przynajmniej ta, która istnieje poza ich miastem.
Wszystko zaczyna się zmieniać, kiedy do miasteczka przybywają Jonah Oblong oraz miliarder sir Veronal Slickstone. Pierwszy ma zastąpić nauczyciela historii, który niespodziewanie zniknął i który za bardzo interesował się przeszłością. Drugi ma pieniądze, które otwierają zamknięte dotąd drzwi i pozwalają mu omijać miejscowe przepisy oraz wiekowe zwyczaje. Obaj interesują się historią – i to wcale nie tą współczesną. Dla Oblonga to naturalna ciekawość, dla sir Slickstone’a – coś znacznie więcej. Wydarzenia przyspieszają, a ludzie żyjący dotąd w uporządkowanym świecie, postawieni w nowej sytuacji, muszą decydować, co jest dla nich rzeczywiście ważne.
Miasteczko Rotherweird to powieść fantasy, choć bez słowa urban. To historia, której największymi walorami są przede wszystkim atmosfera i bohaterowie. Skierowana niby do dorosłych, ale w sumie zbyt mało „dojrzała“ pod względem treści, choć niezła pod względem formy. Z lekko groteskową atmosferą, wyrazistymi postaciami, zagadkami i ciekawym pomysłem. Z wyrazistą angielskością bohaterów, ich zachowań, dialogów, humoru. Postaci są barwne, ekscentryczne i przykuwające uwagę. Niestety, trochę zbyt powierzchownie ukazane, co jest wadą książki. Akcja rozwija się niespiesznie, chwilami chaotycznie, ale trudno to traktować jako wadę. Taki jest styl autora i ma to swój urok. Nie jest to literacki bieg, raczej wysmakowany, spokojny spacer między akapitami.
Andrew Caldecott, autor Miasteczka Rotherweird, ciekawie wykorzystuje pomysł równoległego świata, rządzącego się swoimi prawami. Nie wyjaśnia ich w pełni – być może jest to świadomy zamysł, książka to dopiero pierwszy tom cyklu. Od początku pojawia się wiele pytań, stopniowo poznajemy odpowiedzi, ale nie na wszystkie pytania, które nas dręczą. Wątki fantastyczne splecione są z historycznymi, przygodowe z detektywistycznymi. Podobnie jak nauczyciel Oblong, możemy wczuć się w rolę detektywa amatora, który z początku próbuje wyjaśnić zagadkę zniknięcia swojego poprzednika, a w końcu musi stawić czoła wielu niebezpieczeństwom. Wszystko podane jest na spokojnie – poza końcówką – w niespiesznym tempie, miejscami lekko nużąco, ale w sumie urokliwie. Książka raczej nie zaspokoi gustów wszystkich czytelników: części odbiorców może przeszkadzać powoli rozwijająca się akcja, zbyt mało rozbudowane sylwetki bohaterów powieści, lekka chaotyczność narracji, objętość tomu. Innych z kolei zauroczy atmosfera, plastyczność i obrazowość opisów, wyraźne piętno specyficznego angielskiego stylu, rozmaite smaczki, wątki poboczne wzbogacające rozbudowaną opowieść.
W miasteczku Rotherweird za sprawą wielowiekowego spisku siły ciemności mogą tym razem zwyciężyć Miasto Rotherweird od czterystu lat jest odseparowane...