W miasteczku Rotherweird za sprawą wielowiekowego spisku siły ciemności mogą tym razem zwyciężyć
Miasto Rotherweird od czterystu lat jest odseparowane od reszty Anglii, aby chronić swoją śmiertelnie niebezpieczną tajemnicę. Zagadkowy miliarder sir Veronal Slickstone nie żyje, a jego próba wykorzystania sekretów miasta spaliła na panewce, pozostawiając Rotherweird w niepewności. Jednak ktoś gra w bardzo długą grę...
Mnożą się niepokojące wróżby: pogrzeb dostarcza tajemniczego ostrzeżenia, przemawia starożytny portret, herold znika, a demokracja zagraża niełatwemu przymierzu między miastem a wsią.
Misterna intryga Geriona Wyntera, tworzona przez stulecia, jest już w ruchu, zmierzając do nieuchronnego. Wszystko wskazuje na jeden cel: wskrzeszenie mrocznej elżbietańskiej przeszłości miasteczka, i na jedną datę: zimowe przesilenie... Wynter nadchodzi!
,,Wspaniale zrealizowana kontynuacja Miasteczka Rotherweird, która przygotowuje bankiet mrocznych przysmaków. Po raz kolejny urzeka nas fascynująca alchemia fabuły, miejsca i ludzi: dziwactwa, tajemnice, święte przedmioty i krwawe zło. Uczta!".
,,The Daily Mail"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2022-04-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 654
Tytuł oryginału: Wyntertide
Tłumaczenie: Katarzyna Krawczyk
Przyznam się wam, że to dość specyficzna książka. Autor używa tutaj dwóch stylów literackich, które ze sobą miesza w zależności od danej sytuacji. W pierwszym odruchu zauważyłam, że ukazane lata 63, później 977 i 1017 wszystko Roku Pańskiego faktycznie wyglądają jako te dawniejsze. Później natomiast w bardziej bliższych latach ten styl ulega wywyższeniu, postacie mają do siebie szacunek, jednak jeśli znajdują się w sytuacji bardzo niepokojącej niemal od razu wchodzą w prostotę prawie podwórkową. Do tego dołożył nam bardzo różnorodne postacie, których spotkać tutaj się nie spodziewałam. Co dziwniejsze każda z nich choć znają się, są wobec siebie bardzo tajemnicze. Nie odpowiadają na zadane pytania, tylko krążą wokół tematu odpowiedzi. Irytują w ten sposób swoich rozmówców, choć czytelnika niekiedy śmieszą. Niewątpliwie są bardzo mądre i nie chcą rzucać słów z których mogliby być rozgrzeszeni. Zawsze wybierają bezpieczną opcję tłumacząc się nam z tego. Postacie rządne władzy niekoniecznie stronią od kłamstwa. Nie są również zbyt inteligentne, skoro o wiele prostych rzeczy pytają wróżkę. Na szczęście ona wie co powiedzieć, by nie mieć żadnych konsekwencji.
W książce przewija się motyw dawnych religii i wierzeń. Na pewnym obrazie odnajdują liczby, których na siłę chcą odgadnąć znaczenie. Zaczynają dostrzegać dziwne znaki, które mogą oznaczać coś z czym nie chcieli mieć doczynienia. Jednak kiedy wychodzi na jaw hasło zimowego przesilenia, nie mają złudzeń. Nadchodzi ten, który kiedyś już po ziemi chodził. A z nim historia, która wywoła dreszcze na ciele...
W powieści przewija się bardzo dużo postaci, których funkcję będziecie mieli wytłumaczoną na samym początku książki. Rozdziały zaczną się od tytułów sugerujących przebieg akcji. Być może początek będzie nieco trudny we wdrążeniu się w historię, jednak później będzie już z górki. Co dziwne czyta się ją szybko z uwagi na niepokojące zachowania bohaterów. Polecam fanom sił zła:-)
Witamy w miasteczku Rotherweird! Rok 1558: Dwanaścioro dzieci o talentach niewiarygodnych jak na ich wiek zostaje wygnanych przez królową do miasta...
Przeczytane:2022-07-15, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, 26 książek 2022, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2022, 52 książki 2022, 12 książek 2022,
Andrew Caldecott długo kazał czekać odbiorcom na kontynuację "Miasteczka Rotherweird". Jednak po dwóch latach oczekiwania czytelnik może w końcu powrócić do tajemniczego, odizolowanego od reszty Anglii miejsca oraz jego mieszkańców. Musi być uważny i skoncentrowany - podobnie jak w przypadku pierwszej części - ponieważ autor po raz kolejny serwuje powieść mocno rozbudowaną, wielowątkową, niepozbawioną obszernych opisów i odniesień do przeszłości. A przede wszystkim podczas lektury trzeba się wykazać cierpliwością, zwłaszcza na początku, bo trochę to trwa, zanim odbiorca całkowicie zanurzy się w wykreowanym przez Caldecotta świecie.
Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Teraźniejszość i odległa przeszłość przeplatają się ze sobą, długi czas pozostawiając czytelnika w niepewności, bez odpowiedzi na nurtujące go pytania. Tajemnica goni tajemnicę, intryga goni intrygę. Autor bawi się z odbiorcą w kotka i myszkę, podsuwając mu pod nos liczne tropy. Tak liczne, że naprawdę trudno w tym gąszczu wskazówek odnaleźć te najwłaściwsze, najistotniejsze. Należy tu również wspomnieć, że Caldecott stosuje tutaj dwa różne style pisarskie, którymi maluje przeszłe i teraźniejsze wydarzenia.
Tak jak w "Miasteczku Rotherweird", tak i tutaj Andrew Caldecott przywiązuje uwagę do szczegółów, niekiedy wręcz za bardzo. Jednym takie skupienie na detalach będzie się podobać, innym nie. Według mnie takich momentów jest w książce zbyt wiele, przez co ulatnia się z czytelnika towarzyszące mu dotąd napięcie, a gonitwa myśli znacznie zwalnia. Wolałabym nieco mniej opisów na poczet, chociażby dialogów, ale wiadomo - nie można mieć wszystkiego.
Chociaż widać tutaj podobieństwa do pierwszego tomu, są i różnice. "Powrót Wyntera" to przede wszystkim rozbudowana warstwa historyczna sięgająca IX oraz X wieku. Wydarzenia z tych zamierzchłych czasów okazują się istotne dla fabuły i bezpośrednio związane z tym, co w miasteczku Rotherweird dzieje się obecnie. Moim zdaniem druga część jest trochę mniej mroczna, ale za to fabularnie zdecydowanie bardziej spójna. Andrew Caldecott tym razem w większej części wykorzystał potencjał drzemiący w tej historii. Chociaż oczywiście mogło być jeszcze lepiej. Może autor zaskoczy mnie w trzecim tomie?
Muszę powiedzieć, że "Powrót Wyntera" to ciekawa mieszanka fantastyki z elementami powieści historycznej oraz przygodowej. Ciężko byłoby ją przypisać do jednego gatunku i nie ma w tym nic złego. Książka jest ciekawa pod względem fabularnym, ale tak jak już wspomniałam, należy uzbroić się w cierpliwość, ponieważ mnogość wątków i bohaterów może przyprawić o ból głowy. Niemniej czas spędzony na lekturze nie był czasem straconym.
[Oficjalna recenzja dla portalu Duzeka.pl]